Miesiąc głównie pod znakiem akcji Czytaj.pl, o której jednak przypomniałam sobie całkiem przypadkowo po ponad tygodniu jej trwania. Fajnie byłoby, gdyby ktoś przytomny przypominał o niej pod koniec października.
1.
Agenda 21 (
Beck Glenn,
Parke Harriet)
/3/ - lubię czytać antyutopie, zawsze mnie interesują i nawet, gdy ostatecznie nie oceniam najlepiej, to i tak jestem zadowolona z poznania kolejnej. Tu osobna czytatka:
Ze strachu przed dyktatem rozpasanych ekologów
2.
Komplikacje: Zapiski chirurga o niedoskonałej nauce (
Gawande Atul)
/4/ - Wspomnienia lekarza o tym, że w medycynie nic nie jest oczywiste, że dobre chęci, oddanie, wiedza i sprzęt wciąż potrafią być bezsilne wobec natury. Interesujące.
3.
Hashtag (
Mróz Remigiusz (pseud. Løgmansbø Ove))
/2,5/ - napisać sto razy "Nie będę czytać Mroza!"
4.
Opowiadania bizarne (
Tokarczuk Olga)
/4/ - To moje drugie podejście do prozy Tokarczuk i tym razem doczytałam do końca.
Momentami uwodziła mnie, by za chwilę znów zniknął cały zapał - albo jest nam nie po drodze, albo źle wybieram.
Najbardziej utkwiło mi w pamięci opowiadanie " Góra Wszystkich Świętych", jego język, treść, nastrój. Z niego cytaty:
'Należała już chyba do tego wytrwałego plemienia, które odbywa wewnętrzne wędrówki w czasie po połoninach pamięci, my zaś jesteśmy dla niego uporczywymi paprochami na gałce ocznej.'
'...człowiek rodzi się jako bomba rożnych potencjałów i czas dorastania nie jest wcale wzbogacaniem i uczeniem się, ale raczej eliminacja kolejnych możliwości. W końcu z dzikiej bujnej rośliny stajemy się czymś w rodzaju bonsai - skarlałą, przystrzyżoną i sztywną miniaturą możliwych siebie.'
5.
Okruch (
Ficner-Ogonowska Anna)
/2,5/ - trafiłam na tę książkę w idealnym momencie, gdy potrzebowałam czegoś nieskomplikowanego po trudnym tygodniu - w innej sytuacji nie oceniłabym pewnie aż tak dobrze. Piątkowe czytadło z drobnymi wpadkami językowymi.
6.
Cienie (
Chmielarz Wojciech)
/4/ - a to zaskakujące, bo przeczytałam książkę w typie, jakiego nigdy nie oglądam w formie filmów - nazwałabym to męskim kinem, ale mi się podobało.
7.
Komeda: Osobiste życie jazzu (
Grzebałkowska Magdalena)
/5/ - ani osobiste, ani Komeda. Bohater zostawił po sobie stosunkowo niewiele informacji, stąd też tom stanowi bardziej rodzaj kroniki całego środowiska jazzowego w Polsce lat 50 i 60, niż biografię jednego muzyka. W odróżnieniu od kameralnych "Beksińskich", ta książka jest zatłoczona, rozkrzyczana i hałaśliwa - jak to jazz. Ale nie chaotyczna, bo Grzebałkowska bardzo metodycznie prezentuje zebrany materiał. Na początku trochę przeszkadzał mi styl, nieco podobny do tego, jaki znam z radiowych audycji Jana Ptaszyna Wróblewskiego - chyba "Trzy kwadranse jazzu". Od połowy, z kolei, bardzo krótkie rozdzialiki z nieistotnymi tytułami - jakby zostawiła nieopracowane notatki. Może gonił czas, a może taki miała zamysł.
8.
Córki Wawelu: Opowieść o jagiellońskich królewnach (
Brzezińska Anna (ur. 1971))
/?/ - żałuję, że brakuje tu oceny typu "nie mam zdania", bo po przeczytaniu 1/4 takie właśnie mam odczucia. Nie mogę zaznaczyć "Nie jestem zainteresowana", bo jestem i to bardzo. Ogrom zebranego materiału, no chyba właśnie nadmiar, bo momentami się zaczynam gubić. Na razie książka jawi mi się jak ogromna kiść winogron, gdzie wątłą gałązkę stanowi przewodnia postać Dosi, a liczne grona, każde nieco innej wielkości, o różnym odcieniu, z plamkami lub bez, to potężne dygresje, często tak odbiegające od tematu, że ma się wrażenie czytania książki w książce. Męczące. A oburzałam się, gdy nasza promotorka kazała w tekstach 'obcinać rączki i nóżki' - miała rację.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.