Dodany: 26.07.2010 21:08|Autor: zsiaduemleko

O tym, jak Jan Walżą galer unikał


Spróbujmy wyczerpać limit frazesów już na początku. Niekiedy podczas lektury ma się wrażenie obcowania z czymś wielkim i nie tyle w znaczeniu pojemnościowym (choć to też), ile w sensie epickim (nie przepadam za tym określeniem, ale nie chce mi się szukać lepszego), pięknym, rozbudowanym i ponadczasowym. Bez zbędnych ceregieli, od razu informuję zainteresowanych, że "Nędznicy" właśnie w zakresie takich określeń orbitują i bynajmniej się do nich nie ograniczają. Wiem, że recenzje negatywne, ba!, nawet rugające czyta się znacznie lepiej, bo to fajnie krytykować, ale tutaj muszę rozczarować zainteresowanych, a także siebie, bo będą przede wszystkim zachwyty. Hugo się nie szczypał, stworzył obszerne dzieło, poruszające pełny zakres wątków i ideologii, rozstrzelone szeroko historycznie, dotykające żywota dusz licznych głównych bohaterów oraz wtapiające się w tłum celem spenetrowania jego systemu działania i rozumowania. Autor zastosował podejście kompleksowe. Czytamy obszerne fragmenty o społeczeństwie, jego kondycji mentalnościowej, aby po chwili przejść do jednostki wyciągniętej za kołnierz z tego społeczeństwa. Czytamy kwieciście i osobiście przez autora potraktowany opis znanych z podręczników wydarzeń historycznych, ujęty w szerokiej perspektywie, by za kilka stron zbliżyć się momentalnie w kierunku jednego z bohaterów, biorącego w nich udział. Hugo jako narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika, najzwyczajniej w świecie snując opowieść, przypominając mu czasem zdarzenia sprzed kilkuset stron, które wtedy wydawały się bez większego znaczenia. A czytelnik po prostu czerpie przyjemność z czytania. A o czym ta opowieść? Oj, zastanówmy się i spróbujmy powierzchownie wyliczyć.

Hugo umieścił wydarzenia swojej powieści w szerokiej ramie czasowej. Tak samo szerokiej, jak burzliwej, bo to okres dramatycznych przewrotów we Francji, licznych powstań, buntów, rewolucji, roszad na tronie, bitew i przemian politycznych. W ten tygiel historyczny wrzucił swoich bohaterów, nie szczędząc na nich pióra, więc nawet postaci stanowiące krajobraz i tło opisał w zachwycająco dokładny, dogłębny sposób. Opisy postaci momentami onieśmielają, ukazując przewagę słowa pisanego nad jego ekranizacją, bo nie sposób sobie wyobrazić, by ktokolwiek potrafił w taki sposób ukazać mnogość gestów, detali zachowań i myśli. Zresztą nie tylko czynnik ludzki w ten sposób potraktował. Kiedy tylko główny wątek porusza jakiś interesujący, według autora, temat, możemy się spodziewać kilku rozdziałów opisujących zagadnienie, swoistą boczną uliczkę na marginesie, aby po kilkunastu stronach powrócić do momentu, w którym pozostawiliśmy wydarzenia, wkroczyć z powrotem na główną aleję historii. Dzięki takiemu, a nie innemu podejściu możemy zaobserwować rozmach oraz trud włożony przez autora w stworzenie wiarygodnej i bogatej otoczki powieści - historia jednego z paryskich klasztorów to dla Hugo pestka; słowotwórstwo, geneza i terminologia żargonu stosowanego przez ówczesną sferę kryminalną Paryża (dzisiaj ktoś napisałby po prostu "grypsera") to materiał na kilka rozdziałów, budowa i znaczenie dla miasta gęstej sieci ściekowej, określanej przez autora "miastem pod miastem", to także wdzięczny temat na kilkanaście stron. I tak przez całą powieść, upstrzoną gęsto nazwami własnymi, nazwiskami i opiniami własnymi autora.

No i ten Paryż. Miasto, w którym nie miałem okazji nigdy być, ale to wcale mi nie przeszkadzało w nazywaniu go miastem ładnym i z lekka homoseksualnym (żeby być poprawnym językowo i politycznie). Sami Francuzi też jakoś mojego serca nigdy nie zdobyli i kojarzyli się stereotypowo – z beretem na głowie i białą flagą w dłoni. Przynajmniej ich męska część, bo ździebko wstyd napisać, z czym kojarzy mi się część żeńska. Lektura "Nędzników" jakoś drastycznie nie zmieniła moich poglądów, ale po niej nieco przychylniejszym okiem spoglądam na Paryż i jego mieszkańców (znowu – tych męskich). Stolica Francji jest jednym z głównych bohaterów powieści Hugo. Szczegółowe, potraktowane z pietyzmem opisy wydarzeń na ulicach Paryża powodują odruch podświadomej chęci chwycenia za mapę i ulokowania wzrokiem akcji na swoim miejscu. Choć zdaję sobie sprawę, że nie każdemu spodoba się ten rodzaj narracji, bo akcja z tego względu rozwija się wolno, chwilami nawet ślamazarnie, ale na tym właśnie polega celebracja samego czytania – wydarzenia zasadniczo stoją w miejscu, a mimo to czytelnik jest zatopiony w lekturze aż po francuski, ostro zakończony wąsik pod nosem. Dla mnie to spory plus.

Sami bohaterowie powieści – jakkolwiek by patrzeć – romantycznej są wyraźnie sztampowi. Poczciwy staruszek do końca swoich dni zostaje poczciwym staruszkiem. Drobny oszust i cwaniak do końca zostaje oszustem, choć już nie takim drobnym, dorzucając do puli winy nowe wykroczenia. Romantycznie zakochany gołowąs, choćby nie wiem jak dramatycznych przeżyć doświadczył, nie przemieni się w cynicznego amanta. Piękna kobieta musi być naiwna i o dobrym serduszku, a inspektor policji podstępnym, szalenie inteligentnym i bezwzględnym służbistą. Wymieniać mógłbym długo, ale prawdą jest, że podczas lektury tego się nie zauważa i trudno mi to uznać za minus, jednakże czuję się w obowiązku o tym wspomnieć. Po prostu tak miało być w założeniu i Hugo najwyraźniej nawet nie próbował się wysilić, by to zmienić. Natomiast mógłbym go z szacunkiem poklepać po potylicy za jedną postać. Gavroche. Bezdomny chłopak, przebojowy tak samo jak fragmenty z jego udziałem. Zaradny, bezczelny, hałaśliwy "jak mucha w butelce". Kapitalny element.

Kwestia tytułu klaruje się w toku zdarzeń. Nędznikiem jest tutaj zasadniczo każdy. Często materialnym, czasem moralnym, niekiedy doktrynalnym i ideologicznym. Nędza przewija się tutaj, o ironio!, obficie, choć sam autor nie ukrywa, że książka ma w całości optymistyczny wydźwięk, dobro zwycięża zło, mrok przechodzi w światło, a kara dosięga winnego. Mimo to nie potrafię jej nazwać przesłodzoną opowieścią, wszak do tego zabrakło w niej różowego jednorożca. Tymczasem śmiało mogę ją nazwać piękną i zaznaczyć, że ostatnio tak dobrze się czułem przy lekturze "Braci Karamazow" oraz "Lodu" Dukaja. I wcale tutaj nie porównuję tych książek. Porównuję jedynie osobiste odczucie styczności z czymś fantastycznie głębokim i ujmująco rozległym.

Francuska literatura po raz kolejny pokazała, że w wariancie romantycznym trudno jej dorównać. I choć było blisko przekroczenia granicy dobrego smaku w stężeniu miłości, to jednak udało się w samą porę tego uniknąć. Fajnie było, no. Czasem trzeba się odchamić.



[recenzję umieściłem na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8839
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: elwen 04.08.2010 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Spróbujmy wyczerpać limit... | zsiaduemleko
Podsumowując jednym zdaniem: GDYBY GRANTAIRE PISYWAŁ RECENZJE NA BIBLIONETCE... :D:D:D

Kto czytał w/w ksiażkę, załapie :]
Użytkownik: Pok 19.03.2013 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Spróbujmy wyczerpać limit... | zsiaduemleko
Może nie ze wszystkim się zgadzam, bo i "Nędznicy" nie wywarli na mnie tak pozytywnego wrażenia, ale to nie zmienia faktu, że sama recenzja jest najwyższych lotów :)
Użytkownik: Lykos 19.03.2013 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Spróbujmy wyczerpać limit... | zsiaduemleko
Piękna recenzja pięknej książki. Ale mam dwie uwagi. Pierwsza - to tytuł. Czy nie powinni być raczej "Nędzarze"? Nędznik ma wydźwięk pejoratywny. Tacy też są - to Thenardierowie. Ale chyba więcej jest ludzi biednych, których bieda jest niezawiniona? Druga uwaga: nie sądzę, żeby wszyscy bohaterowie byli sztampowi. Sam Jean Valjean to postać nie do końca kryształowa. Jego bogactwo zaczęło się przecież od kradzieży. Jego miłość do Kozety jest chyba nie całkiem ojcowska, aczkolwiek poświęca ją dla dobra przybranej córki. Można więc powiedzieć, że była to miłość naprawdę wielka. Także inspektor Javert, tak konsekwentnie tropiący zbiegłego galernika, w końcu poddaje się zwątpieniu i popełnia samobójstwo.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.03.2013 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna recenzja pięknej k... | Lykos
Przez całe lata zastanawiałam się, dlaczego "Nędznicy", skoro tych jest tam o wiele, wiele mniej niż biedaków. Po czym dopiero parę lat temu zaczęłam dociekać, co znaczy tytuł francuski: "misérable" - nędzny, marny także, ale oprócz tego biedny, ubogi, nieszczęśliwy. Ale jak tu zmieniać coś, co trwa od dziesięcioleci, choćby to była tylko pomyłka tłumacza?
Użytkownik: KrzysiekJoy 20.03.2013 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przez całe lata zastanawi... | dot59Opiekun BiblioNETki
W 1900 w Warszawie wydano powieść Hugo w 10 tomach pod tytułem "Nędzarze".
Biblioteka Narodowa ma to w swoich zbiorach.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.03.2013 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: W 1900 w Warszawie wydano... | KrzysiekJoy
O, a tego nie wiedziałam!
Sama bym chyba raczej wybrała wersję "Nieszczęśnicy" (brzmi bardziej archaicznie niż "Nieszczęśliwi", a bardziej emocjonalnie niż "Nędzarze").
Użytkownik: sowa 20.03.2013 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a tego nie wiedziałam!... | dot59Opiekun BiblioNETki
Też się zastanawiałam, trafiwszy wczoraj na tę dyskusję, i z tych zastanawiań wyszli mi "Nieszczęśni" :-).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 20.03.2013 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Też się zastanawiałam, tr... | sowa
O! I to chyba strzał w dziesiątkę!
Użytkownik: Pingwinek 19.01.2020 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: O! I to chyba strzał w dz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Interesująca lingwistyczna dyskusja (uwielbiam takie!). Francuskiego uczyłam się już dość dawno i nie wiem, za którym z tłumaczeń tytułu się opowiedzieć, ale poznawanie tych językowych niuansów jest fascynujące.
Użytkownik: nutinka 20.03.2013 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękna recenzja pięknej k... | Lykos
Kiedyś gdzieś czytałam o tym, że powinno być "Nędzarze", ale że tytuł zdążył już zapaść w świadomość społeczną i dobrze brzmi, zostawiono pierwotny "błąd". Nie pomnę, gdzie, może w jakimś artykule albo w opracowaniu, dawno to było, ponad 20 lat temu na pewno.
Użytkownik: Pingwinek 19.01.2020 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Spróbujmy wyczerpać limit... | zsiaduemleko
Przyjemna recenzja ;-)

Powieść to, naturalnie, arcydzieło!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: