Dodany: 04.11.2018 14:55|Autor: ahafia
Ze strachu przed dyktatem rozpasanych ekologów
Agenda 21 (
Beck Glenn,
Parke Harriet)
to nie tylko tytuł książki, lecz także jak najbardziej prawdziwego dokumentu ONZ podpisanego w 1992 roku przez blisko 200 rządów, a mającego na celu szeroko rozumianą dbałość o środowisko.
Autorzy książki chcieli pokazać, co mogłoby spotkać ludzi, gdyby założenia 'zrównoważonego rozwoju' zostały wcielone w życie na wielką skalę, a Ziemia i jej dobro zostały postawione wyżej, niż dobro i wygoda człowieka. Brzmi dość interesująco, zwłaszcza, że wszystkie wysoko rozwinięte społeczeństwa działają akurat przeciwnie i najczęściej trudno im się pogodzić z jakimikolwiek ograniczeniami.
Akcja powieści rozgrywa się już po. Nie wiadomo dokładnie co się wydarzyło, ale ludzie żyją w zamkniętych osiedlach pod stałym i czujnym nadzorem. Ich zadaniem jest wykonywać powierzone prace, wytwarzać energię oraz rozmnażać się. Cherlawym i niedożywionym ludziom przeciwstawione są tłuste wiewiórki, którym z kolei nie brakuje niczego. Rozbuchana natura pyszni się wokół ogrodzenia, ale zerwanie jakiejkolwiek roślinki jest surowo zabronione.
Sama koncepcja jest interesująca, a skoszarowanie ludzi i wykorzystywanie ich pracy dla dobra natury wydaje się obecnie bardziej abstrakcyjne niż treść sporej części literatury s-f. Szkoda tylko, że pomysł został zmarnowany. Pojawia się wiele ciekawych wątków, które nie są rozwijane, jakby sami autorzy nie zauważali ich potencjału.
Widzę pewne podobieństwa do
Opowieść podręcznej (
Atwood Margaret)
, kilka podobnych pomysłów, ale to absolutnie inna historia.
Cel powstania książki wyjaśnia posłowie, do którego jednak nie radzę zaglądać, bo psuje i tak umiarkowaną przyjemność płynącą z lektury, a jest czymś w rodzaju manifestu zawierającego myśli jeszcze bardziej absurdalne niż sama powieść.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.