Ot, poradnik
Książkę wydała oficyna „Studio Emka”, która na ostatniej stronie podaje wykaz wydanych przez siebie książek. I cóż tam znajduję? Poradniki: „Moc pozytywnego myślenia”, „Jestem dobry”, „Sukces? Trzeba tylko chcieć”, i inne, o podobnych tytułach. Szukałem na tej liście książki z opisem prostego sposobu zarobienia pierwszego miliona (bo wiadomym jest, że następne to już same się zarabiają), ale nie znalazłem.
Czytając „Jak Proust może zmienić Twoje życie”, chwilami miałem wrażenie czytania jakiegoś amerykańskiego poradnika w rodzaju tych, które zdradzają tajemnice bycia lubianym przez wszystkich. „Jak osiągnąć szczęście w miłości” – to tytuł jednego z rozdziałów. Takie proste! „Studium to bowiem prezentuje nader oryginalne, chciałoby się powiedzieć – wręcz „użytkowe” ujęcie interpretacyjne dzieła Prousta...”[1] – to słowa tłumacza książki. Powiedzmy, że bardziej użytkowe, niż oryginalne. Nieliczne celne myśli autora nie są myślami, które w sposób twórczy wyjaśniają Prousta; są one zwykłym powtórzeniem tego, co zawarte jest w jego dziele, i mogą tylko świadczyć o przeczytaniu „W poszukiwaniu”, ale czy ten fakt wystarczy, aby podjąć się napisania książki o Francuzie? Myśli Bottona są urwane, nie w pełni rozwinięte. Chwaląc u Prousta brak pośpiechu, pisze tak, jakby sam gnał po powierzchni swoich myśli, na koniec zostawiając czytelnika z uczuciem niesmaku, wrażeniem pobieżności, albo i wręcz bylejakości swoich wywodów.
Autor tego poradnika „wyjaśnia” nam powody krytykowania przez Prousta metody Sainte-Beuve'a (po szczegóły odsyłam do „Pamięci i stylu”), pisząc o artystach, których życie jest obrazem nędzy, rozpaczy i głupoty! Nie jest to jedyny w tej książce przykład zdań zawierających myśli, czy też porównania, budzące zażenowanie – bo jak inaczej nazwać stwierdzenie autora o skłonności widzenia w bohaterach starożytnych dzieł „egzotycznych kaczorków pływających po ogrodowej sadzawce w miejskim Zoo”?[2] Albo takie zdanie: „Madame Proust kochała syna z żarliwością, która najodporniejszego kochanka przyprawiałaby o zażenowanie...”[3]. No właśnie: zażenowanie. A może to jest ta wspomniana w tekście umieszczonym na okładce książki próbka elegancji i subtelnego humoru? Subtelności, do której ja, dinozaur z innej epoki, po prostu nie dorastam? Całkiem możliwe, wszak jego książki wydano w kilkunastu językach.
Jednakże ten poradnik ma swoje dobre strony: wśród moralizatorskich słów autora znaleźć można rzetelnie uporządkowane myśli zawierające trafne spostrzeżenia wyniesione z lektury powieści, jak na przykład te o zdobywaniu życiowej mądrości, albo o właściwym Proustowi sposobie patrzenia na przedmioty. Także jego praktyczne widzenie dzieła Prousta może być ciekawe – właśnie ze względu na inną perspektywę patrzenia – dla czytelnika.
W książce znalazłem też perełkę, a mianowicie cytat z książki Ruskina – niestety, autor nie podaje, z jakiej – z opisem wody kłębiącej się wokół kamieni wystających z nurtu górskiego strumienia. Dla miłośników Prousta nieznających książek Ruskina jest to ważny cytat, bo pozwalający wyobrazić sobie, czym była dla młodego Prousta ich lektura, a tym samym lepiej zrozumieć jego fascynacje mistrzem z Anglii.
Uwadze – i zastanowieniu – czytelników polecam post scriptum tłumacza, w którym dzieli się z nami ciekawą myślą o tłumaczeniu tytułu cyklu powieściowego Prousta, myślą, która na pewno niejednemu z nas, czytelników tego dzieła, przyszła do głowy, ale – tak było u mnie – została niedoceniona.
Książkę zamyka rozdział zatytułowany „Zdanie z Prousta”, o treści zgodnej z tytułem: jest nią jedno zdanie z „Uwięzionej” (ze strony 252, w wydaniu Prószyńskiego i S-ki), ale w innym tłumaczeniu. Zdanie rozciągnięte na ponad stronę, a opisujące salon pani Verdurin, zapamiętałem z powodu zawartej w nim prawdy, nad którą zastanawiałem się, pisząc tekst o „Uwięzionej”. Meble, drobiazgi leżące na nich, kwiaty, obraz na ścianie - przedmioty, wśród których żyjemy, a na które tak mało na ogół zwracamy uwagi, nasycane tajemną aurą - emanacją naszej duchowości, naszym życiem, którego były świadkami i chociaż biernymi, to jednak uczestnikami, stają się w ten sposób nam bliskie, by później, oddając to, co wzięły od nas, stać się cząstką naszych wspomnień, naszego życia.
-----
[1] Alain de Botton, „Jak Proust może zmienić twoje życie”, tłum. Wacław Sadkowski, wyd. Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa, 1998, str. 195.
[2] Tamże, str. 30.
[3] Tamże, str. 54.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.