Dodany: 11.03.2017 12:22|Autor: misiak297

Książka: Dwa księżyce
Kuncewiczowa Maria

1 osoba poleca ten tekst.

Dwa światy, jedno lato


Zacznę od dygresji. Lubię te egzemplarze książek, które mają swoją historię. Plamy, zagięcia, pieczątki, karty biblioteczne, zostawione między kartkami ulotki służące za zakładki, czasem — o szczęście! — autograf autora. Czytając je, mam poczucie pewnej ciągłości, połączenia z nieznanymi mi wcześniej osobami. Takim "używanym" egzemplarzem są właśnie "Dwa księżyce" Marii Kuncewiczowej, które stoją u mnie na regale. Na stronie tytułowej ktoś wpisał dyskretną dedykację: "Gosi — Gośka", opatrzył ją datą i miejscem. Ta książka kiedyś do kogoś należała. Trafiła do mnie i długo czekała na moje zainteresowanie. Po raz pierwszy zachwyciłem się nią kilka lat temu. Teraz postanowiłem wrócić do Kazimierza nad Wisłą — i zachwyciłem się po raz kolejny.

Ta wydana po raz pierwszy w 1933 roku powieść to, jak wspomniałem, swoisty pomnik międzywojennego Kazimierza. Tytułowe dwa księżyce odnoszą się do dwóch światów: ludzi tutejszych, często żyjących w monotonii i biedzie, dźwigających trudy codzienności — i turystów, którzy przyjechali na sezon letni, otwartych na nowe doznania estetyczne, oddających się niezobowiązującym miłostkom, traktujących życie jak przygodę. Ta rozbieżność sygnalizowana jest już w pierwszym rozdziale — zapada noc, miejscowi idą spać, a młodzi turyści zaczynają zabawę. Świat się zupełnie zmienia:

"Po rzece chodził srebrny dreszcz, po niebie — obłoki. Każda rzecz odmieniała się ciągle. Dach fary raz wyglądał jak ze szkła, raz jak z aksamitu. Miasteczko drzemało wśród swojej zacisznej kotliny, to znów szczerzyło renesansowe attyki w przytomnym i nieprzyjaznym uśmiechu.
Mena odezwała się:
— Księżyc był czerwony, kiedy TAMCI ludzie szli spać... Teraz jest biały. Zupełnie inny. Czy też TAMCI wiedzą, jak wygląda biały księżyc?
Jeremi odpowiedział:
— Może w ogóle są dwa księżyce... Jeden dla TAMTYCH ludzi, drugi — tylko dla nas"[1].

Przez miejscowych to przyjezdni traktowani są jak ONI. Kubik, miejscowy sierżant pilnujący prowizorycznej plaży, tak ich postrzega: "Wiedział, że wśród sennej pory chodzą, pływają, dyszą ONI — bezwstydni i wytrwali. Że śmiechem oraz płaczem zakłócają powietrze; że naruszają przepisy i nie wierzą granicom. Że ich kobiety pluszczą się w wodach i w miłości — samowolne jak ryby"[2].

W kolejnych opowiadaniach składających się na tę powieść czytelnik może oglądać i jeden, i drugi księżyc. Towarzyszyć i ludziom stąd, i przyjezdnym. Kuncewiczowa wyraziście przedstawia portrety kolejnych osób z ich dramatami i radościami. To naprawdę przejmujące historie. Tak jak ta dotycząca niewidomego pastucha Michała — w lokalnej społeczności jest on traktowany z pewną pogardą. Chce widzieć świat, nie mogąc go oglądać. Dopada go bezsilność ("[Michał] płakał. Z rozpaczy, że tyle jest jednakowego na świecie. Że tak mało można ręką ogarnąć! I że tak trudno — wśród swarliwego dnia — uchem rozpoznać człowieka. Płakał, dusząc na policzkach łzy jak robactwo, szarpiąc niepotrzebne powieki. Tylko do płakania miał oczy dobre! Tylko do płakania"[3]). A jednak to właśnie on pokazuje (sic!) świat przyjezdnemu malarzowi Jeremiemu, który doświadcza mąk twórczych, wątpi we własną sztukę ("Czy zdołał cokolwiek objaśnić? Nie; tylko podsuwał ludziom na płótnie to samo, czego może nie dostrzegali na ekranie powietrza"[4]. W Kazimierzu przebywają także: piękna Flora/Floretta dobierająca stroje tak, by podkreśliły miłość, jakiej doświadcza; mecenas-hedonista, który musi się zmierzyć ze świadomością przemijania; poetka Klara; Mena, która "zdobiła nie tylko wnętrza i stroje, ale i plenery, i sytuacje, i swoje życie, i wszystkie życia po drodze. Przy tym nie ograniczała się w środkach. Suknie zdobiła erudycją, malarstwo humorem, przyrodę muzyką, rzeczywistość snem, a wszystko — sobą"[5]; krawcowa Walentyna Krajewska, roztaczająca "resztki szlacheckiego splendoru wśród parkanów miasteczka"[6]; jej siostrzeniec malarz Paweł, szukający ukojenia w sztuce po rozstaniu z Heleną. Nieoczekiwanie zaczyna zachwycać go to, co brzydkie, marginalne, naturalistyczne. Maluje obraz (uwiecznia "Kolorowe strzępy życia, które ocalił ze spływu codzienności, które przeniósł na mitologiczny ląd sztuki"[7]), a za modelkę służy mu urzekająca żydowska dziewczyna Rachela Ruchlingier.

Są też inni, przypisani do Kazimierza na stałe tak jak bieda, która ich otacza. Na przykład stara żebraczka Agata, Ludwisiowa bita przez męża, żydowski kupiec Mistig zakochany w pani Barbarze, zapracowana praczka Franciszkowa, młodzi małżonkowie Stasiek i Aniela Pytlowscy, których miłość i szacunek próbują zniszczyć zawistni sąsiedzi,

Te dwa światy współistnieją ze sobą, nie mogąc się porozumieć. Bo też czym innym jest dojmująca codzienna nędza, a czym innym — próba uczynienia ze swego życia sztuki, zabawa, trywialne przebieranki (ułudę i sztuczność tego stylu życia demaskuje jedna z bohaterek w ostatnim rozdziale). Co ważne — Kuncewiczowa jest równie sugestywna opisując flirty i męki twórcze artystów, jak i wtedy, gdy przedstawia obrazy brutalne, naznaczone naturalizmem. Co ciekawe — zawsze jest w nich pewna poetyckość, jak w scenie, w której Aniela słucha bójki sąsiadów za ścianą:

"Gwałt u sąsiadów wzrastał... W samym środku piekła przewalało się coś: to były pewnie wściekłe pięści, nogi nieprzytomne i rozdarta gęba Cieślaka. Wkoło latał płacz i ciężkie rzeczy, upadały ciała. Przycichło na mgnienie... Zaraz potem krzyk wybuchnął jak ogień i z dala parzył każdego.
— Bije — szepnęła Anielcia.
Wcisnęła się pod ramię Staśka, szarpiąc je, gdy wrzask wytryskał spod razów. Wreszcie i w jej ciele nabrał taki ból, że musiała zapłakać. Odrzuciwszy pierzynę, skoczyła na równe nogi. Rwała się do stróżów... Ratować nie ratować, a widzieć chociaż te wzdęte wargi, że jeszcze krwią nie zalane, to bicie, że ono nie śmiertelne, te oczy, że one ludzkie"[8].

W bardzo ciekawym szkicu badacz Tadeusz Kłak zauważa, że bohaterowie w książkach Kuncewiczowej "ujmowani są jako niepodzielna część przyrody, reagują na świat przede wszystkim zmysłami — widzeniem, słyszeniem, odczuwaniem. Człowiek tkwi korzeniami w przyrodzie, żyje poddany jej prawom, dzieli z nią swoje przeznaczenie"[9]. Ma rację — "Dwa księżyce" to niezwykle plastyczna, subtelna proza. Wspaniałe są tu opisy — jak choćby ten, w którym Jeremi próbuje doświadczyć świata:

"Kładł się w macierzankach, w berberysowej gęstwinie na stoku wzgórza, które dźwigało zamek. Uchem przylegał do traw. Pasikonie chrzęściły namiętnie, pluskała rzeka, niezliczone stwory ćwierkały w gorączkowych rytmach, nie wiadomo — ptaki czy wielkie, stroskane owady. W gardzielach kogutów grała zła i dobra pogoda, wiatr szumiał jak morze, raz z bliskich, raz z dalekich przestrzeni wypływały odgłosy robót, kłótni i zgody. Cisza, której niskie struny czasami potrącało echo, stała między ziemią a niebem — czulsza, dźwięczniejsza od harfy"[10]

W tej delikatnej tekstowej materii niektóre frazy zastygły jak drobiny w bursztynie i zachwycają jak bursztyn. Oto kilka przykładów: "Białe światło księżyca ciążyło na lasach i na polu jak niedobre spojrzenie"[11], "Czeka. Czas ołowiem krąży po jej żyłach"[12], "Milczeli, a pachnący wiatr mówił"[13], "Niebo uniosło się już bardzo wysoko. Gwiazdy patrzyły w ziemską noc jak w studnię"[14],

Odwiedźcie i wy ten przedwojenny Kazimierz, którego już nie ma. Dajcie się uwieść tej prozie.


---
[1] Maria Kuncewiczowa, "Dwa księżyce", Wydawnictwo Lubelskie, 1989, s. 33.
[2] Tamże, s. 84.
[3] Tamże, s. 35.
[4] Tamże, s. 46.
[5] Tamże, s. 148.
[6] Tamże, s. 92.
[7] Tamże, s. 99.
[8] Tamże, s. 120-121.
[9] Tadeusz Kłak, "Ogród świata. O twórczości Marii Kuncewiczowej", w: Maria Kuncewiczowa, dz. cyt., s. 9.
[10] Maria Kuncewiczowa, dz. cyt., s. 48.
[11] Tamże, s. 45.
[12] Tamże, s. 90.
[13] Tamże, s. 154.
[14] Tamże, s. 203.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 942
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: