Dodany: 16.04.2010 15:22|Autor: Sylverka

Ender - Superman


Uwaga, w swojej recenzji zdradzam ważne elementy związane z treścią książki.


Po przeczytaniu pierwszej części sagi o Enderze byłam zachwycona głębokim rysem psychologicznym oraz umiejętnym budowaniem napięcia przez O.S. Carda. Oprócz tego, pokochałam samego głównego bohatera za jego mądre przemyślenia i za to, że mimo wszystko pozostał zwykłym chłopcem.

Druga część zupełnie mnie zawiodła, być może dlatego, że jest napisana w całkiem innym stylu. Czas akcji to 3000 lat po wydarzeniach opisanych w "Grze Endera". Dzieła "Królowa kopca" i "Hegemon", które Ender podpisał pseudonimem Mówca Umarłych, dały początek instytucji "Mówców", którzy zajmują się publicznym opowiadaniem o życiu zmarłych osób, nie pomijając przy tym ich niezbyt chwalebnych czynów. Pierwsza z lektur sprawiła, że ludzie stali się wielkimi sympatykami "robali", a imię ich niszczyciela jest znienawidzone w całym wszechświecie. Po 3000 lat wszyscy oczywiście są pewni, że ksenobójca nie żyje, Ender jednak dzięki dobrodziejstwom podróży międzygwiezdnych ma tylko trzydzieści kilka lat i ukrywa swoją tożsamość.

Główne miejsce akcji to kolonia Lusitania. Jedyne ludzkie miasto jest oddzielone od reszty planety specjalnym ogrodzeniem, które przekraczać mogą tylko ksenologowie, zajmujący się badaniem żyjącej w lesie obcej rasy, zwanej "prosiaczkami". Mimo długotrwałych obserwacji wciąż niewiele o nich wiadomo.

Gdy pewnego dnia prosiaczki w bestialski sposób mordują jednego z badaczy, biologista Lusitanii, skrzywdzona przez życie, zbuntowana nastolatka imieniem Novinha, wzywa na planetę Mówcę Umarłych. Ender ,widząc na ekranie komputera zdjęcie wzywającej go dziewczyny, zakochuje się od pierwszego wejrzenia i wyrusza w tygodniową podróż międzyplanetarną. Gdy dociera na miejsce, na Lusitanii minęło już 20 lat. Pani biologista jest wdową z szóstką niesfornych dzieci i już dawno temu wysłała wiadomość, że rozmyśliła się co do przybycia Mówcy. W tym czasie prosiaczki zdążyły zamordować kolejnego ksenologa i inna osoba wezwała Endera. Co więcej, zmarły mąż Novinhy nie był najbardziej kochającym ojcem i jedno z dzieci również posłało po Mówcę.

Stricte katolicka kolonia jest nastawiona przeciwko niemu, gdyż przywódcy religijni ostrzegali ich przed mówcami, jako narzędziem szatana. Jednak Ender natychmiast pozyskuje sobie sympatię całej planety, rozwiązuje wszelkie możliwe problemy i rozkochuje w sobie Novinhę oraz zdobywa miłość jej dzieci. Jego osiągnięcia są tak wspaniałe, że aż żałosne. Co więcej, autor obraża inteligencję czytelnika kilkakrotnie powtarzając podane już wcześniej informacje, które on sam uważa za skomplikowane. Akcja ciągnie się jak żółw i chwilami ma się ochotę odłożyć książkę i już do niej nie wracać.

Przeczytałam do końca, ale nie było warto. Zaczęłam trzecią część sagi, ale skapitulowałam. Nie chcę psuć sobie dobrego wrażenia z "Gry Endera". Niech "Mówca Umarłych" pozostanie tylko złym snem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7522
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: Bebson 27.12.2010 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga, w swojej recenzji ... | Sylverka
Z bólem w sercu, ale zgadzam się z powyższą recenzją. "Gra endera", jest tak jak "Diuna" książką kompletną, gdzie próby reanimacji przynoszą efekt ekshumacji połączonej z profanacją.

Czytając Mówcę systematycznie liczyłem strony, modląc się momentami o jakikolwiek zwrot akcji. Pierwsze co rzuciło mi się na oczy, to fetysz autora na motyw kolonizacji/konkwistadorów . Czytałem wcześniej "Badaczy czasu" ( również Carda, ponadto równie mdłych ), i powiem jedno - Mówca jest jego idealną kopią, tylko sosu S-f jest więcej.

Problemy podejmowane przez autora zaprawdę zacnymi są, jednak prezentacja ich przyprawia o mdłości. W moim odczuciu po napisaniu "Gry Endera" Card wypalił się. Jest styl, klimat, pomysł, ale brakuje środków aby to wszystko pięknie połączyć i przyrządzić. Sugerując się wysoką oceną na biblionetce sądziłem, że na pewno zakończenie jest petardą, skoro treść jest tak przeciętna.

Kończąc książkę poczułem się oszukany, a może ściślej okradziony. Czas poświęcony na jej czytanie mogłem wypełnić lekturą znacznie lepszych pozycji. Żałuję tylko, że nie wziąłem sobie do serca powyższej recenzji. Książka ta to z grubsza tanie moralizatorstwo, okraszone słomianymi dramatami bohaterów. Ja tego nie kupuję, tak jak przedmówca wspomniał, potraktuję to jak zły sen. Jeśli zależy wam zatem na zachowaniu dobrego wrażenie po panu Cardzie, od Mówcy trzymajcie się z daleka.

Morał z tego krótki i niektórym znany, oceniaj książki mądrze by ktoś nie poczuł się oszukany ; )

Nie będę się już pastwił, gdyż to nie po Bożemu a i do końca książki dobrnąłem. Za Korzeniaka i spółkę 4 zostawiam.


ps. Na deser kpina ze strony wydawcy ( Nowa Fantastyka ). Książka jest wydana tragicznie, czcionka nadaje się jedynie pod mikroskop elektronowy. Przewracając ostatnią stronę, natrafiłem na taką oto reklamę : " DUŻE LITERY to seria dla każdego ... ". Mam nieodparte wrażenie, że redaktor pękał ze śmiechu dodając tę reklamę akurat w tym miejscu.




Użytkownik: rishta 27.03.2011 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Z bólem w sercu, ale zga... | Bebson
Takie bzdury jak te i wyżej może wypisywać jedynie ktoś, kto nie rozumie intencji autora.

Z przedmowy:
"Speaker for the Deadis a sequel, but it didn't begin life that way--and you don't have to read it that way, either. It was my intention all along for Speaker to be able to stand alone, for it to make sense whether you have read Ender's Game or not. Indeed, in my mind this was the "real" book, if I hadn't been trying
to write Speaker for the Dead back in I983, there would never have been a novel version of Ender's Game at all."
Użytkownik: jakozak 27.03.2011 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Takie bzdury jak te i wyż... | rishta
Nie mamy co do tego wątpliwości, że jesteś najmądrzejsza na świecie, ale zostaw sobie to mądrzenie dla siebie. Tu się rozmawia o książkach, a nie krytykuje osoby rozmawiające. To jest strona dla ludzi kulturalnych.
Użytkownik: rishta 27.03.2011 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mamy co do tego wątpl... | jakozak
Po pierwsze, przynajmniej umiem czytać. Po drugie skrytykowałem komentarz a nie osobę, a po trzecie przytoczyłem wypowiedź samego autora w tej kwestii. Jedynym atakiem personalnym tutaj była Twoja wypowiedź, "kozaku".
Użytkownik: Marylek 27.03.2011 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Po pierwsze, przynajmniej... | rishta
"Takie bzdury jak te i wyżej może wypisywać jedynie ktoś, kto nie rozumie intencji autora."

1) Słowo "bzdury" komplementem nie jest. Jeśli piszesz, że "ktoś" wypisuje bzdury, to - w moim rozumieniu - nie tyle tego "kogoś" krytykujesz, co atakujesz grubym słowem. Autora komentarza, personalnie, a nie sam komentarz.

2) Nikt nie rozumie intencji autora. Na tym polega sztuka interpretacji, żeby wyjść poza oczywiste intencje i czegoś się doszukiwać. Zdarza się, że autor sam jest zdziwiony tym, co czytelnicy znaleźli w jego tekstach. Czasem też tym, że czegoś nie znaleźli. Czytelnik ma prawo do własnej oceny dzieła.

3) To jest polski portal. Nie mamy obowiązku znać języków obcych. Skoro przytaczasz fragment, który - Twoim zdaniem - jest polemiczny w stosunku do recenzji, bądź uprzejmy uprzystępnić go w pełni czyli przetłumaczyć na używany tu i obowiązujący język polski.

Istnieje angielskojęzyczna wersja Biblionetki, gdzie robić tego nie musisz.
Użytkownik: rishta 19.11.2011 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: "Takie bzdury jak te i wy... | Marylek
"1) Słowo "bzdury" komplementem nie jest. Jeśli piszesz, że "ktoś" wypisuje bzdury, to - w moim rozumieniu - nie tyle tego "kogoś" krytykujesz, co atakujesz grubym słowem. Autora komentarza, personalnie, a nie sam komentarz."
Nawet, gdyby to, co piszesz miało sens, to autor komentarza zasługuje na wyśmianie, ale o tym później.

"2) Nikt nie rozumie intencji autora. Na tym polega sztuka interpretacji, żeby wyjść poza oczywiste intencje i czegoś się doszukiwać."
Teraz chrzanisz zupełnie bez sensu. Autor pisze po to, aby coś przekazać. Jeśli czytelnik tego nie zrozumiał, to znaczy, że czyta, żeby tylko poprzewracać kartki, czyli traci czas, albo że jest matołem. Interpretować w ten sposób, jak Ty to widzisz, można takie dyrdymały jak "biblia". Co do jawnych intencji autora, to podał je w przedmowie. Koniec dyskusji.

"3) Nie mamy obowiązku znać języków obcych."
Jest taka stronka: "translate.google.com". Wyuczona bezradność to nic chwalebnego.

A teraz wróćmy do "czytelnika", który "zrecenzował" książkę. Oprócz tego, że wysiłku intelektualnego w przeczytanie i "recenzję" (która na miano recenzji nie zasługuje) nie włożył, to jeszcze chrzani wyssane z palucha lewej stopy dyrdymały:
"Czytałem wcześniej "Badaczy czasu" ( również Carda, ponadto równie mdłych ), i powiem jedno - Mówca jest jego idealną kopią, tylko sosu S-f jest więcej."
Otóż "Badaczy czasu" Card napisał 10 lat po "Mówcy umarłych." Żeby się brać za recenzję, _należy_ znać m.in. twórczość autora i cechy gatunku. W przeciwnym wypadku można zrobić z siebie kretyna, jak SylverKa.
Użytkownik: Marylek 19.11.2011 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "1) Słowo "bzdury" komple... | rishta
"BiblioNETka.pl służy wymianie poglądów i opinii na tematy dotyczące książek i czytelnictwa.
Dyskusje dotyczą książek i ich autorów, a nie osób czytających i recenzujących książki."

To jest fragment regulaminu serwisu, który zaakceptowałeś logując się tutaj. Całość tu: www.biblionetka.pl/...

W związku z powyższym WYPRASZAM SOBIE używanie tak w stosunku do mnie, jak i do kogokolwiek innego tutaj, sformułowań typu: "matoł", "dyrdymały", "chrzani", "kretyn", jak również sugerowanie, że "autor komentarza zasługuje na wyśmianie".

EOT.
Użytkownik: rishta 19.11.2011 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "BiblioNETka.pl służy wym... | Marylek
Trzeba było nie robić osobistych wycieczek W STOSUNKU DO MNIE, kiedy pisałem na temat.
Użytkownik: jakozak 19.11.2011 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "BiblioNETka.pl służy wym... | Marylek
Marylku, nie denerwuj się. :-) Jest opcja: Ignoruj. Ja już dawno zignorowałam tego kogoś. Dziś tylko na moment odblokowałam, bo byłam ciekawa, co Cie tak zbulwersowało.
Świat jest za piękny, żeby się przejmować czymś tak błahym
Użytkownik: Marylek 19.11.2011 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, nie denerwuj się... | jakozak
Ja też zignorowałam, na tym poziomie nie rozmawiam. Ale zrobiłam to dopiero dziś. Zawsze się staram dać jakąś szansę, mimo wszystko, ale nie zawsze warto, jak widać. Masz całkowitą rację, szkoda czasu, szkoda życia. :)
Użytkownik: SC10n 02.03.2012 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Z bólem w sercu, ale zga... | Bebson
Podpisuje się pod tym komentarzem obiema mackami. Zdecydowanie lepiej Grę Endera zakończyć na Grze Endera.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: