Przedstawiam
KONKURS nr 11 pt.
„PARY w LITERATURZE” przygotowany przez
eliot:
------------------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich! Po raz kolejny przygotowałam konkurs zatytułowany
"PARY w LITERATURZE". Jednak tym razem nie są to pary miłosne, ale pary przyjaciół, rodzeństwo itp.
Jest 20 pytań. Za każde można uzyskać maksymalnie 3 punkty, więc w sumie jest do zdobycia 60 punktów. Przy odpowiedzi należy podać:
- autora i tytuł książki, z której pochodzi fragment (1 punkt),
- imiona i nazwiska bohaterów tworzących parę (1 punkt)*,
- odpowiedź na pytanie dodatkowe (1 punkt).
W razie niepełnej odpowiedzi na któreś z pytań, będę przyznawać 0,5 punktu. Myślę, że nie będzie problemu z domyśleniem się, o których bohaterów chodzi. Są oni najczęściej zaznaczeni jako X i Y. W przypadkach, kiedy tak nie jest i ktoś będzie miał wątpliwości, niech do mnie napisze.
Odpowiedzi proszę przysyłać na mój adres:
[...] do
26 listopada do godz. 22:00.
*UWAGA! W przypadku pytania 12 nie trzeba podawać jak się nazywał narrator. Wystarczy podać imię i nazwisko drugiej osoby.
Fragmenty konkursowe
1.
X i ja mamy za przystanią specjalne miejsce, gdzie rosną pierwsze sasanki. Mamy również drugie miejsce, gdzie rosną śnieżyczki. A zawilce rosną na wszystkich łąkach w [...] – aż się od nich roi. Zbieramy zawilce, śnieżyczki i sasanki. Gdy trzyma się bukiet przed nosem, wówczas wie się, że to wiosna, nawet jeśli się ma oczy przymknięte.
X i ja mamy jeszcze jedno ulubione miejsce na wiosnę. Jest nim głęboki parów. Mamy dwie skrzynki po cukrze, na których tam siedzimy. Woda szumi wokół nas, ale my nie jesteśmy mokre – przynajmniej nie bardzo. Wokół parowu rośnie czeremcha.
Podaj imiona rodzeństwa narratorki i X.
2.
1. Uwagi ogólne. X biega prędzej niż którykolwiek z nas, nawet ja.
2. Uwagi bardziej ogólne. X nigdy nie spuszcza oka z Y, [...]
4. Uwaga. Jeśli Y wyskoczy z kieszeni X, a na jego miejsce wskoczy P., X nie zauważy różnicy, gdyż P. jest Bardzo Małym Zwierzątkiem.
Kto napisał te punkty i w jakim celu?
3.
- X – rzekł chłopak – [...] to było złudzenie, ale wiem na pewno, że nas ścigają, więc nie martw się i nie płacz.
Na to dziewczynka podniosła ku niemu załzawione źrenice i odpowiedziała przerywanym głosem:
- Nie, Y... ja nie chcę płakać... tylko mi się tak... oczy pocą...
Ale w tej chwili bródka poczęła się jej trząść, spod stulonych rzęs wybiegły wielkie łzy i rozszlochała się na dobre.
Jak nazywała się dziewczynka, z którą autor korespondował w trakcie pisania książki?
4.
Łącząca ich więź stawała się coraz silniejsza, aż w końcu zlali się w jedno. Razem rozwinęli skrzydła i zanurkowali w dół, niczym włócznia ciśnięta z wysoka. Całkowicie pochłonięty radością X, nie poczuł nawet cienia lęku przed upadkiem. Powietrze owiewało im oblicza, ogon X drżał lekko, a zespolone umysły napawały się lotem.
Nawet gdy zbliżyli się niebezpiecznie do ziemi, nie przestraszył się. W odpowiedniej chwili rozłożyli szeroko skrzydła, wyrównali lot i złączonymi siłami wzlecieli w niebo, zataczając olbrzymią pętlę.
Gdy znów lecieli równolegle do ziemi, ich umysły rozłączyły się powoli, rozdzieliły na dwoje. Przez ułamek sekundy Y czuł zarówno swoje ciało, jak i ciało X. Potem wzrok zamglił mu się i odkrył, że ponownie siedzi na jej grzbiecie.
Jak nazywała się i kim była bohaterka, którą autor nazwał imieniem swojej siostry?
5.
Przede wszystkim myślała o tym, jakie to dziwne, że najpierw była w Indiach, zalanych palącymi promieniami słońca, potem na oceanie, a teraz jedzie osobliwym wehikułem przez nieznane ulice miasta, gdzie w dzień jest ciemno jak w nocy. Wszystko to było takie trudne do pojęcia, że przysunęła się bliżej do ojca.
- Tatusiu – odezwała się stłumionym głosikiem, zbliżonym do szeptu – tatusiu...
- Co, kochanie? – spytał X obejmując mocniej córkę i zaglądając jej w oczy. – O czym myślisz, Y?
- Czy to jest to miejsce? – szepnęła Y przysuwając się do niego jeszcze bliżej. – Tak, tatusiu?
- Tak, Y. Dotarliśmy wreszcie do celu.
Jaki był cel ich podróży?
6.
X
Gdy taka dola, to cóż, o nieszczęsna,
Prując czy snując bym mogła tu przydać?
Y
Patrz, byś wspomogła i poparła siostrę.
X
W jakimże dziele? Dokąd myśl twa mierzy?
Y
Ze mną masz zwłoki opatrzyć braterskie.
X
Więc ty zamierzasz grzebać wbrew ukazom?
Y
Tak, brata mego, a dodam... i twego;
Bo wiarołomstwem nie myślę się kalać.
Jaka tragedia spotkała ojca X i Y?
7.
Wiedząc, jak szczera jest sympatia pani H. do X, ze skupieniem słuchałem jej słów, kiedy pewnego dnia odwiedziła mnie w mieszkaniu, w drugim roku mojego małżeństwa, i poinformowała o złym stanie zdrowia X.
- On umiera, Y – powiedziała. – Od trzech dni bardzo źle się czuje i zaczynam obawiać się o jego życie. Nie pozwolił mi wezwać lekarza. Jednak kiedy dzisiaj rano zobaczyłam jego chudą, wymizerowaną twarz i wielkie, błyszczące oczy, nie wytrzymałam. Oznajmiłam mu, że za jego zgodą lub bez, poślę po specjalistę. W końcu poddał się i poprosił o pana. Proszę się pospieszyć, bo w każdej chwili jego stan może się nieodwracalnie pogorszyć.
Ile powieści i opowiadań o X napisał autor tej książki?
8.
- Ach, jaki ty jesteś odważny! – szepnęła X.
- Etam, takie rzeczy robię prawie co dzień – odparł X od niechcenia.
- To dziwne – rzekł R. – Jakoś nigdy nie widziałem...
Przerwał nagle z sykiem, bo W. kopnął go w kostkę.
- Co to? – wystraszyła się X, bardzo jeszcze zdenerwowana.
- Nie bój się – uspokoił ją Y. – Jestem przecież tutaj, żeby cię bronić. Popatrz, dam ci mały upominek
[...]
- Och! – zawołała X, żółknąc ze szczęścia. – Jak ja się go strasznie naszukałam! Ach, co za radość!
Co Y dał X?
9.
X
Ach! Słychać jakiś turkot na rozłogu,
Jedzie gościńcem dwór jakiegoś księcia.
Pięć koni... złota kareta... ach, kto to?...
Jedzie aleją... Jak to pięknie złoto
Między drzewami błyska!... Ach! mój Boże,
Co im się stało?... śród naszego mostu
Powóz prr... stanął... i ruszyć nie może...
W.
Pewnie chcą konie napoić...
X
Ot właśnie!
Pan poi konie na drodze po prostu...
W.
Ha! Jeśli pić chcą...
Y
Już słoneczko gaśnie,
Trzeba zapalić sosnowe łuczywo...
X
biegnąc do okna
Ach, lampę zaświeć... ach, lampę... co żywo...
O! gdzie mój grzebień?
Słychać pukanie do drzwi
Kto zapukał do drzwi i dlaczego?
10.
Przez chwilę X sprawiała wrażenie, że i ten pomysł wcale jej się nie podoba. Roześmiała się jednak i dała Y kuksańca.
- Proszę cię jednak, abyś mnie lubiła. Wiesz dobrze, że nikt mnie nie lubi.
- Twój tatuś przecież musi cię lubić, X.
- Nieprawda – oznajmiła X stanowczo. – Ojciec w ogóle się mną nie interesuje. Czasami wydaje mi się, że mnie nienawidzi. Bardzo bym chciała, żeby mnie lubił, bo kiedy kogoś lubi, potrafi być bardzo przyjemny. A wiesz, kim będę, jak dorosnę? Będę re-cy-ta-tor-ką.
- Co to znaczy?
- Recytatorka deklamuje wiersze na różnych uroczystościach. Potrafię to robić jak nikt. A czym ty będziesz?
- Poetką.
- Do licha! – wykrzyknęła X z niedowierzaniem. – Nie wierzę, abyś potrafiła pisać wiersze.
- Potrafię – zapewniła ją Y. – Napisałam już trzy... „Jesień”, „Wiersz do Rhody”, tylko, że go spaliłam i „Powitanie jaskrów”.
Jak miała na imię matka X?
11.
Do godziny siódmej dwadzieścia pięć X zdążył jeszcze wygrać około dwudziestu gwinei, po czym pożegnał swoich czcigodnych towarzyszy i udał się do domu. O siódmej pięćdziesiąt otworzył drzwi i wszedł na schody.
Y, któremu dobrze utkwił w głowie rozkład dnia obowiązujący w tym domu, zdumiał się niepomiernie widząc X o tak niezwykłej porze. Według planu powinien był zjawić się punktualnie o północy.
X udał się do siebie. Po chwili rozległ się jego głos:
- Y.
Y ani drgnął. Wołanie nie mogło dotyczyć jego osoby. Nie była po temu odpowiednia pora.
- Y! – powtórzył X nie podnosząc zresztą głosu. – Już po raz drugi cię wołam – rzekł, gdy Y z zegarkiem w ręku stanął we drzwiach.
- Przecież nie ma jeszcze dwunastej! – odparł Y.
- Wiem i nie robię ci wyrzutów. Za dziesięć minut jedziemy do Dover i Calais.
Jak się nazywało miejsce, z którego wrócił X i dlaczego wrócił wcześniej niż zwykle?
12.
Zanim weszliśmy do bramy, chodziliśmy czas jakiś po ulicy i bocznym zaułkiem okrążyliśmy dom dokoła.
X przyglądał się mu i całemu otoczeniu z wytężoną uwagą, ja natomiast nic ciekawego dostrzec nie mogłem.
Następnie zawróciliśmy, podeszliśmy ku domostwu od strony frontowej, zadzwoniliśmy i pokazaliśmy nasze upoważnienia agentowi, który nas wpuścił do wnętrza.
Po schodach weszliśmy do pokoju, gdzie znaleziono zwłoki Mademoiselle [...] i gdzie leżały jeszcze obie zmarłe.
Nieładu, panującego w pokoju, nie tknięto, jak to zazwyczaj czyni się w podobnych wypadkach. Nie zauważyłem niczego więcej ponadto, o czym już czytałem w „Gazette des Tribunaux&8221.
X badał wszystko - nie wyłączając zwłok ofiar.
Obejrzeliśmy z kolei inne pokoje, a potem zeszliśmy na podwórze.
Żandarm nie odstępował nas ani na krok. Śledztwo trwało do zmierzchu, po czym powróciliśmy do naszego mieszkania.
Podaj datę powstania tego utworu.
13.
Tymczasem z drugiej strony domu coś głośno trzasnęło raz, potem drugi i znowu. Wkrótce się wyjaśniło skąd ten łoskot. Kiedy weszli do ogrodu zobaczyli X i Y z wyciągniętymi różdżkami i dwa stare stoły fruwające nad trawnikiem. Każdy z braci starał się tak pokierować swoim stołem, by strącić stół drugiego.
Podaj zawody wykonywane przez X i Y.
14.
- Wiesz, że mam umrzeć? – spytałem i rozpłakałem się.
X zastanawiał się przez chwilę. Może wolał nie odpowiadać mi, ale w końcu powiedział:
- Tak, wiem.
Wtedy zacząłem jeszcze bardziej płakać.
- Przecież to okropne. Jak tak może być – pytałem – żeby niektórzy ludzie musieli umierać, nie mając nawet dziesięciu lat?
- Wiesz co, Y, nie wydaje mi się, żeby to było takie okropne. Myślę, że będzie ci wspaniale.
Jak umarł X?
15.
Była młodszą z dwóch córek najczulszego i najpobłażliwszego ojca, kiedy zaś siostra wyszła za mąż, X bardzo wcześnie została panią domu. Matka umarła zbyt dawno, by sierota zachowała coś więcej niż mgliste wspomnienie jej pieszczot; miejsce nieboszczki zajęła guwernantka, niezwykle zacna kobieta, która darzyła ją niemal macierzyńskim uczuciem.
Panna Y przebyła szesnaście lat w rodzinie pana W., nie tyle w charakterze guwernantki, co przyjaciółki, szczerze przywiązanej do obu panienek, a zwłaszcza do X. Wytworzyła się pomiędzy nimi zażyłość raczej siostrzana. Nawet wówczas, gdy panna Y nominalnie piastowała jeszcze godność guwernantki, łagodna z natury, nie potrafiła narzucić pupilce niemal żadnych rygorów; z biegiem lat zaś, choć od dawna już zniknął nawet cień jej autorytetu, żyły nadal pod jednym dachem jak dwie szczerze do siebie przywiązane przyjaciółki, przy czym X postępowała tak, jak się jej podobało, ceniąc sobie wielce zdanie panny Y, lecz kierując się przeważnie własnym.
Za kogo wyszła za mąż Y?
16.
Nasze oczy spotkały się po raz pierwszy w czasie tego śledztwa. Trzeba wam wiedzieć, że każdy, kto miał jakikolwiek związek z morzem, był tam na sali, ponieważ sprawa stała się głośna od chwili, gdy ów tajemniczy telegram kablowy przyszedł z Adenu i rozpętał nam wszystkim języki. Nazywam go tajemniczym, choć zawierał nagi fakt — tak dalece nagi i brzydki, jakim tylko fakt być może.
Jaki to był fakt?
17.
Fakt, że umieszczono nas w jednym pokoju, dowodził – przynajmniej według mnie – że najbardziej makabryczne domysły na temat administracji muszą być prawdziwe. W kwestionariuszu, który wypełniłem w kwietniu 1966 roku (kiedy moim największym problemem było, do której knajpy powinienem zabrać Annmarie S. po balu maturalnym), napisałem, że jestem:
a. palaczem
b. młodym republikaninem
c. gitarzystą folkowym
d. nocnym markiem.
Tymczasem administracja w swej niezgłębionej mądrości przydzieliła mi X, niepalącego przyszłego dentystę, którego rodzice byli demokratami z okręgu Aroostook [...]. Ja nad łóżkiem powiesiłem plakat z Humphreyem Bogartem. On – fotografię swego psa i dziewczyny.
Podaj nazwę akademika i numer pokoju, w którym mieszkali narrator i X.
18.
9 stycznia, a więc przed czterema dniami otrzymałem wieczorną pocztą list polecony; z adresu poznałem pismo mego kolegi szkolnego, X. Byłem tym wielce zdziwiony, ponieważ nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnej korespondencji listownej. Ponadto właśnie dnia poprzedniego odwiedziłem go i zjadłem u niego kolację — nasz stosunek zatem nie mógł tłumaczyć nadesłania mi takiego formalnego listu poleconego. Treść listu wzbudziła we mnie jeszcze większe zdumienie. Brzmiał on następująco:
Kochany Y!
Jesteś jednym z moich najlepszych przyjaciół, a jeśli byliśmy niekiedy odmiennych zapatrywań co do różnych kwestii naukowych, to jednak nie mogę sobie przypomnieć, byśmy się kiedy na serio poróżnili i by nasza przyjaźń kiedykolwiek zaznała zmącenia. Gdybyś mi kiedykolwiek powiedział: „Moje życie, mój honor, wszystko zależy od ciebie” — poświęciłbym swój majątek, prawicę, by ci pomóc.
Y, moje życie, mój honor, wszystko zależne jest od twego współczucia, jeśli mnie dzisiejszej nocy nie udzielisz pomocy, jestem zgubiony!
Czy Y udzielił pomocy, o którą prosił X?
19.
- [...] Ach, oto i nasze kabiny. Spotkamy się w wodzie, moja mała. A co masz zamiar zrobić z kluczykiem, który tak kurczowo ściskasz w dłoni? Czy nie obawiasz się, że zgubisz go? A jeśli zgubisz, nie przyda się na nic nikomu. Uważam, że rozsądniej, by było, gdybyś powierzyła go mnie...
- O, nie, ciociu X! – roześmiała się Y. – Postaram się nie zgubić...
- Obawiasz się, że ci go nie zwrócę? Nie masz do mnie zaufania, Y?
Pytanie było kłopotliwe. Ale właściwie to tak na sto procent nie można było mieć zaufania do tej ślicznej damy, która wyciągała w tej chwili do Y otwartą dłoń, czekając, aby złożyła na niej klucz. Należało jakoś wybrnąć z trudnej sytuacji.
- Przecież ciocia też ma zamiar się kąpać – odpowiedziała wobec tego wykrętnie Y. – A ja go nie zgubię. Wiem przecież, że jest niezwykle cenny.
- Pragnę ci jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że sam kluczyk też nic nie pomoże, jeśli nie będziesz miała [...]
Co jeszcze, poza kluczykiem, było potrzebne Y i do czego to potrzebowała?
20.
Mały X z początku rozumiał tylko ryzyko olbrzymiego niebezpieczeństwa, jakie oznaczały przygody brata, nie umiał jednak pojąć ich uroku. Stopniowo i jego zaczęła ogarniać ta sama gorączka. Kazał sobie opowiadać ze szczegółami wszystkie perypetie, starał się przeżywać cierpienia i rozkosz brata, czuł się przerażony i szczęśliwy. Czekał na niego nie śpiąc aż do świtu w swym samotnym łóżku, którego materac parzył jak rozżarzone węgle, a potem rozmawiali aż do chwili, kiedy trzeba było wstawać. Bardzo szybko obaj zaczęli cierpieć na to samo odrętwienie, odczuwać tę samą pogardę dla alchemii i mądrości ojca, obaj schronili się w swej samotności. „Ci chłopcy chodzą jak nieprzytomni – mówiła U. – Pewnie mają robaki”.
Co zastosowała U., by chłopcy pozbyli się robaków?
==========================================
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu