Krystyna córka Lavransa (
Undset Sigrid (Undset Sygryda))
intrygowała mnie od wielu lat; gdy w końcu w ramach CSA zabrałem się za nią, to nieomal 3 tygodnie zajęło mi poznawanie dziejów życia tytułowej czternastowiecznej Norweżki. Spotkanie jednak było bardzo udane! Undset całkiem zasłużenie otrzymała Nobla literackiego.
Krystynie towarzyszymy od 4. roku życia na dworze jej ojca Lavransa. Dorasta pośród gór, poznaje tajniki gospodarowania, radości i troski życia codziennego, w końcu - przyrzeczona Szymonowi Darre - trafia w narzeczeństwie na rok do klasztoru. Zamiast jednak w ciszy i spokoju oczekiwać dnia wesela, poznaje przypadkiem Erlenda syna Mikołaja - zakochują się w sobie szaleńczo i zaczynają się schody... Aby nie zdradzać za wiele (przeciwnie, niż Świat Książki, który wydał w 2015 trójksiąg czytany przeze mnie - spoiler absolutny na obwolutach poszczególnych tomów!), powiem tylko, że wspólnie z Krystyną poznamy uroki i trudy życia - namiętności, starania o dobrą sławę, dole i niedole macierzyństwa, w końcu także trudności małżeńskie i stawianie czoła wichrom dziejowym, no i pożegnania z odchodzącymi bliskimi.
Opisy życia i obyczajów średniowiecznej Norwegii są naprawdę świetne w wykonaniu Undset. Świat możnych, rycerzy, wzrastających i upadających dostojników czy stronnictw, realia codzienności na dworach i w chłopskich chatach - przebogaty portret, także mentalności ówczesnej: ktoś zżymał się, że jest "miejscami za bardzo nawiedzona" - a właśnie podejście ukazujące prawdziwie żywą wiarę w Boga, przenikającego każdą sferę aktywności ludzkiej, jest spójne z tym, jak wówczas odczuwano sacrum. Czasem jest to naiwne, czasem znowu pokazuje, jak ubogie duchowo stało się życie dzisiaj. Kto inny z kolei napisał:
"Większość bohaterów była dla mnie płaska - albo dobry, albo zły, albo głupi, albo mądry. Żadnej wieloznaczności, niuansów.."
i jest to zdanie, z którym ABSOLUTNIE nie mogę się zgodzić! Dla mnie największym atutem "Krystyny" jest właśnie prowadzenie postaci: są one dalece niejednoznaczne, wielopłaszczyznowe, każdy tu ma przedstawione swoje racje życiowe, brak ludzi doskonałych, każdego też dotykają nieszczęścia. Przy czym owe nieszczęścia nie są jak w wielu obecnie kleconych powieściach jakimiś wszechogarniającymi kataklizmami, walącymi się zewsząd i niespodziewanie, albo jakimś uwzięciem się losu na ludzi. Undset nie przesadza ani z ckliwością, ani z patosem, ani z dopustami - "Krystyna" mogłaby być wzorem dla różnorodnych seriali obyczajowych: nie musi się wciąż nie wiadomo co dziać, a negatywne wydarzenia mogą mieć niewielką skalę. W "Krystynie" można łatwo odnaleźć swoje doświadczenia - bohaterowie bywają szlachetni, ale i uparci, naiwni, egoistyczni, idealistyczni lub krótkowzroczni, muszą radzić sobie nie tylko z cierpieniem zesłanym przez los, ale i z faktem, że ich plany mogą rozminąć się z rzeczywistością, uczą się pokory i akceptacji cudzych dróg życiowych.
Książki nie czyta się bardzo łatwo - jest wiele obszernych opisów (tak przyrody, jak i wewnętrznych rozterek), można się zagubić w zależnościach rodzinnych czy polityczno-personalnych. Dla mnie jednak jest to bez wątpienia pełnoprawne arcydzieło literatury światowej - a świat powieści jest po prostu PRAWDZIWY.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.