1.07.2010 - o "Nudzie" i nie tylko
Profesja recenzenta ma to do siebie, że czasem czyta się książki, które się nie podobają. Co gorsza, wypada dobrnąć do końca, żeby ocena była obiektywna. Przeżywałem istne męczarnie przy "Nudzie" Alberta Moravii. Myślę, że tytuł doskonale oddaje treść. Książka ukaże się na rynku wydawniczym w połowie lipca. Oczywiście, nie mam obowiązku pisać o książce pozytywnie, aczkolwiek argumenty jakich najchętniej bym użył nawet nie ocierają się o porządną krytykę literacką. Nie mogę wyjawić, że najchętniej zepchnąłbym głównego bohatera ze schodów albo że narrator, który cierpi na nudę niekoniecznie musiałby zanudzać przy okazji czytelnika. Muszę wysunąć bardziej naukowe działa: o tym, że wszystko już było, że femme fatale w "Nudzie" przypomina Manon Lescaut albo co tam jeszcze... Jednak z przyjemnością napiszę ostrą krytykę - nawet jeśli zataję argument z zepchnięciem ze schodów.
A jak już to zrobię z równą przyjemnością wrócę do "I love you Phillip Morris" Steve'a McVickera. To całkiem przystępna biografia jednego z przestępców - Stevena Russela. Ten wzorowy obywatel - gorliwy chrześcijanin, mąż swojej żonie, ojciec córce, policjant oddany prawu, nagle zmienia się o 180 stopni. Zaczyna oszukiwać, kraść, rzuca się w wir romansów... Lektura tej biografii jest tak emocjonująca jak komiksy o superherosach, które czytało się dziecięciem będąc:D Jeszcze pamiętam te przedszkolne zabawy w policjantów i złodziei albo robienie sobie broni z zepsutej blokady samochodowej. Matko święta, to były czasy...
A dzisiejsze dzieciaki? Ostatnio Olimpia pożyczyła mi "Horror! Czyli skąd się biorą dzieci" Grzegorza Kasdepki (żeby było jasne - nie żebym sam nie znał odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule!). Bajeczka mnie urzekła, bardzo przemyślana (z uroczym wstępem, w którym autor stwierdza, że każde dziecko jest cudem), pięknie ilustrowana. Pośmiałem się też zdrowo, kiedy dzieci mówiły skąd się mogą brać dzieci - z rybołówstwa z allegro... Muszę kiedyś popytać swoje chrześniaczki co sądzą na ten temat - ale chyba boję się odpowiedzi. W każdym razie ciut mnie wcięło, kiedy pod koniec bajki dzieci dowiadują się conieco o plemnikach i do czego służy to "czym tatuś siusia" - ale to chyba przez to, że brakuje mi dziecięcego rozeznania:)
No nic, idę recenzencko kamieniować "Nudę". A Wam życzę niewielu nudnych książek:)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.