Przedstawiam
KONKURS nr 5, który przygotowała
Raptusiewicz:
..........................................................................
„BIBLIOTEKI”
„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy.”
Cyceron
Witam!
Oto konkurs przygotowany przeze mnie, a nosi on tytuł
„BIBLIOTEKI w LITERATURZE”.
Biblioteki, biblioteczki są w książkach obecne często – czasem są tylko tłem wydarzeń, czasem istotnym elementem świata przedstawionego. Mogą być małe, duże, stare, nowe, niezwykłe i całkiem zwyczajne, pełne książek albo zupełnie puste.
Macie przed sobą 16 fragmentów różnych książek, a każdy z nich dotyczy jakiejś biblioteki.
Waszym zadaniem jest odgadnięcie, z jakiej książki pochodzi dany fragment, podanie jej tytułu i autora oraz odpowiedzenie na pytanie, zamieszczone pod każdym z fragmentów. Na pytanie nie trzeba odpowiadać zbyt szczegółowo, wystarczy odpowiedź ogólna :).
Imiona i nazwiska postaci we fragmentach zostały zastąpione pierwszymi ich literami lub nie zostały zastąpione, podobnie jest z nazwami miejscowości itd..
Punktacja jest następująca:
- autor (1 pkt)
- tytuł (1 pkt)
- odpowiedź na pytanie (1 pkt).
Maksymalnie możecie zdobyć 48 punktów.
Odpowiedzi w formie jak zwykle przesyłajcie na adres:
... (konkurs zakończony) do dnia 25.08.2005, do godz. 24.00,
podpisując nickiem, funkcjonującym w Biblionetce. Dosyłanie odpowiedzi jak najbardziej wskazane.
Postaram się odpowiadać na każde zgłoszenie, podając Wam, ile punktów zdobyliście, i gdzie jeszcze możecie się poprawić.
Nagrodą, oprócz satysfakcji, jest możliwość (jeśli tylko macie ochotę ;) zorganizowania jednego z następnych konkursów.
Życzę powodzenia!
Fragmenty konkursowe:
1.
(L.) zgasiła światło i wymknęła się między regałami pełnymi książek i czasopism. Pachniało kurzem i – oho! – wodą Adidasa, jednym z ulubionych pachnideł (L.). (...)
Drzwi zielonego pokoju były niedomknięte, miodowa kreska światła kładła się zachęcająco na podłodze. (...)
Zajrzała jednym okiem do wnętrza. (...)
Na dalszym planie widać było zielony pokój (zwany tak od koloru tapet) zabałaganiony jak zwykle, pełen książek pootwieranych i porozkładanych w różnych miejscach, czasopism literackich zdobiących każdy mebel i różnorodnego śmiecia na dywanie. Posłanie (N.), nietknięte, bielało w głębi, po prawej stronie.
(Do kogo należą te książki?)
2.
(...) przeszedłem więc z tej galerii do innej, jeszcze większej, która na pierwszy rzut oka przypomniała mi kaplicę wojskową obwieszoną postrzępionymi sztandarami. Zorientowałem się jednak, że szare poszarpane łachmany, które zwisały z jednej i z drugiej strony galerii, są butwiejącymi szczątkami książek. Od dawna to wszystko gniło, rozłaziło się, rozsypywało i nie znać było już na tym żadnych śladów druku. Lecz tu i ówdzie spaczone okładki i popękane okucia metalowe dość wymownie opowiadały dzieje tego przybytku. Gdybym był literatem, moralizowałbym może na temat marności wszelkich ambicji; lecz w danych okolicznościach uderzył mnie tylko z gwałtowną mocą ogrom zmarnowanej pracy, o jakiej świadczyła ciemna otchłań butwiejącego papieru.
(Jak narrator nazywał budynek, w którym znajdowała się ta biblioteka?)
3.
Sala, jak powiedziałem, miała siedem ścian, ale jedynie w czterech z nich otwierało się między dwoma kolumnami osadzonymi w murze dosyć obszerne przejście pod pełnym łukiem. Przy ścianach ślepych stały ogromne szafy wypełnione ustawionymi równo księgami. Na szafach widniały opatrzone numerami tabliczki i tak samo na wszystkich półkach; (...) Pośrodku sali stół także zawalony księgami. Na wszystkich woluminach niezbyt gruba warstwa kurzu, znak, że księgi były dosyć często wycierane.
(Gdzie znajduje się ta biblioteka?)
4.
W bibliotece (A. F.) zwróciła się do (M. D.) zaczepnym tonem:
- Gdzie się dziś wszyscy podzieli?
- Nie mam pojęcia, proszę pani. Panna (E.) już dość dawno przyszła do domu.. Pani (V.) pisze zapewne listy w swoim pokoju.
- Naturalnie! – rzuciła gniewnie (A.). – Pisze listy! Nie może dać spokoju pisaniu listów! Nie różni się od innych osób ze swej sfery. Śmierć i ludzkie nieszczęście to dla niej największa przyjemność. Hiena. Prawdziwa hiena!
(Jak nazywano dom, w którym znajduje się ta biblioteka?)
5.
W bibliotece było ciemno i niesamowicie. Zapalił lampę, żeby widzieć drogę wzdłuż rzędów książek. (...)
Dział (XX) mieścił się w samym końcu sali. (H.) przeszedł ostrożnie ponad sznurem oddzielającym ten dział od reszty biblioteki i uniósł lampę, by widzieć tytuły książek.
Niewiele mu mówiły. Złuszczone, wyblakłe złote litery składały się na słowa w nieznanych mu językach. Niektóre księgi w ogóle nie miały tytułów na grzbiecie. Na jednej była ciemna plama, która wyglądała jak dawno zaschła krew. Poczuł mrowienie w karku. Może to sobie wyobraził, a może nie, ale miał wrażenie, że książki szepcą coś cicho, jakby wiedziały, że ogląda je ktoś, kto nie powinien tu być.
(Co to za dział?)
6.
(...) Tak po targu sprzecznym,
Dawszy tynfa rudego z mieczem obosiecznym,
Poniósł bibijotekę na ładunek głowy:
Receptę od dryjakwi i kalendarz nowy.
Owoż masz literata. Nie jeden to taki,
Co woli w domu czytać szpargał lada jaki
Lub zbijać tylko grosze, by je pan syn stracił,
Niż gdyby rozum pięknym czytaniem zbogacił.
(Do jakiego stanu (statusu społecznego) należy kupujący?)
7.
Była to biblioteka. Wysokie szafy z czarnego palisandru, inkrustowanego miedzią, dźwigały na szerokich półkach znaczna liczbę jednolicie oprawionych książek. Szafy te stały naokoło sali, a w dolnej ich części rozścielały się obszerne sofy, pokryte brązową skórą, stanowiące wygodne miejsca do siedzenia. Lekkie i ruchome pulpity, które w miarę potrzeby można było przysuwać lub oddalać, pozwalały na oparcie książki. Na środku stał wielki stół, a na nim mnóstwo broszur, pomiędzy którymi widać było kilka starych już dzienników. Tę harmonijną całość oblewało światło elektryczne, które padało z czterech matowych kul, wpuszczonych do połowy w woluty sufitu. Z prawdziwym podziwem patrzyłem na tę tak oryginalnie urządzoną salę i wprost nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
(Gdzie znajduje się ta biblioteka?)
8.
Jeszcze tylko jeden, godny uwagi wypadek zaszedł w ciągu dzisiejszego ponurego, burzliwego dnia. (...) Kamerdyner przyniósł mi kawę do biblioteki, z czego skorzystałem, by mu zadać kilka pytań.
- No i cóż - rzekłem - czy ten twój kochany szwagier już odjechał, czy też włóczy się jeszcze po moczarach?
- Nie wiem, panie. (...) Zanosiłem mu jedzenie ostatni raz przed trzema dniami (...).
- Widziałeś go wtedy?
- Nie, panie; ale gdy przechodziłem tamtędy nazajutrz, jedzenia już nie było.
- Widocznie zatem przebywał tam jeszcze?
- Tak by się zdawało, o ile tamten nie zabrał zapasów.
Filiżanka, którą podniosłem do ust, zatrzymała się w pół drogi; spojrzałem ze zdumieniem na (B.).
- Jak to, wiesz, że jest tam jeszcze kto inny?
- Tak, panie; jest jeszcze inny mężczyzna na moczarach.
- Widziałeś go?
- Nie, panie.
- Skądże więc wiesz, że jest?
(Kim jest drugi mężczyzna na moczarach?)
9.
- Czy dawno przebywa pan w Bath? Nie miałem przyjemności słyszeć o panu.
- Nie sprawiłem tu jeszcze odpowiedniego wrażenia - odrzekł Sam spokojnie. - Ja i inne osoby, którym towarzyszę, przybyliśmy dopiero wczoraj wieczorem.
- Piękna miejscowość, panie.
- Tak mi się zdaje.
- Dobre towarzystwo, panie. Słudzy bardzo przyjemni.
- Zdaje się. Uprzejmi chłopcy, nie zadzierają nosa, tylko nie trzeba robić z nimi ceremonii.
- O, tak, tak! - odrzekł upudrowany lokaj sądząc, że to, co Sam powiedział, zawiera przepyszny komplement. - Czy pan zażywa tabakę? - zapytał następnie, podając tabakierkę.
- Tak, ale zawsze kicham.
- O, to nie jest łatwe, przyznaję, ale można dojść do wprawy. Najlepiej uczyć się na kawie. Przez dłuższy czas sam nosiłem kawę. Wygląda całkiem jak tabaka.
Tu gwałtowne dzwonienie postawiło upudrowanego lokaja wobec nieprzyjemnej konieczności schowania tabakierki do kieszeni i zmusiło do udania się z potulną miną do biblioteki pana (B.). W tym miejscu zauważymy nawiasem, iż ludzie nie piszący i nie czytający posiadają zawsze niewielki, zazwyczaj pusty pokoik, który nazywają biblioteką.
(Kim jest Sam?)
10.
Pracownia młodego pana w domu w (O.) była pięknym pokojem z oknami dającymi tyle i takiego światła, ile i jakiego wymaga praca malarska. Mnóstwo w nim znajdowało się rzeczy różnych: sztalugi z rozpiętym i białą firanką zasłoniętym płótnem, stosy tek, rysunków (...) - wszystko to z pozorną niedbałością rozstawione i rozrzucone; na koniec, w jednym z rogów pokoju śliczna szafka świecąca zza szkła różnobarwną oprawą paruset książek. Były to raczej książeczki niż książki: małe, ozdobne, lekkie. Panowały w nich poezja i powieść, jedna i druga w specjalnym i prawie wyłącznym gatunku: trochę tylko poetów polskich, zresztą zmysłowy Musset, tu i ówdzie Wiktor Hugo, wiele rozpaczliwego Byrona, sercowy Shelley, uperfumowany Feuillet, pesymista Leopardi, najniespodzianiej spotykające się z tym poetą-myślicielem bajki starego Dumasa, awantury bezmyślnej Braddon, jeszcze coś z dzisiejszych ulubieńców francuskiej arystokracji: Claretiego, Craven, etc., etc.
(Do kogo należy ta biblioteczka?)
11.
- Czy umie pani grać?
- Trochę.
- Naturalnie, to zwykła odpowiedź. Niech pani pójdzie do biblioteki, chciałem powiedzieć: niech pani będzie łaskawa (proszę mi darować rozkazujący ton, przywykłem do tego, nie mogę zmienić swych zwyczajów dla jednej nowej mieszkanki); a zatem, niech pani pójdzie do biblioteki, weźmie z sobą świecę, zostawi drzwi otwarte, siądzie do fortepianu i zagra coś.
Poszłam posłuszna jego rozkazom.
- Dosyć! - zawołał po kilku minutach. - Gra pani trochę, to prawda; jak każda inna angielska pensjonarka; może lepiej niż niektóre, ale niedobrze.
Zamknęłam fortepian i powróciłam. Pan (R.) mówił dalej:
- Adelka pokazywała mi dziś rano kilka szkiców, które, twierdziła, są pani dziełem. Nie wiem, czy je pani samodzielnie wykonała; prawdopodobnie nauczyciel pomagał pani?
(Jak brzmi nazwisko właściciela biblioteki?)
12.
Kiedy mieszkałam u pani Thomas, miała ona w swoim salonie oszkloną biblioteczkę. Nie było w niej żadnych książek. Pani Thomas trzymała w niej swoją porcelanę i konfitury, jeśli w ogóle jakieś miała. Jedno z drzwiczek było urwane. Pan Thomas je rozwalił, kiedy był lekko podpity. Ale drugie były całe i przeglądałam się w szkle (...).
(Dlaczego bohaterka przeglądała się w szkle?)
13.
Na imię mam Egeusz, nazwisko - pominę milczeniem. Nie ma w kraju pałacu bardziej obarczonego sławą i wiekiem niż moje melancholijne i stare gniazdo rodzinne. Ród nasz od dawna przezywano rodem wizjonerów, i rzeczywiście, w niektórych zastanawiających szczegółach – w charakterze naszego magnackiego domu (...), w zewnętrznym pozorze biblioteki i wreszcie w zgoła osobliwej zawartości owej biblioteki - tkwi coś, co aż nadto usprawiedliwia owo mniemanie.
Wspomnienia moich lat młodocianych wiążą się ściśle z ową komnatą i z jej foliałami, których treść zgoła przemilczę. Tam właśnie umarła moja matka. Tam właśnie przyszedłem na świat. (...) Nie dziw tedy, że przerażonym a płomiennym wzrokiem badałem świat dookolny, że dzieciństwo spędziłem wśród ksiąg, a młodość roztrwoniłem na marzeniach (...).
(Na jakie schorzenie cierpi narrator - bohater zdarzeń?)
14.
Weszła do dużego pokoju z trzema wielkimi oknami. Na wszystkich ścianach były półki z książkami. Łucja nigdy jeszcze nie widziała tylu książek: cienkich i małych, grubych i pękatych. Były tu również księgi większe od największej z Biblii, jakie się widzi w kościołach. Wszystkie oprawione były w skórę i pachniały starością, uczonością i magią. Łucja pamiętała jednak o instrukcjach (S. G.) i wiedziała, że nie musi się zajmować żadną z nich. Bowiem TA księga, Księga Czarów, leżała na pulpicie w samym środku pokoju. Łucja zdała sobie sprawę, że będzie ją musiała czytać na stojąco (zresztą w pokoju i tak nie było krzeseł), oraz że będzie przy tym zmuszona stać plecami do drzwi. Dlatego od razu odwróciła się, by zamknąć drzwi za sobą.
Drzwi nie chciały się zamknąć.
(Jak nazywano wyspę, na której znajduje się ta biblioteka?)
15.
W dużych, wygodnie umeblowanych pokojach księżego mieszkania pełno było kwiatów, obrazów (oleodruków), pism, ilustracji. W sali jadalnej zmieściła się szafka z wydawnictwami dla ludu, w ustronnym gabinecie leżały na stole pisma tygodniowe, miesięczne, gazety i stała spora biblioteka. Ksiądz bawił gości swym jowialnym humorem który wszakże usiłował być humorem lepszego tonu, i dopytywał się u zgrabnej gospodyni o śniadanie. Wkrótce je podano. Proboszcz znał już historię paryską dziewic i doktora. Ciekawy był przede wszystkim drogi do Lourdes, wybierał się tam bowiem od lat kilku. Panny egzaminowały go, czy duże zrobił postępy w języku francuskim. Przy końcu śniadania proboszcz wywołał (J.) do gabinetu na papierosa, a dziewice przeglądały tymczasem w salonie świeże pisma. Okna gabinetu wychodziły na drogę lipową. Proboszcz mówił żywo i tak rozumnie, że (J.) co chwila myślał: "Patrzajcież, jaki to mądry i jaki miły pomidorek..."
(Jak nazywa się miejscowość, w której znajdują się bohaterowie?)
16.
Wszystko przed nami zanurzone było w niebieskawym półmroku, który zaledwie pozwalał się domyślać zarysu marmurowych schodów i obecności korytarza pokrytego freskami zapełnionymi aniołami i baśniowymi stworami. Ruszyliśmy za strażnikiem owym zamkowym korytarzem i dotarliśmy do wielkiej okrągłej sali, najprawdziwszej bazyliki ciemności zwieńczonej kopułą, z której wysokości padały snopy światła. Niezmierzony labirynt korytarzyków, regałów i półek zapełnionych książkami wznosił się po niewidoczny sufit, tworząc ul pełen tuneli, schodków, platform i mostków, które pozwalały się domyślać przeogromnej biblioteki o niepojętej geometrii. Na wpół ogłupiały spojrzałem na ojca. Uśmiechnął się i puścił do mnie oko.
(Jak nazywano to miejsce?)
..........................................................................
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu