Dodany: 24.05.2018 21:21|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Autochtoni i repatrianci


Pamiętniki młodzieży wiejskiej z Ziem Odzyskanych – zarówno repatriantów zza Buga, jak autochtonów – historię tych okolic przedstawiają z indywidualnej perspektywy, cokolwiek zakrzywionej przez obowiązujący w danym momencie sposób prezentowania wydarzeń dziejowych. W relacjach kresowiaków jakimś dziwnym sposobem pozacierały się informacje mogące świadczyć o negatywnej ocenie działań ówczesnego ZSRR; nawet wywózka w głąb Azji sprawia wrażenie zwykłej wojennej migracji ludności. Z kolei w opowieściach młodych ludzi od urodzenia mieszkających na terenie dawnych Prus Wschodnich czy Śląska Opolskiego, po niemiecku mówiących lepiej niż po polsku i noszących niemieckie imiona, nie ma mowy o krzywdach doznawanych od wyzwolicieli ani o szykanach ze strony władz (jeśli już, to raczej ze strony szkolnych kolegów czy sąsiadów), choć dziś wiemy, że takie zdarzenia miały miejsce. Być może ci najbardziej pokrzywdzeni nie rwali się do udziału w konkursie mającym podkreślić walory ustroju socjalistycznego, wiedząc, że jeśli odmalują w zbyt czarnych barwach spotkanie z armią radziecką, to i tak tekst nie ujrzy światła dziennego, a nadto ich „antydemokratyczne” nastawienie zostanie odnotowane w jakichś aktach i wyciągnięte przy pierwszej sprzyjającej okazji. A może i napisali, tylko komisja konkursowa oceniła ich prace jako niezasługujące na upublicznienie?

Jak było, tak było, grunt, że całościowy obraz wyłaniający się z opublikowanych wspomnień laureatów wypada raczej pochlebnie dla nowego ustroju. Nie jest to zresztą takie dziwne, bo przecież spora część z nich pochodziła z rodzin skrajnie ubogich, żyjących w warunkach, jakie dziś uznalibyśmy za niedopuszczalne nawet dla więźniów skazanych za najcięższe przestępstwa; głód i analfabetyzm sprawiły, że panująca w czasach II RP wolność przekonań (aczkolwiek też niepełna, bo na przykład jawnego głoszenia komunistycznych poglądów nie obejmowała) znaczyła dla nich niewiele – o ile sobie w ogóle z niej zdawali sprawę, skoro nie czytali wszak gazet i nie słuchali radia – za to mniejsza lub większa, ale tak czy inaczej ewidentna poprawa warunków bytowych i, nazwijmy to, szans życiowych, musiała w jakiś sposób wpływać na postrzeganie nowej władzy. Przynajmniej część pamiętnikarzy nie straciła przy tym zmysłu krytycznego i wytykała rozmaite braki w organizacji wiejskich instytucji pożytku publicznego czy pegeerów (tu najwyraźniej cenzura nie ingerowała – może dlatego, że za te braki można było obwinić „czynnik ludzki”, a nie system).

Pomijając konteksty polityczne, większość wspomnień wydaje się pisana z pełną szczerością; młodzi mieszkańcy wsi zwierzają się potencjalnym czytelnikom z niesnasek rodzinnych i z postępków, których się wstydzą (pijaństwo, beztroskie bałamucenie osób płci przeciwnej), opowiadają o zaniedbaniach zdrowotnych i higienicznych, o wahaniach przy dokonywaniu życiowych wyborów i popełnionych pomyłkach. Nie wiem, do jakiego stopnia ingerowali w teksty redaktorzy zbioru – jedne pisane są zupełnie poprawną polszczyzną, w innych widać sporo kolokwializmów i niezręczności stylistycznych, przy czym niekoniecznie koreluje to z wykształceniem ich autorów; być może poprawiono tylko rażące błędy ortograficzne i gramatyczne, resztę pozostawiając bez zmian, i dobrze, bo im mniejszy wkład obcy, tym większa autentyczność.

Dla miłośnika historii czy socjologii to ciekawa lektura, choć raczej nie do połknięcia jednym tchem – w moim przypadku siedemsetstronicowy tom był czytany po kawałku przez... hm... jakieś dwa lata.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 740
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: