Dodany: 09.09.2018 12:08|Autor: misiak297

Jeden wypadek, ale dwóch sprawców


„– Wygląda na to, że nie żyje – powiedział.
Dziewczyna instynktownie zrobiła krok do przodu, potem nagle się cofnęła. Mason usłyszał świst powietrza, gdy wzięła głęboki oddech.
– No i? – spytał.
– Co to za pułapka? – zawołała. – Co pan zrobił? W co chce mnie pan wplątać?
Mason wykonał ruch umożliwiający mu spojrzenie w dół na zwłoki i powiedział:
– Odwróćmy to pytanie, Lucille. W jaką sprawę chce pani wplątać mnie?”[1].

„Sprawa ostrożnej kokietki” zaczyna się nieco inaczej niż większość powieści Erle’a Stanleya Gardnera. Tym razem do biura wybitnego adwokata Perry’ego Masona nie przychodzi klientka z poruszającą (ale zazwyczaj mocno przekłamaną) historyjką. Czytelnik od razu zostaje wrzucony w sprawę pewnego wypadku, w którym ucierpiał młody człowiek. Mason razem ze swoim przyjacielem Paulem z Agencji Detektywistycznej Drake’a zamieszczają ogłoszenie, obiecując nagrodę pieniężną każdemu, kto pomoże zidentyfikować sprawcę.

Wkrótce Perry Mason otrzymuje dziwaczną przesyłkę – a w niej klucz i instrukcje, jak odnaleźć numer rejestracyjny pojazdu, który uczestniczył w wypadku. Mason trafia do mieszkania pięknej, zmysłowej Lucille Barton. Okazuje się, że pani Barton pilnie potrzebuje jego pomocy. Ale jaki to ma związek z główną sprawą? Wydarzenia szybko się toczą. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy okazuje się, że do spowodowania wypadku przyznaje się dwóch niezależnych sprawców. No i – jak to w kryminale – pojawia się trup. Wszystko wydaje się proste, Perry Mason nawet się cieszy, że nie będzie musiał w nic pogrywać z policją czy z prokuratorem okręgowym, wystarczy odsłonić wszystkie karty. Zabawny jest dialog między nim a oddaną mu sekretarką Dellą Street:

„– Chodź, Dello, idziemy coś zjeść. Przynajmniej nie będziemy musieli o pustym żołądku stawiać czoła policji.
– I chociaż raz – dodała Della z ulgą w głosie – będziemy mogli stanąć przed nimi z czystym sumieniem.
– Och, to insynuacja – zawołał Mason. – Nasze sumienie jest zawsze czyste. Czasem motywy naszego postępowania są trochę niejasne i czasami muszę coś zachować tylko dla swojej wiadomości.
– Właśnie. I to niemało – zauważyła Della”[2].

A jednak Perry i Della się rozczarują. Sprawa nie jest taka oczywista. Mason będzie musiał po swojemu kluczyć, zwodzić (kapitalna jest scena, w której oszukuje on nadętego sierżanta Holcomba i dosyć niepewnego świadka), prowadzić sprawę w sądzie zgodnie z sobie tylko znaną logiką, a wszystko po to, żeby dociec prawdy i przedstawić zaskakujące rozwiązanie.

„Sprawa ostrożnej kokietki” niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale też może przynieść dobrą rozrywkę. To kolejny z tego cyklu wciągający kryminał na jeden wolny wieczór.

[1] Erle Stanley Gardner, „Sprawa ostrożnej kokietki”, tłum. Barbara Kocowska, Wydawnictwo Dolnośląskie 2000, s. 92.
[2] Tamże, s. 98.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 642
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: