Dodany: 21.05.2010 18:33|Autor: Pat Rick
Pierdółki domowe
Jeden z moich przyjaciół był w dzieciństwie "człekiem mało gramotnym", więc mamusia nakazała mu prowadzić rodzaj pamiętnika, by się chłopina rozpisał. Nazwał swoje dziełko przekornie "Pierdółkami domowymi" i wypisywał w nim swoiste eseje oraz opowiadanka na przeróżne tematy. Pamiętam, że przed wycieczką nad morze wszedł w tematykę marynistyczną, którą odnajdywał nawet w wannie i we własnej głowie ("Bo może morze wszędzie jest dookoła i w głąb?"). Podobnie jest z powieścią (?) pani Olgi (kolejną, której nie potrafiłem strawić do końca). Sądzę, że gdyby jakiejś średnio inteligentnej, ale ambitnej licealistce przyszło do głowy pisać o pokonywaniu przestrzeni i wszystkim, co może się z tym kojarzyć, efekt byłby podobny. Z tym, że Tokarczuk stosuje pewne pseudointelektualne grepsy, do których licealistka być może jeszcze nie dorosła: jeśli już podróżnicy, niech to będzie Spinoza płynący za ocean (myśli) z Kantem, nie zaś Malinowski z Nowakiem podróżujący zdezelowanymi rowerami do baru "Renoma". Jest w tej wydawniczej cegle sporo "intelektualnego" cwaniactwa i - niestety - brak w niej świeżych myśli i dobrego języka. Amerykę odkryto już przed Kolumbem, lecz niektórzy polscy pisarze wciąż ją odkrywają, wołając (koniecznie) z grecka: "Eureka!".
Ta niezbyt wesoła książeczka obnaża całą małość naszej yntelektualnej elyty.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.