Dodany: 07.11.2017 17:30|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

Kulbak "Mesjasz z rodu Efraima"


"Starcy przystawili do siebie głowy, a dzieci ramię do ramienia i zaczęli gramolić się na mury, a jeśli zdarzyło się, że trup, nicpoń jeden, zgubił po drodze ramię, ręka unosiła się i wspinała o własnych siłach, a potem ta przebiegła kreatura sama szła przez miasto. A jeden skazany truposz zdjął pętlę z szyi i przywiązał ją do buta, by nie odpadła." (s. 80)

Próbowałem czytać tę minipowieść(?) rozumem, rozumiejąc następstwa poszczególnych słów, ale się nie dało. Nie ma co ukrywać, znając pobieżnie życiorys autora (o czym szerzej za chwilę), spodziewałem się opowieści o żydowskim (mogą być inne?) sztetlu z dzisiejszego pogranicza białorusko-polsko-litewskiego, najpewniej z nutką narzekania na złe stare czasy i opiewanie nowej nadziei na wschodzie.

Myliłem się.

Po pierwszych dziesięciu stronach i c. pięciu rozdziałach (bo króciutkie są) byłem pewien, że mam do czynienia z kolejną pseudomistyczną historią o wymordowanej cywilizacji chasydów, jej wyjątkowości i śmierci. Tyle dobrego, że nie napisaną teraz, z nałożonym nieodzownym filtrem Holocaustu, ale w latach 20. XX wieku.

Oczywiście, myliłem się.

Zmieniłem taktykę i zacząłem czytać bez większych oczekiwań. I zaczęło mi się podobać, wbrew pewnym oporom, bo muszę przyznać - jestem zmęczony nadmiernym wykorzystywaniem przez pisarzy środkowoeuropejskich (ale nie tylko) wątków żydowskich w fabularnych konstrukcjach. Tak, wielopoziomowa obecność Żydów jest częścią naszej historii, i to bardzo często kompletnie nierozliczonej, ale niestety jest sporo powieści na rynku w których np. żydowskie pochodzenie głównego bohatera ma podnieść artystyczną jakość dzieła, jeśli nie, wybaczcie cynizm, jego sprzedaż.

"Mesjasza z rodu Efraima" nie da się czytać inaczej, przynajmniej ja nie potrafię, niż niektórych klasyków boomu latynoamerykańskiego wydawanych w słynnej serii Literackiego. Kilka książek, z (powiedzmy) "Niejaką Mulatką" Asturiasa na czele jest tak hermetycznych językowo i tematycznie, że czytelnik ma tylko jedno zadanie: przestać szukać sensu, a dać ponieść się słowom i wśród ciągu, za przeproszeniem, bełkotu wyszukiwać perełki takie jak makabryczny cytat powyżej.

Kulbak był jednak w najlepszym razie równolatkiem pierwszych pionierów boomu. "Mesjasz" pochodzi z połowy lat 20. i według posłowia jest tyleż zanurzony Pięcioksięgu i jego późniejszych komentarzach, co w... niemieckim ekspresjonizmie. Pisarz, chyba najbardziej poeta, władał kilkoma językami, tworzył w jidysz i hebrajskim (chyba?), pochodził z dzisiejszej Białorusi, próbował w polskim już, ochotniczo wyzwolonym, Wilnie tworzyć środowisko żydowskich inteligentów, by na początku lat 30. zamieszkać w Związku Radzieckim. Tam zginął, rozstrzelany w 1937 roku, jego rodzice i syn zginęli pięć lat później, w Zagładzie.

Nie jest więc to ani społeczna demaskacja życia na (zniewolonych) rubieżach Najjaśniejszej, ale nie można też powiedzieć, by była to próba szczególnego uwznioślenia świta sztetli. Tyleż to podróż przez mity (głównie jednak żydowskie, czy też żydowsko-polskie?), co przez krainę snu i podświadomości. Czy udana?

Nie mam pojęcia. Momenty są.

---
Mesjasz z rodu Efraima (Kulbak Mosze)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 425
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: