Dodany: 11.06.2017 14:55|Autor: antypater

Wielki wódz opowiada sam o sobie, czyli starcie między dwoma różnymi cywilizacjami.


Pan Stephen Melvil Barrett (1865 - 1948) należał do tych nielicznych ludzi, którym udało się wzbudzić na tyle zaufanie wojowniczego Geronima (1829 - 1909), czyli właściwie Goyathalay'a (Tego który ziewa), że ów opowiedział mu historię swojego burzliwego i pełnego dramatycznych zwrotów żywota. Owocem interakcji między dwoma panami, których połączyła wspólna niechęć do Meksykanów, z którymi swego czasu obu z nich zdarzyło się wojować, jest książka pt. ''Geronima żywot własny'' (link: Geronima żywot własny (Geronimo (właśc. Goyathlay), Barrett Stephen Melvil)). Sam Geronimo miał bardzo poważne powody natury osobistej (zabójstwo jego rodziny i wielu współplemieńców), aby nienawidzić zdradliwych Meksykanów. Ironią losu to właśnie Meksykanie, którzy sporo od niego ucierpieli, obdarzyli go przydomkiem, pod którym przeszedł do historii.

Nie sądzę, żeby taki był zamysł dwóch autorów recenzowanej książki, czyli pana Barretta i pana Geronima, ale stworzyli oni dzieło ukazujące w szczegółach nieunikniony i niesamowicie brutalny konflikt dwóch bardzo różnych od siebie cywilizacji. Cywilizację rozumiem tutaj zgodnie z bardzo szeroką definicją, zaproponowaną przez Feliksa Konecznego (1862 - 1949), jako ''metodę ustroju życia zbiorowego'' danej grupy ludzi. Rodzaj cywilizacji, jaki wytworzyli Apacze był bardzo wrogo nastawiony do ludzi z zewnątrz. Miało to swoje źródło w tym, że ich wojownicze plemiona żyły z rabunku sąsiedzkiego mienia, a więzy lojalności i przyjaźni obowiązywały tylko w ramach bardzo wąskiej plemiennej wspólnoty, o czym bez żenady informuje nas sam Geronimo. Sami Amerykanie byli nastawieni na ekspansję i płynące z niej zyski. Przy okazji owej ekspansji nieśli oni nowym ludom ''oświaty kaganek'', który to, jak pokazała historia nie dla wszystkich był do przyjęcia. W przeciwieństwie do innych narodów indiańskich, takich jak Nawahowie (znani szyfranci w armii USA), czy Hopiowie (niektórzy z nich, jak pan Don C. Talayesva (1890 - 1976) zapisali się trwale w świecie nauki i kultury), Apacze pozostali jednymi z najbardziej opornych. Przyniosło to dla nich, łatwe do przewidzenia konsekwencje, których nie uniknął nawet ich najsłynniejszy wódź - istny mistrz wojny podjazdowej - Geronimo. Warto jest zauważyć, że analogiczne problemy (na szczęście nie tak krwawe), wynikające ze współżycia na jednym obszarze ludzi z dwóch różnych cywilizacji istnieją także i dzisiaj. Dobrym przykładem na to może być chociażby wielonarodowa Malezja, gdzie we własnym kraju, czujący się zagrożeni pod względem ekonomicznym Malajowie wprowadzili prawa godzące w zamieszkujących ich kraj, licznych i bardzo przedsiębiorczych Chińczyków i Hindusów. Głośny swego czasu przypadek Republiki Południowej Afryki, gdzie, mimo zastosowania w ciągu ostatnich dziesięcioleci różnych rozwiązań (w tym także kontrowersyjnych), różnice cywilizacyjne dają o sobie ciągle mocno znać, pokazuje jasno jak trudno jest osiągnąć owocne i w pełni pokojowe współżycie w bardzo zróżnicowanej społeczności. Nie doświadczając, wspomnianych tutaj problemów na własnej skórze łatwo jest przyjąć postawę, krytykującego wszystko i wszystkich malkontenta. Niemniej jednak przy każdej próbie oceny przebiegu współistnienia (pokojowego lub nie) pomiędzy dwoma diametralnie różnymi od siebie cywilizacjami należy zachować daleko idącą ostrożność, wspartą rzeczowymi studiami nad okolicznościami, jakie do wykształcenia się określonego porządku na danym obszarze doprowadziły. Zrozumienie historycznych podstaw, stojących za danymi zjawiskami umożliwi nam zdystansowanie się od skrajnych postaw (bezkrytycznej nagany lub bezkrytycznej pochwały pewnych rozwiązań), dzięki czemu możliwym stanie się wyrobienie sobie własnej opinii na dany temat.

Wracając do omawianej książki należy stwierdzić, że jest ona bardzo wartościowym źródłem historycznym, którego lektura pozwoli czytelnikowi lepiej zrozumieć skomplikowaną rzeczywistość, tak zwanego ''Dzikiego Zachodu''. Sam Geronimo jest w pewnym sensie postacią tragiczną, ponieważ żyjąc jako jeniec szybko się degenerował, stając się na Wystawie Światowej w St. Louis w 1904 roku czymś w rodzaju ''maskotki'' dla tłumów. Był on na tyle dobrym wojownikiem, że nie dane mu było zginąć na polu walki. Dobrze się stało, że apackiego wodza oraz pana Barretta złączyły złe wspomnienia, związane z Meksykanami, dzięki którym obaj panowie stworzyli bardzo wartościową książkę, poprzez którą możemy lepiej zrozumieć nasz świat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 334
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: