Niedobrzy aniołowie,
Stajenkę zaplamicie,
Skrzydła wasze skrwawione,
Srebrne a postrzępione.
Matko, lecimy światem,
Czerwona ziemi rosa
Skrzydła nasze obmyła,
Rdzą skrzydła poznaczyła.
Niedobrzy aniołowie,
Dzieciątko przestraszycie,
Spadła dziecku na czoło
Kropla krwi ciemną smołą.
Matko, patrz co się dzieje,
Kropla blaskiem jaśnieje,
Z czoła dziecka powstaje,
Świeci na wszystkie kraje.
Matko, patrz co się dzieje,
Blaskiem w niebie jaśnieje,
Nad głuchą nocą ziemską
Jest gwiazdą betlejemską.
Gloria, gloria in exelsis Deo
Zapraszam do konkursu pod tytułem "Anioł w literaturze".
Temat jest wymyślony przez Verdianę i to ona miała przeprowadzić konkurs, ale tak się złożyło, że nie może. Większość fragmentów wyszukałem ja, ale są i takie wyszukane przez Verdianę, Gosię, moją mamę i tatę. Uprzedzam więc od razu, że nie wszystkie mam ocenione.
Fragmentów jest więcej niż zazwyczaj. Mamy okres świąteczny, to i więcej czasu będzie na myślenie i to w rodzinnym gronie. (Taaaak... to jest bardzo dobra wymówka. Bo bardziej powodem jest to, że znalazłem tyle ciekawych fragmentów, że nie wiedziałem które wyrzucić :) a i tak jeszcze trochę zostało nie wykorzystanych. A Bogna się zgodziła.) Za to na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Jest trochę łatwych fragmentów, ale i jest parę orzeszków.
Tradycyjnie po jednym punkcie za autora i tytuł. Mamy 30 fragmentów więc do zdobycia jest 59 punktów. Dlaczego, to się okaże przy jednym fragmencie :). Pozakonkursowym pytaniem jest autor kolędy z motta. W przypadku równej ilości punktów o kolejności miejsc na chórach anielskich będzie decydować data zdobycia ostatniego punktu.
Odpowiedzi przysyłajcie na adres [...]
do 28 grudnia (czwartek) do północy.
Podpowiedzi są w zasadzie dopuszczalne jeżeli będą na anielskim (wysokim) poziomie. Nie wolno zdradzać na forum, co kto czytał lub nie, a podpowiedzi powinny się tyczyć bardziej treści książki niż jej tytułu czy autora (w tym jego narodowości). Oficjalne podpowiedzi może też się pojawią. Można też przy okazji spotkań świątecznych zasięgać opinii krewnych i znajomych (no, może lepiej, żeby to nie był wujek Gugiel :) ).
No i pamiętajcie o naczelnej zasadzie konkursów "Wszystko co piszesz może zostać użyte przeciw tobie" :) czyli może trafić (anonimowo) do podsumowania konkursu. Wszelakie opinie o fragmentach, sposobach dojścia do rozwiązania itd. będą mile widziane.
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
1.
I wziął Anioł kadzielnicę i napełnił ją ogniem z ołtarza, i zrzucił ją na ziemię, i stały się głosy i gromy, i błyskawice, i trzęsienie ziemi. A onych siedm Aniołów, którzy mieli siedm trąb, nagotowało się, aby trąbili. I zatrąbił pierwszy Anioł i stał się grad i ogień zmieszany ze krwią; i zrzucono to na ziemię, a trzecia część drzew zgorzała i wszelka trawa zielona spalona jest. Potem zatrąbił wtóry Anioł, a jakoby góra wielka ogniem pałająca wrzucona jest w morze i obrócona jest w krew trzecia część morza. I pozdychała w morzu trzecia część rzeczy stworzonych, które miały duszę i trzecia część okrętów zginęła. I zatrąbił trzeci Anioł i spadła z nieba gwiazda wielka, gorejąca jako pochodnia, i upadła na trzecią część rzek i na źródła wód.
2.
- Czy nie słyszałeś siedmiu trąb?
- Dlaczego siedmiu trąb?
- Nie słyszałeś, jak umarło tamto chłopię, (...)? Pierwszy anioł zatrąbił i powstał grad i ogień zmieszany z krwią. I drugi anioł zatrąbił, i trzecia część morza stała się krwią... Czyż nie w morzu krwi zginęło drugie chłopię? Czekaj na trzecią trąbę! Umrze trzecia część stworzeń żyjących w morzu. Bóg zsyła na nas karę. Cały świat wokół opactwa ogarnięty jest przez herezję, a powiedzieli mi, że na stolcu rzymskim zasiadł przewrotny papież, który używa hostii do praktyk nekromanckich i żywi nimi swoje mureny...
3.
Śmiertelnie znużona zasnęła matka. Czasem usypiające jej serce zrywało się jak spłoszony w gnieździe i zalękły ptak: zakwiliło cichutko i znowu w słodką zapadało niemoc.
Kiedy się zaś na ziemi uczyniło tak cicho, że słychać było jedynie szelest obłoków, co szukając zaginionego słońca, odlatywały złotymi jego śladami za morze, kiedy, oprócz gwiazd, żadnych nie było widać świateł, wtedy się stała rzecz z dziwnych najdziwniejsza: jak wielki śnieżnobiały ptak spłynął od niebiosów wspaniały anioł, okrążył pólko szerokim lotem i zstąpił na ziemię. Podszedł cichutko do śpiącej, słuchał przez chwilę bacznie jej oddechu i uśmiechnął się dobrotliwie. Przymknął niebieskie oczy i wyglądał tak, jakby coś sobie przypomniał. Rozejrzał się potem ciekawie po ziemi i słodkim witał ją uśmiechem. I tak uśmiechnięty, leciutko, aby nie zbudzić śpiącej, zdjął z niej postronki, założył je sobie na piersi i jak skrzydlaty biały rumak począł wlec po grudzie bronę, mocny i potężny...
4.
Usiądź, córko – powiedział i uspokój się. Każdy z nas ma swój krzyż na ramionach i dźwigać go musi po grób. Będę może mógł natchnąć cię lepszą myślą. Nikt z nas, chociaż czuje może czasem inaczej – tu westchnął – nie jest sam na świecie. Ma najlepszego towarzysza przy sobie i może Go wezwać w każdej chwili i otworzyć przed nim swoje jestestwo. Nikt nie jest samotny na świecie, siostro, nikt! – podnosząc nagle głos zawołał ksiądz S. Opiekun nasz i towarzysz, Pan nasz i Ojciec jest zawsze z nami! A przy tym iluż On nam zsyła pocieszycieli? Patroni twoi najświętsi, których sobie obrałaś, najświętsi aniołowie, czyż to nie najlepsi opiekunowie modłów naszych? A pośród nich ten, co nam jest przydany, aby stał przy nas od kolebki do grobu, Anioł Stróż...
5.
Nie było wiatru, ale drzewo ze współczucia roniło kwiaty na jego zaplątane w ciernie włosy i na zakrwawione ręce. Gdy wśród tego morza świergotu starał się przypomnieć sobie kim jest i gdzie się znajduje, powietrze zawirowało i stanął przed nim anioł... W tym samym momencie wstał dzień.
Widział już wiele aniołów i we śnie, i na jawie, ale takiego jak ten - nigdy dotąd. Cóż za ciepła, ludzka uroda, jaki miękki, puszysty meszek na górnej wardze i policzkach! Oczy zerkały bystro i namiętnie, jak u zakochanego chłopca. Ciało miał twarde i giętkie; niepokojący, sinoczarny meszek porastał mu nogi do łydek aż po krągłe uda, a spod pach wydobywał się słodki zapach ludzkiego potu. X. był zmieszany.
- Kim jesteś? - zapytał z bijącym sercem.
Anioł uśmiechnął się i cała jego twarz wypełniła się słodyczą, jak twarz człowieka. Złożył swe duże zielone skrzydła, jak gdyby nie chciał zbytnio wystraszyć X.
- Jestem taki sam jak ty - odparł. - To ja, twój anioł stróż. Nie upadaj na duchu.
Głos miał głęboki i pieszczotliwy, pełen współczucia i znajomy - ludzki. Głosy aniołów, które X. do tej pory słyszał, były zawsze surowe i karcące. Uradowany, spojrzał błagalnie na anioła, czekając aż znowu przemówi.
Anioł wyczuł to i z uśmiechem spełnił życzenie człowieka.
6.
Zeszła i siadła pod drzewem. Powieki opadały jej na oczy. Przez chwilę myślała, że po białości śniegowej matula idzie ku niej od strony cmentarza. Nikt nie szedł. Dziecko było jednak pewne, że ktoś przyjść musi. Kto? - Anioł. (...). - Marysia znała go. W chałupie u matuli był jeden malowany z "leliją" w ręku i ze skrzydłami. Przyjdzie niezawodnie. Złódź jakoś zaczyna szemrać mocniej. To może jego skrzydła strącają więcej kropel. - Cicho! Istotnie ktoś idzie; śnieg, choć miękki, szeleści wyraźnie, kroki zbliżają się i zbliżają ciche, ale szybkie. Dziecko podnosi z ufnością senne powieki.
7.
Pewnej nocy spotyka pod mostem mężczyznę. Piją razem wódkę, którą mężczyzna trzyma w brązowej papierowej torbie. A ponieważ anioł jest pijany, samotny i zły na Boga i ponieważ, nie zdając sobie nawet z tego sprawy, czuje znaną ludziom potrzebę zwierzenia się, wyjawia mężczyźnie całą prawdę: jest aniołem. Mężczyzna nie wierzy, lecz anioł upiera się. Mężczyzna prosi go, by mu to udowodnił. Mimo panującego zimna anioł unosi więc koszulę i pokazuje mężczyźnie idealne koło na piersiach, znak anioła. To jednak nic mężczyźnie nie mówi, nie ma pojęcia o znakach aniołów, mówi więc: Pokaż mi co , co może zrobić Bóg. Anioł, naiwny jak wszystkie anioły, wskazuje palcem mężczyznę. Ten, uważając, że to kłamstwo, wymierza aniołowi cios w żołądek i zrzuca go z mola w ciemny nurt rzeki. I anioł tonie, bo wiadomo, że anioły nie umieją pływać.
8.
M. nic nie mówił, ale czuł, że od tej doliny dalej poprowadzi ich anioł. Wierzył w anioły. Widywał je w snach i modlitwach. Jako dziecko zobaczył drewnianą figurę anioła z piękną i gładką twarzą hermafrodyty, i odtąd już wiedział, że świat pełen jest sił, które przybierają dla oczu ludzi twarze takich istot. Wyczulił się na obecność i piękno aniołów. W ważnych i znaczących chwilach w życiu czuł delikatne poruszenia powietrza i wydawało mu się nawet, że słyszy szelest anielskich skrzydeł. Bo niewątpliwie anioły miały skrzydła. Machały nimi powoli i dostojnie, przelatując przez świat, i zjawiały się zawsze tam, gdzie ludzie przez modlitwę, cierpienie, miłość czy nawet zwykłe zagapienie dotykali podwojów innego świata. Kiedy oczy zasnuwały się bez powodu smutkiem albo nieokreśloną tęsknotą, kiedy zwykła przestrzeń wydłużała się w nieskończone labirynty, kiedy czas wirował, a potem stawał w miejscu, wtedy M. był pewien, że gdzieś w pobliżu przelatuje anioł.
9.
Jedną z postaci często obecnych w jej snach był Zachariasz, anioł ubrany zawsze na czarno i widziany zawsze w towarzystwie ciemnego kota o żółtych oczach i oddechu przesiąkniętym wonią siarki. Zachariasz wiedział wszystko: obwieścił jej dzień i godzinę śmierci wuja Venencia, akwizytora maści wszelakich i wód święconych. Wyjawił miejsce w którym matka J., kobieta nader pobożna, by nie rzec dewotka, ukrywała plik listów od roznamiętnionego studenta medycyny, może i biednego, ale nieźle wprowadzonego w arkana anatomii, i w którego sypialni na ulicy Santa Maria odkryła awansem drzwi do raju. Wywróżył, że w jej brzuchu tkwi zło, zmarła dusza, bardzo jej niechętna, i że zazna miłości z jednym tylko mężczyzną, miłości egoistycznej i jałowej, która złamie jej serce na pół. Przepowiedział, że za swego życia zobaczy, jak będzie umierać wszystko co pokocha, i że zanim trafi do nieba, odwiedzi piekło. Gdy nadszedł dzień jej pierwszej menstruacji, Zachariasz i jego siarkowy kot zniknęli z jej snów, ale przez wiele lat J. miała wspominać wizyty anioła w czerni ze łzami w oczach, spełniły się bowiem wszystkie jego przepowiednie.
10.
Popijał z butelki, a jego piękny głos niósł się nad dolinami. Ojciec też próbował śpiewać, ale strach silniejszy od trzydziestostopniowego mrozu przenikał go na wskroś – cień tego strachu miał w nim zostać na zawsze. Wtedy, w wigilijną noc roku 1932 albo 1933, mój dziewięcio- albo dziesięcioletni ojciec bał się, że zza węgła wynurzy się spieszący do Betlejem anioł. Bał się, że gdzieś bardzo blisko jest anioł, co pomylił drogę albo postanowił na chwilę odpocząć od lotu. W wigilijną noc niebo pełne było aniołów lecących koszącym jak jaskółki lotem, aniołowie w tę noc stali na polach, przelatywali nad dachami, nieraz było słychać szum skrzydeł i chóralny śpiew. Ojciec bał się, bo był pewien, że X. strzeli do anioła. Zaraz wyjdą za róg domu, tam pokaże im się stojąca pod ośnieżoną jabłonią białoskrzydła istota i mój dziadek bez namysłu zerwie z ramienia broń, i prawie bez celowania wystrzeli, i trafi. I na skrzydle anioła pokaże się jedna, tylko jedna kropla krwi, i ta jedna kropla mieć będzie taką moc, że jak spadnie na ziemię, wszystko się zapali i wszystko spłonie. Wszystko się zapali, nawet śnieg. Ale przeszli cały plac i cały sad za domem i nic się nie zdarzyło, strach powoli ustępował, ruchy X. robiły się coraz ospalsze, już nie śpiewał, już nie szukał sprawcy zła, którego należy zabić. Wracał do swojej lodowatej izby, stawiał na podłodze przy żelaznym łóżku butelkę, zasypiał.
11.
- Jak sądzisz, czy aniołowie są wewnętrznie niezaangażowani?
Chłopak myślał przez chwilę.
- Tak - odparł wreszcie.
- Ale czy nie są zdolni do miłości? - zapytał wampir. -Czyż nie spoglądają w oblicze Boga z całkowitym oddaniem i miłością?
Chłopak znów zastanowił się.
- Miłością lub uwielbieniem i adoracją - odrzekł po chwili.
- Co za różnica? - zapytał wampir w zadumaniu. - Co za różnica?
Z całą pewnością nie czekał na odpowiedź.
- Aniołowie odczuwają miłość, dumę... dumę, a może zarozumiałość z powodu upadku swych braci... i nienawiść. Silne przemożne uczucie osób niezaangażowanych w życie, w których uczucie i wola to jedno - powiedział w końcu. Wpatrywał się teraz nieruchomo w blat stołu, jak gdyby ponownie zastanawiał się nad całym tym problemem i niezupełnie był zadowolony ze swych konkluzji. -Odczuwałem w stosunku do B. ... coś bardzo silnego, silne uczucie, co prawda, nie najsilniejsze, o jakim wiem, że istnieje pośród istot ludzkich - znów spoglądał na chłopaka -ale bardzo silne. B. była dla mnie, na swój sposób, idealną istotą ludzką...
12.
Ale ten niеduży mężczyznа w błękitnуm surduсie nagle pо prоstu tam był, jakby wyrósł spоd ziemi, z małą flаszeczką w ręku, którą оdkоrkоwał. Tо była pierwsza rzecz, jaką sоbie mоgli przypоmnieć: że ktоś stał i оdkоrkоwywał flaszeczkę. A pоtem spryskał się zawartоścią flaszeczki, jеszcze i jeszcze raz, i nagle оbjawił się w łunie prоmiennej pięknоści.
Na mоment cоfnęli się ze zgrоzą i zdumieniem. Ale w tym samym mоmencie wiedzieli już, że cоfają się tylkо jak gdyby dla nabrania rоzpędu, że zgrоza przeradza się w pоżądanie, zdumiеnie w ekstazę. Czuli, że cоś ciągnie ich dо tej anielskiej pоstaci. Szła оd niegо jakaś siła ssąca, pоtężna jak wiеlki przypływ, którеmu nikt nie mógł się оprzeć, tym bardziеj że nikt nie chciał się оpierać, gdyż fala pоdmyła ich wоlę i pоrwała ze sоbą: ku niemu.
Dwadziеścia, trzydzieści оsób оtоczyłо gо kоłem, i kоłо zacieśniałо się cоraz bardziej. Wkrótce nie miеścili się już wszyscy w kręgu, pоczęli się tłоczyć, rоzpychać, napiеrać, każdy chciał znalеźć się jak najbliżej centrum.
A pоtem w jednej chwili prysły wszеlkie hamulcе, krąg pękł. Runęli ku aniоłоwi, rzucili się na niegо, pоwalili na ziemię. Każdy chciał gо dоtknąć, każdy chciał uszczknąć chоciaż kawałek, piórkо, skrzydełkо, jedną iskrę bijącegо оdeń оgnia. Zdarli z niegо ubranie, wydarli włоsy z głоwy, оdarli ciałо ze skóry, szarpali gо, wbijali paznоkcie i zęby w ciałо, оpadli gо jak hieny.
13.
Już ledwie kilka stopni miał do zejścia, gdy spostrzegł w sieni brzeg niebieskiej sukni wystający z otwartych drzwi kuchennych i usłyszał głos panny H., która mówiła z uniesieniem:
- Ach Mina! Mina! Cóż to za kawaler! Jeszczem jak żyje takiego nie widziała! A toć to anioł z nieba!
- E! Co mi za anioł z wąsami? – sarknęła w głębi kuchni Wilhelmina. – I taki na gębie osmalony, jakby z diabłami w piekle przy smole kucharował.
- Ach nie gadaj tak, Mina...powiadam ci, anioł! A jaki galant w dyskursie. Bo przyszło i do dyskursu. Ja chciałam jeno mu się przypatrzeć, więc wyleciałam na schody. A on tu z dobrodziejem zaczyna iść na górę. Więc ja, hyc, uciekam. A oni precz coraz wyżej aż pod dach. Jak mnie tam przyparli do ściany, tak już i nie było gdzie uciekać.
14.
Bóg, promień duszy wcielił w nieskończone twory,
Dusza się rozprysnęła na uczuć kolory,
Z których pięć, wzięło zmysły cielesne za sługi,
Inne zagasły w nicość... ale jest świat drugi!
Tam z uczuć razem zlanych wstanie anioł biały,
Mniejszy może niż człowiek, atom, środek koła
Rozpryśnionych promieni; ale jasny cały,
I plam ludzkich nie będzie na sercu anioła.
Nieskończoności zmysłem dusza się pomnoży,
Bóg aniołowi oczy na przyszłość otworzy,
Aż przestanie zaglądać w ciemną wspomnień trumnę.
Bóg mu pod nogi światła wywróci kolumnę,
Po niej gwiazd mirijady zapali i słońca;
Anioł je przejrzy wzrokiem nadziei do końca,
I do gwiazdy podobny, będzie w przyszłość płynął...
O! duch mój chce się wyrwać! już pióra rozwinął.
Dusza z ust zapalonych leci w błękit nieba...
(Opuszcza ręce i z rozpaczą:)
Na jednego anioła dwóch dusz ziemskich trzeba!...
15.
- Ile pan chce za tego anioła? - wtrącił taksówkarz.
- Mówiłem już, że on nie jest na sprzedaż.
- Myślę, że niewielu jest teraz ludzi, którzy potrafią tak rzeźbić w kamieniu - wtrąciłem.
- Mam siostrzeńca, który to potrafi - powiedział Breed. - Syna Asy. Zapowiadał się na wybitnego uczonego, ale kiedy zrzucono bombę na Hiroszimę, chłopak zostawił wszystko, upił się, a potem przyszedł tutaj i powiedział, że chce pracować jako kamieniarz.
- I pracuje u pana do teraz?
- Jest rzeźbiarzem w Rzymie.
- Gdyby zaproponować panu odpowiednią sumę, na pewno by go pan sprzedał, co?
- Możliwe. Ale musiałoby to być rzeczywiście dużo.
- Gdzie się umieszcza nazwisko na czymś takim? - dopytywał się taksówkarz.
- Tam już jest nazwisko, na podstawie. Nie widzieliśmy napisu, gdyż zasłaniały go cedrowe gałęzie.
- Czy nie został odebrany? - zaciekawiłem się.
- Nigdy nie został zapłacony. To cała historia. Pewien niemiecki imigrant wybierał się na Zachód i tutaj, w Ilium, jego żona zmarła na ospę. Zamówił tego anioła na jej grób i pokazał pradziadkowi, że ma pieniądze. Potem jednak obrabowano go, zabierając mu wszystko co do centa. Jedyną rzeczą, jaka mu pozostała na świecie, był kawałek ziemi w stanie Indiana, którego nigdy nie widział na oczy. Ruszył więc tam obiecując, że wróci i wykupi tego anioła.
16.
Żył sobie kiedyś pewien naukowiec, który posiadał sztukę tworzenia swoich kopii w tak doskonały sposób, że niemożliwe było odróżnienie tworu od oryginału. Kiedyś dowiedział się, że poszukuje go Anioł Śmierci, a więc stworzył tuzin swoich kopii. Anioł był w kłopocie nie wiedząc, który z trzynastu okazów przed nim stojących jest poszukiwanym naukowcem: zostawił je więc i powrócił do nieba.
Jednak nie porzucił ich na długo, bowiem będąc znawcą ludzkiej natury wymyślił coś sprytnego. Wrócił na ziemię i rzekł: „Musi pan być geniuszem, by potrafić stworzyć tak perfekcyjne kopie samego siebie, lecz zauważyłęm pewną niedoskonałość w pańskim dziele: taką małą wadę”.
Naukowiec zerwał się na równe nogi i wykrzyknął „To niemożliwe. Gdzie jest ta wada?”
„Tutaj”, odparł Anioł, zabierając naukowca spośród jego kopii i unosząc go z sobą.
17.
Niekiedy wieczorem, po zachodzie słońca, stary muzyk siadał z dziećmi i przyciszonym głosem, by nie spłoszyć duchów, które wywoływał, opowiadał im piękne a straszne legendy Północy. ......
We wszystkich jego opowieściach występował zawsze Anioł Muzyki. Dzieci bez końca wypytywały, kim jest ów tajemniczy duch, a stary muzyk odpowiadał, że nie ma prawdziwego artysty na świecie, któremu by się Anioł Muzyki choć raz nie ukazał... Czasem przybywa już do kołyski dziecka, a niekiedy później, o wiele później. Jest niewidzialny, lecz daje się słyszeć duszom wybranym. Zjawia się w chwili najmniej oczekiwanej, a wówczas rozlegają się w uszach melodie cudne, nieziemskie, i śpiewa głos jakiś, którego nikt nie jest w stanie zapomnieć, jeśli go raz usłyszał. Osoby nawiedzone przez Anioła płoną wewnętrznym ogniem, wokoło zaś mówi się o nich, że są geniuszami.
Mała Krystyna pytała ojca, czy słyszał Anioła, ale on trząsł smutno głową i odpowiadał:
- Ty go kiedyś usłyszysz. Gdy umrę i pójdę do nieba, przyślę ci go, obiecuję!
18.
Z przyległego pokoju, a raczej z przepysznej pałacowej komnaty buchnęło jaskrawe światło, zalewając salę, gdzie M. konał tak spokojnie.
W progu stanęła kobieta przecudnej urody.
Była blada, uśmiechała się słodko – jakby anioł miłosierdzia zaklinał anioła zemsty.
- Czy to już niebo otwiera się przede mną? – pomyślał umierający. – Ten anioł jest podobny do anioła, któregom utracił.
19.
Pustelnik ciągnął stłumionym, pełnym przejęcia tonem:
– Jak sądzę, wyczuwasz moją aurę! Na obliczu twym widnieje groza. Nikt nie może znaleźć się w tej aurze i nie zareagować w taki właśnie sposób, jest to bowiem aura samych niebios.
Ja udaję się tam i powracam w mgnieniu oka. Archaniołem zostałem obwołany przed pięciu laty przez aniołów, którzy przyszli tu, do mojej pustelni, aby nadać mi tę krew mrożącą godność. Obecność ich napełniła izbę jasnością nie do zniesienia. Ach, królu, aniołowie klękali przede mną! Tak! Uklękli, albowiem większy jestem od nich! Przechadzałem się później po niebiańskim dworze i wiodłem rozmowy z patriarchami. Dotknij mej dłoni, nie obawiaj się – dotknij! Oto dotknąłeś ręki, którą ściskał był Abraham i Izaak, i Jakub! Ja bowiem przechadzałem się po złotych dziedzińcach i twarzą w twarz stałem przed Bogiem Ojcem!
Efektowną pauzą zakończył przemówienie, potem zaś zmienił nagle wyraz twarzy, znowu zaczął chodzić i podjął energicznie a gniewliwie:
– Tak, jestem archaniołem! Jestem tylko archaniołem, ja, który mogłem zostać papieżem! Tak! To czysta prawda! Przed dwudziestu laty zapowiedź ta we śnie spłynęła ku mnie z niebios! Ach, tak! Miałem zostać papieżem i winienem zostać papieżem, bo niebu tak się podobało, ale król rozwiązał mój świątobliwy zakon i ja, biedny, ciemny, osamotniony mnich, poszedłem w świat, bezdomny i odarty z wielkich przeznaczeń.
Powiedziawszy to, zaczął znowu coś pomrukiwać i w bezradnym gniewie tłuc się pięścią po czole. Od czasu do czasu miotał straszne przekleństwo albo wykrzykiwał patetycznie:
– Ha! Zostałem tylko archaniołem, ja, który winienem być papieżem!
20.
Siedzę sobie jak zwykle przy stole, herbatkę piję, a tu w progu Archanioł z ognistym mieczem.
- Niech Archanioł uważa, żeby się od miecza szafa nie zajęła, bo jest łatwopalna – powiadam, próbując obrócić to w żart. Sposób sprawdzony, używałem go nie raz, co prawda w innych okolicznościach. Wystarczy zastosować tak zwane groteskowe ujęcie.
(...)
Czy mogę wyjść do toalety? – zapytałem.
Nie zabronił, ale też nie zezwolił. Przyjąłem to więc jako zezwolenie. Ostatecznie jestem tylko człowiekiem, to jest moje ograniczenie, ale i moje prawo. A do toalety chyba za mną nie pójdzie, z tym mieczem mu nie wypada. I w ogóle jemu tam nie wypada.
21.
ANIOŁ: - Teraz udajemy się do krynicy przemyć oczy i przepłukać zęby
RUDA (nieśmiało): - A reszta...?
ANIOŁ: - Reszta...?
RUDA: - No, reszta. Mycie reszty...
ANIOŁ (karcąco): Reszta nie ważna. W niebie jest czysto i nikt się nie brudzi. Z krynicy wrócimy na nabożeństwo, po czym będzie śniadanie.
(Słychać chlupot i pluski wody)
BRUNET: - Rany boskie, to lód, a nie woda!
ŁYSY: - Nie mogę, zęby mi ścierpły...
BLONDYN: - Płucz pan, Anioł patrzy...!
22.
- Phi! Wiersze, jakie fabrykowaliśmy mniej lub więcej wszyscy w kolegium - odparł baron ze znudzoną miną. trzymając się roli sędziego, któremu nic nie imponuje. - Dawniej błądziliśmy w mgłach osjanicznych: Malwiny, Fingale, mgliste zjawiska, rycerze, którzy wstawali z grobów z gwiazdami płonącymi nad czołem. Dzisiaj tę poetycką tandetę zastąpił Jehowa, sfery, anioły, pióra serafinów, cała rajska garderoba odświeżona i połatana za pomocą słów takich, jak nieskończoność, bezmiar, samotność, jaźń. Mamy jeziora, słowa boże, rodzaj uchrystianizowanego panteizmu, wzbogaconego rymem rzadkim, a mozolnie szukanym. Jak szmaragd i katarakt, kirys i Irys, etc. Słowem, zmieniliśmy szerokość geograficzną: zamiast bawić na Północy, jesteśmy na Wschodzie, ale ciemności zostały równie gęste.
- Jeśli oda jest ciemna - rzekła Zefiryna - oświadczyny wydają mi się bardzo jasne.
- A zbroja archanioła jest bardzo lekką suknią muślinową - rzekł Franio.
Wprawdzie grzeczność nakazywała zachwycać się ostentacyjnie odą ze względu na panią de B., damy, wściekłe, iż nie mają w swoich służbach poety, co mieniłby je aniołami, wstały jak gdyby znudzone, szepcząc lodowato: bardzo ładne, niezłe, śliczne.
- Jeśli mnie kochasz, nie będziesz komplementował ani autora, ani jego anielicy - rzekła do swego drogiego Adriana Lolota despotycznym tonem, którego nie ważył się nie usłuchać.
23.
W tym czasie umarł X. Wdowa pogrzebała go po chrześcijańsku, przez tydzień nie wychodziła ze swych pokojów, a po tygodniu zawołała mnie na konferencję.
Myślałem, że będziemy mówili z nią o interesach sklepowych, tym bardziej że spostrzegłem butelkę dobrego węgrzyna na stole. Ale pani Małgorzata ani zapytała o losy sklepu. Zapłakała na mój widok, jakbym jej przypomniał tydzień temu pochowanego nieboszczyka, i nalawszy mi wina spory kieliszek rzekła jękliwym głosem:
- Kiedy zgasł mój anioł, myślałam, że tylko ja jestem nieszczęśliwa...
- Co za anioł? - spytałem nagłe. - Może X?... Pozwoli pani, że choć byłem szczerym przyjacielem nieboszczyka, nie myślę jednak nazywać aniołem osoby, która nawet po śmierci ważyła ze dwieście funtów...
- Za życia ważył ze trzysta... słyszałeś pan? - wtrąciła niepocieszona wdowa. Wtem znowu zasłoniła twarz chustką i rzekła szlochając: - O pan nigdy nie będziesz miał taktu, panie Y. ... O! co za cios!... Prawda, że nieboszczyk, dokładnie mówiąc, nigdy nie był aniołem, osobliwie w ostatnich czasach, ale zawsze straszne spotkało mnie nieszczęście... Nieopłakane, niepowetowane!...
24.
Pozbawić życia anioła krwi wcale nie jest łatwo, powtarzał sobie pobladły, dygoczący Raguel. To musi być cios prosto w serce. Jeden cios w samo serce. Onyksowa rękojeść długiego, pokrytego magicznymi inskrypcjami sztyletu ślizgała się w jego spoconej dłoni. Trzymał ją, jakby była łbem węża. Nigdy, przez całe swoje krótkie, nawykłe do posłuszeństwa życie, nie czuł się tak nieszczęśliwy. Z trudem próbował przełykać ślinę w suchych jak wiór ustach. To on wyglądał jak skazaniec, i przez chwilę zgromadzonym wokół szafotu wydawało się, że prawda przedstawia się odwrotnie, że czarnowłosy anioł przyszedł po życie egzekutora, a może także życie wszystkich obecnych.
Raguel spojrzał na smukłą, nieruchomą postać X. W serce? – pomyślał w popłochu. Na litość Pańską, czy on je w ogóle ma?
X odetchnął głębiej. Dziwne oszołomienie powoli mijało. Dopiero teraz dostrzegł Raguela. W oczach na chwilę zapłonął mu wilczy blask.
– Hej, Raguel – powiedział niskim, bezdźwięcznym tonem. – Ładny awansik, co?
Archanioł drgnął. Przypomniał sobie o ciążących na nim obowiązkach.
– Przywiązać go! – rozkazał oczekującym pachołkom. Jego głos brzmiał piskliwie i niepewnie.
25.
Kiedy po wakacjach poszliśmy znowu do szkoły, wracałem pewnego dnia po południu, było gorąco, a kiedy chciałem się wykąpać i powiesiłem bluzę na sztachecie płotu, zobaczyłem, że chrzestna wyprała ogromne firanki, tak duże jak okna jakiegoś hotelu. A teraz kładła w ogrodzie długie listwy ze sterczącymi w górę gwoździami i na tych gwoździach napinała te firanki. Kiedy później rozsunęła listwy, to jakby rozwinęła sztandar. Stwierdziłem, że te firanki całe są zrobione szydełkiem i składają się z dwunastu miesięcy, a każdy miesiąc miał zrobione szydełkiem aniołki, grono aniołków, które w zimie jeździły na łyżwach, w lecie chwytały motyle, a jesienią tłoczyły wino z dojrzałych gron. Każdy miesiąc zrobiony był z aniołków, połączonych skomplikowanymi słupkami. Z krajobrazem i zwierzątkami, motylami i ptakami. Patrzyłem i zupełnie zapomniałem pójść się kąpać, tak pięknych firanek nigdy jeszcze nie widziałem, gapiłem się na chrzestną, spostrzegłem, że ma tłuste ramiona opalone zupełnie jak piaskarz, widziałem, że cała jest w tych firankach, ona też nie mogła się napatrzeć na te swoje firanki, które sama zrobiła i na które zapewne, skoro je tylko powiesi, codziennie będzie patrzeć.
26.
- A mogło być tak dobrze - wymamrotał G., jak gdyby zobaczył nadchodzącego anioła mściciela. Gérard David, Van der Weiden, Mistrz z Flemalle; o tej godzinie, nie wiadomo dlaczego, wszystkie anioły o głupich, tłustych twarzach były przeklęcie flamandzkie, choć wspaniale ozdobione koronkami i mieszczańsko rozkazujące Daddy-ordered-it, so-you-better-beat-it-you-lousy-sinners. Pokój pełen aniołów, I looked up to heaven and what did I see / A band of angels comin'after me - odwieczne zakończenie, aniołowie-policjanci, aniołowie-inkasenci, aniołowie-aniołowie. Zgnilizna nad zgniliznami: strumień lodowatego powietrza wdzierającego mu się w nogawki spodni, gniewne głosy na schodach, sylwetka stojącej na progu M.
27.
- A weźmie mnie święty do nieba, że się tak ośmielę bez ogródek pytać? - nie zasypiała młynarka gruszek w popiele, ledwo się rozsiedli.
- U nas w niebie każdy ma swoje konto - święty apostoł na to - jasno tam widać, czyje sprawy jak stoją. Gdybyście nie mieli żadnej skazy...
(...)
- Ach, jejuniu drogi, czego ja bym nie dała, żeby się tam dostać: całego złocisza, jakem P.! westchnęła młynarka jak panienka i aż jej ślipia zapląsały.
- Ba, tam najważniejszy jest archanioł Gabriel, on tam rządzi, on ma pierwsze słowo. Ale gdyby mu tak podsunął okrągłą sumkę... - dawał do zrozumienia babie święty - to , co tu ukrywać, i on nie ma serca z kamienia!
- A co święty na... dziesięć złociszów? Nie wystarczyło by? - złapała baba apostoła za rękę.
- Kochana! A czy taki archanioł byle dziesiątką będzie sobie ręce kalał? Toż on kształcony... no i wysokie stanowisko, to się liczy, no nie? Ile to już razy różni bogacze pchali mu w łapę pełne trzosy... a on nie, twardziel! - głęboko westchnął święty Maciej.
28.
– Mówiłam wam przecie, bracie Albercie, że piękność moja jest niebiańską pięknością. Aliści żal mi was bardzo i byście już więcej nie cierpieli, z całego serca winę wam odpuszczę, jeśli tylko powtórzycie mi to, co anioł powiedział.
– Teraz, kiedyście mi przebaczyli – rzekł na to brat Albert – ochotnie wam jego słowa powtórzę, ale na miłość boską, nie mówcie nikomu o tym, że najszczęśliwszą białogłową na świecie jesteście, bowiem wszystko wszczęt popsowacie. Anioł kazał mi wam powiedzieć, że niezwykle sobie was upodobał i że często by was nocą nawiedzał, gdyby się nie bał, że was zestracha. Takoż oznajmić mi przykazał, że wkrótce do was przybędzie, aby z wami pewien czas spędzić. Ponieważ jednak, gdyby w anielskim kształcie się zjawił, nie moglibyście z nim obcować, tedy z miłości ku wam człowieczą na się przybierze postać. Uwiadomcie go przeze mnie, kiedy i w jakiej postaci widzieć go pragniecie. Archanioł zaraz do was pośpieszy, a wówczas będziecie mogli nazwać się najszczęśliwszą na ziemi białogłową.
29.
Anioł.
Nagle przypomniała mu się ta dwuznaczna legenda.
Święta Teresa była zakonnicą, która twierdziła, że anioł składał jej błogie wizyty, gdy spała. Jednak krytycy doszli później do wniosku, że jej spotkania miały charakter bardziej seksualny niż duchowy. Na dole stronicy X. dostrzegł znany sobie fragment relacji samej Teresy, który pozostawiał niewiele pola dla wyobraźni:
...jego wielka złota włócznia... napełniona ogniem... zatopił we mnie kilka razy... przeniknął aż do trzewi... słodycz tak ogromna, że nikt nie mógłby chcieć, aby się skończyła.
X. uśmiechnął się. Jeśli to nie jest metafora niezłego seksu, to nie wiem, co to mogłoby być. Uśmiechał się także z powodu tego, co znalazł w opisie dzieła. Kilkakrotnie występowało tam słowo fuoco:
...włócznia anioła zakończona ognistym punktem...
...z głowy anioła emanowały promienie ognia...
...kobieta rozpalona ogniem uczucia...
Jednak nie był jeszcze całkowicie przekonany, dopóki nie spojrzał ponownie na szkic. Ognista włócznia anioła była uniesiona i wskazywała kierunek. Anioły krzyżem niech cię prowadzą, a wzniosła wędrówka się uda. Nawet rodzaj anioła wybrany przez Berniniego był znaczący. To serafin, uświadomił sobie X. Serafin dosłownie znaczy "ognisty".
30.
- Katedra perfekcjonistyki zbudowała społeczność wyposażoną w syntetycznych aniołów stróżów, z których każdy unosi się nad swoim podopiecznym w zenicie, na sputniku. Anioły te, będąc automatami sumieniowymi, wspierają cnotę dodatnim sprzężeniem zwrotnym ze stacjonarnej orbity, lecz sprawność w systemie jest niska. Co przewrotniejsi grzesznicy zasadzają się już na swoje anioły stróże z rusznicami przeciwpancernymi. Tak więc przyszło do wprowadzenia na orbity cyberchaniołów o wzmocnionej konstrukcji, czyli rozpoczęła się eskalacja, przewidziana teoretycznie.
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu