Dodany: 23.01.2017 17:30|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ściany świata
Nałkowska Zofia (Rygier-Nałkowska Zofia)

2 osoby polecają ten tekst.

Za murami więzienia


Kiedy mówi się o reportażach Zofii Nałkowskiej, zazwyczaj ma się na myśli "Medaliony". Czemuż się tu zresztą dziwić? To genialne teksty, nierzadko wymykające się próbie klasyfikacji – krótkie, dosadne, miażdżące. Zawarte w nich historie, obrazy funkcjonują w naszej kulturze i pamięci, stanowią ostrzeżenie, boleśnie przypominają w słynnych słowach o losie, jaki ludzie zgotowali innym ludziom. Tych opowieści nie da się zapomnieć.

Zupełnie inaczej jest z wcześniejszym zbiorem reportaży Zofii Nałkowskiej – "Ściany świata", który został wydany po raz pierwszy w 1931 roku (przez całe dziesięciolecia była to jedyna edycja) i dziś pozostaje zupełnie zapomniany. Na serwisach książkowych prawie nie jest oceniany ani recenzowany.

Kiedy Nałkowska z drugim mężem Jurem Gorzechowskim zamieszkała w Grodnie, zajęła się pracą społeczną jako kurator więzienny. "Ściany świata" to w większości właśnie owoc wizyt w więzieniu, zawartych tam znajomości. Wstrząsający obraz więziennictwa w dwudziestoleciu międzywojennym. Ile w tym świecie było niesprawiedliwości, ile nieuzasadnionej przemocy, ile ludzkich dramatów (czasem niezawinionych)...

Ten niewielki zbiór otwiera zaskakujące opowiadanie (być może najlepsze w całym tomie), niezwiązane bezpośrednio z więzieniem (ono pojawia się tylko w tle). To swoista saga rodzinna, dramatyczna historia jednej ze służących Nałkowskiej, Marcji, i jej najbliższych. Nieprzystępna i tajemnicza dziewczyna otwiera się przed pracodawczynią – marzy o tym, aby jej rozbita rodzina mogła się połączyć. Spełnienie tego marzenia wydaje się nierealne, a jednak determinuje jej losy ("oto dawno minione układy życia, ale jakież ogromne, nieznane, niepotrzebne stwarzają światy uczucia. Jedno okaleczenie jest miejscem wiecznego upływu krwi, zadatkiem nieskończonego cierpienia"[1]). W końcu nieszczęśliwa Marcja pogrąża się w chorobie psychicznej. Nałkowska nie może jej pomóc. Wreszcie – wbrew danej wcześniej obietnicy – wysyła do zakładu zamkniętego. Po latach w jej wspomnieniach o dziewczynie pobrzmiewają wyrzuty sumienia, próba zadośćuczynienia za złamaną niegdyś obietnicę.

"Marcja! Ach, Boże czemuż tak pragnę mówić tutaj właśnie o niej, chociaż jest mi trudno...
Chcę mówić, bo już jej nie ma. I to jest jedyny sposób, by jakoś jeszcze została. Na pewno nikt jej już dzisiaj takiej nie pamięta i nikt jej sobie takiej nie wyobraża"[2].

Kolejne teksty składające się na tom – "Zależności", "Krzyk niesłyszany", "Złoczyńcy", "Ukojenie", "Szczęście" i "Kobiety tam" – dotyczą popełnionych zbrodni i życia w więzieniu. To poruszające miniatury prozatorskie ukazujące ludzkie dramaty. Przedstawione zostają m.in. historia rodziny Opolickich i tragicznego trójkąta miłosnego (gdyby nie fakt, że wszystko zdarzyło się naprawdę, doprawdy można by pomyśleć – o ironio! – iż to kolejna powieść Nałkowskiej); wspomnienie o zabójstwie pana Liskiego, które wpędziło jego żonę w niezmywalne poczucie winy; historia wiecznie przestraszonego Wapuli, uwikłanego w zbrodnię; sprawa Pietrowa, podle wykorzystanego parobka, mszczącego swoją krzywdę za pomocą siekiery; proces Łowskich, zamieszanych w brutalne morderstwa. Pojawiają się mężczyźni, kobiety, dzieci. Skazani, winni i niewinni. Matki sprawców, krewni ofiar. Umierający więźniowie i ci, którzy jakoś potrafią się odnaleźć w więziennym życiu. Recydywiści i ci, dla których zbrodnia była czymś nagłym i nieznanym, przypadkiem (Nałkowska komentuje to tak: "na innych zbrodnia przychodzi z zewnątrz, zwala się niespodzianie, jak zwykłe nieszczęście. Nic takiego nie ma przedtem, nic takiego nie ma potem. Chwila zbrodni wystaje z życia, sterczy osobno – obca, niezrozumiała dla nich samych"[3]).

"Ściany świata" to zbiór, w którym wyraźnie widać granicę dzielącą ludzi zależnie od ich położenia, pozycji społecznej, historii. Być może tę granicę najwyraźniej widać, gdy pisarka odwiedza umierającego żebraka i bardziej niż niedola staruszka interesuje ją piękne łóżko, na którym ten leży. Nierówności społeczne często prowadzą do zbrodni. Wreszcie – świat dzieli się na więzienie (niewolę) i to, co poza nim (czyli wolność). Nałkowska o tym nie zapomina. Wie, że może wrócić do swego świata, pięknego, wymuskanego; świata, gdzie może sama o sobie stanowić; świata niemającego – być może – takich ścian, których nie dałoby się przesunąć, zburzyć. Może poznać tych, którzy siedzą za kratkami, może im próbować pomóc, ale i tak pozostaje reprezentantką innej rzeczywistości.

"Odeszłam stamtąd, jak zwykle, do mojego życia. Przeszłam jedną bramę, podwórze i kancelarię, i znowu bramę. Odjeżdżając, obejrzałam się jeszcze na te szare, długie mury. Wydawały mi się napęczniałe od żądzy, od wciąż żywej nadziei ucieczki. Każdy z nich [więźniów] zawsze o tym myśli. I to staje między nimi a nami. Po co przychodzimy, skoro nie w tym, co jest najważniejsze, chcemy im pomóc. Bez tego wszystko inne nie ma wartości. Więzienie – to możliwie największe skondensowanie, poddanie najwyższemu ciśnieniu – marzenia o wolności"[4].

To wszystko zostało ukazane z prawdziwą literacką wirtuozerią, której mógłby autorce pozazdrościć niejeden współczesny pisarz. Ile w tym kunsztu językowego, ile zacięcia psychologicznego, które wszak cechowało Nałkowską. Spójrzcie choćby na opis biednej chaty rodziny Łońskich:

"Łoński cierpiał i na pewno po prostu umierał. Chyba niewątpliwie mu współczułam. Bo przyprowadziłam doktora, który nawet nie chciał wziąć pieniędzy, przynosiłam trochę delikatniejszego jedzenia, nie chciałam kupić mu kiełbasy, chociaż to było jedyne, czego jeszcze pragnął. I myślałam nawet z jego powodu to, co należy. Dziwiłam się tej głębokiej niedoli, temu zbytecznemu, na nic niezdatnemu cierpieniu – po długich latach pracowitego, poczciwego życia, po latach mozołu, ubóstwa i żebractwa. Tak, to właśnie myślałam: co oznacza ta sprawa, jakiemu porządkowi świata jest potrzebne, aby on teraz koniecznie cierpiał długo i trudno, zanim umrze. Doprawdy, było tu o czym pomyśleć.
Po izbie chodziła Agata – wspaniała, tłusta, mleczna, nadąsana – i potrząsała w powietrzu swym krzyczącym dzieckiem. Jej piękny mąż znów był w domu, znowu niby to nie miał roboty, nie chciało mu się nigdzie iść. Siedział sobie w poprzek na łóżku, z łokciem opartym na poręczy, i wcale nie wstawał, gdy wchodziłam, tylko życzliwie kiwał mi głową. Ale Agata nawet nie powiedziała mi nigdy dzień dobry. Przychodzili tu do jej ojca, nie jej to więc była sprawa. Była zła, wiecznie pochmurna i gniewna – i pewno sama nie mogła inaczej.
Cisnęli się przecież w tej jednej izbie, jedli chyba tylko kartofle, które przez cały dzień obierała siedząca na ziemi idiotka. I w nocy nawet nie mogli spać.
– W dzień to wcale tak nie stęka i nie narzeka, dopiero w nocy – powiedziała, nie patrząc na mnie, Agata. – W nocy nikomu spać nie da, taki naprzykrzony.
Mówiła to o umierającym ojcu, zdrowa, tęga mimo tej nędzy, wielką, białą piersią karmiąca swoje dziecko. Tak, było tu o czym pomyśleć"[5].

Poruszające, prawda? Tym bardziej żałuję, że to książka właściwie nieznana. I tyle zapomnianych losów. Kto zobaczy, jak Marcja wariowała, a jej "rozszerzone oczy krzyczały swoim błękitem"[6]? Kto zobaczy, jak chłopiec z naganki niesie upolowaną kuropatwę (wyrafinowana zapowiedź późniejszej zbrodni), trzymając ją za ptasie nogi ("Ale ona jednak jeszcze żyła. W pewnej chwili, chybocząc się, tak niesiona, zdołała wyprężyć szyjkę, wygiąć jakoś ten swój łagodny łebek ku górze. Widziałam tylko jedno jej oko, nakryte białą, nagą powieką, i jej ruch – nie to protestu, nie to próby ratunku – może tylko poszukujący jakiejś najmniejszej ulgi w tym konaniu, poszukujący tylko sposobu, aby wygodnie umrzeć"[7]? Kto zobaczy, jak zrozpaczony Wapula rani się nożem? Kto będzie przy młodziutkiej Zosi, gdy ta skona na gruźlicę? Kto będzie przy bezimiennym więźniu, który doczeka uwolnienia i odjedzie z brzydkiego, posępnego dworca do domu? Kto będzie na procesie Łowskiej, tej sądowej lwicy, pełnej zimnej kurtuazji?

Literatura może ocalić od zapomnienia – tak jak Zofia Nałkowska chciała zachować w słowach nieszczęsną Marcję i innych, których historie przedstawiła w "Ścianach świata" – ale traci tę moc, jeśli sama została zapomniana.


---
[1] Zofia Nałkowska, "Opowiadania", wyd. Czytelnik, 1989, s. 96.
[2] Tamże, s. 81.
[3] Tamże, s. 112.
[4] Tamże, s. 173-174.
[5] Tamże, s. 91-92.
[6] Tamże, s. 97.
[7] Tamże, s. 127.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1453
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: