Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Dziękuję:)
Dzięki, tak podejrzewałam, że gdzieś to musi być:-)
Potwierdzam, nic się nie zmieniło. Przenoszę tam partiami oceny książek. I niestety nawet jeśli dany tytuł już oceniłam, to w rekomendacjach wyskakują mi jako propozycje inne wydania tej samej książki.
Wszystko zostało już właściwie napisane, niemniej dorzucę swoje trzy grosze. Biblionetka z całą pewnością potrzebowała zmian, ale te które nastąpiły nie wiem komu miałyby służyć. Nowych użytkowników nie przyciągną, a starych odstraszają. "Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka", jednak w tym całym marudzeniu nie chodzi o to, że jest inaczej, tylko że jest gorzej. Przede wszystkim nieczytelnie: ze względu na kolorystykę, poupychane wszędzi...
Popieram w kwestii czcionki. Męcząca dla oczu i mało czytelna. Ponadto przesuwające się patronaty moim zdaniem są denerwujące. Pozostawiona strzałka w bok do samodzielnego kliknięcia byłaby wystarczająca.
Dziś o 20:00 w TVP Kultura "Musimy porozmawiać o Kevinie".
1. Do zobaczenia w zaświatach (3,5) - Niby pozycja bardzo dobra, przemyślana i dopracowana, ale jednak nie do końca mi przypasowała. Nie ma w tej książce postaci, którą dało by się lubić. Czytało mi się ciężko, a jednocześnie nie mogłam się oderwać. 2. Kijem i mieczem (3) - Miałam kilkuletnią przerwę od Kronik Żelaznego Druida i właśnie sobie przypomniałam co ją spowodowało. Teoretycznie pozycja rozrywkowa, a w ogóle się dobrze nie bawiłam. Na...
Statek nazywał się "Ochotnik", nie "Okrutnik". Książka faktycznie brutalna i przygnębiająca, ale dobra.
Od jakiś czterech lat czytam właściwie tylko e-booki. Pozycje papierowe ograniczają się do książek pożyczonych, otrzymanych w prezencie lub powtórek. Najważniejsze dla mnie zalety e-booków to, że nie zajmują miejsca w mieszkaniu oraz że czytnik zawsze waży tyle samo niezależnie ile książek masz przy sobie.
Mi by ta baśniowość nie przeszkadzała, gdyby to było dobrze napisane. Ale nie jest. Właściwie te wszystkie wątki fantastyczno-mitologiczne nie mają dużego wpływu na fabułę. Autorka nawpychała tam mnóstwo elementów, ale one raczej funkcjonują obok siebie niż tworzą całość. Najgorsze jest to, że choć czytałam tę książkę prawie rok temu, zaskakująco dużo z niej pamiętam. Te wszystkie historie o mące, płaczących mężczyznach, ZŁEJ siostrze i kamien...
Nie liczyłabym na to. Im dalej tym gorzej, a na końcu wielka kumulacja.
Dobrze się czyta, to fakt, ale jakoś mną nie zawładnęła. Strasznie przewidywalna. Tylko w jednym miejscu dałam się zaskoczyć (żeby nie spoilerować za bardzo napiszę tylko, że chodzi o to co łączyło Penelope z Julianem). Niemniej również polecam:-)
Też się nacięłam. Mam za swoje, miałam nie zaglądać na tę stronę zanim skończyłam czytać. Niemniej powinno być ostrzeżenie, że recenzja zawiera spoilery. Po jej przeczytaniu niewiadomą pozostaje właściwie już tylko epilog...
Niekoniecznie:-) Też najpierw czytałam książkę, a film bardzo mi się podobał. Może to kwestia nastawienia, bo nie oczekiwałam wiernej adaptacji, tylko czystej rozrywki i to dostałam. Piraci wymiatają:-)
„Miasto w zieleni i błękicie” A.Kańtoch – (3) Po przeczytaniu opowiadań o Domenicu Jordanie miałam jednak większe oczekiwania. „Ostatnie promienie słońca” G.G.Kay – (4) Choć właściwie mogłabym tu wystawić również ocenę 3 lub 5 i też by było dobrze;-))) „Autostopem przez galaktykę” D.Adams – (2) Poczucie humoru to jednak sprawa bardzo indywidualna. Choć na świecie jest tyle ciekawych książek,...
Zdarza mi się czytać w obcych językach (głównie po angielsku), ale coraz rzadziej. Wymaga to po prostu u mnie większego skupienia i jest bardziej męczące niż czytanie po polsku. A ja czytam głównie dla rozrywki, często zmęczona po całym dniu pracy. A z tym podkreślaniem i późniejszym szukaniem słówek, to już tak jakoś jest, że na początku szukam wszystkich, później najczęściej powtarzanych, a na pod koniec lektury, to już zaglądam do słownika ...
I nie nuży cię? Pratchetta bardzo lubię, ale raz na jakiś czas. Nawet dwóch pod rząd chyba nie dałabym rady...
Owszem nowość:-) I nie, nie masz się z czego cieszyć:p Napisałam „słabsza”, ale raz, że jestem dopiero w połowie i za wcześnie na ocenę końcową, a dwa, jak napisałam powyżej książka i tak bardzo mi się podoba. Z tego co wyszło po polsku nie czytałam tylko cyklu „Fionavarski gobelin”, a całą resztę mogę śmiało polecić. Oczywiście wszystko jest kwestią gustu, więc za te polecanki odpowiedzialności nie biorę;-) Kay pisze ...
Czytam G.G.Kay - „Ostatnie promienie słońca”. Chyba tak jakoś jest, że jak już jakiś autor mi przypasuje, to potem jestem zdolna przełknąć wszystko. Książka jak na razie słabsza innych tego autora, które już czytałam. Lekko chaotyczna. Przynajmniej na razie. Ale i tak mi się podoba:-)
Prawda. Jak by nie patrzeć 100% więcej. Wiedziałam, że w Arsenale drożej, ale aż takich różnic nie zauważyłam:o Akwarelę mam o tyle nie po drodze, że te dwa - trzy złote (bo większych różnic nie widziałam) nie robiły mi większej różnicy. Teraz się pewnie dwa razy zastanowię zanim coś kupię:(
Dobry przykład na to, że nie zawsze warto czytać tekst z okładki przed zapoznaniem się z samą powieścią. Książka ma bowiem dwieście osiemdziesiąt pięć stron, a Danny Padgitt wychodzi na wolność na stronie dwieście trzydzieści czwartej. Czyli niewiele brakuje by móc nazwać ten opis streszczeniem.
Jeden z wielu "przekrętów" jakie mi się zdarzyły dotyczy nazwiska Andrzeja Pilipiuka. Za pierwszym razem źle przeczytałam i teraz już zawsze będzie dla mnie Pipilukiem;-)
Widać wszystko zależy od tego, co kto uważa za „rodzinne święta”. Rzeczywiście, tradycyjne potrawy, dużo ludzi przy stole, a za oknem śnieg i dzika przyroda, to brzmi zachęcająco. Tylko że ciągle jeszcze małżonek spędza te Boże Narodzenie, gdzieś tam ze swoją obecną partnerką, a główna bohaterka sprasza do świątecznego stołu (prawie) wszystkich doszłych i niedoszłych kochanków z okolicy. Mnie coś w tym zgrzyta. Uznając nawet, że dwoje...
Rzadko kupuję książki przez net, ale jeśli już to w Merlinie. Decyduję się właściwie tylko ze względu na promocje, ale przy tej okazji zawsze jeszcze coś dorzucę (bo skoro już zamawiam...;-)) Jak na razie mam same dobre doświadczenia, więc raczej nie będę próbowała z innym sklepem internetowym.
„Kroniki portowe” czytałam i mnie również ten zimny klimat przypadł do gustu, aczkolwiek bardziej podobał mi się film. Możliwe że to kwestia kolejności, książkę czytałam później. Nad „Córką wikingów” nawet się chyba w tym roku zastanawiałam w księgarni.Trzeba było się zdecydować:-( Jeszcze jej poszukam...
Mój ulubiony punkt taniej książki również mieści się w podwórzu, tyle że koło Teatru Nowego (patrząc od strony Mostu Teatralnego). Kiedyś mieli największą powierzchnię i największy wybór książek, ale skoro Akwarela się rozrosła (dawno tam nie byłam), to już takiej pewności czy są najwięksi nie mam.
A.J.Cronin "Klucze Królestwa"
Jeśli znane mi opowiadania/baśnie itp. wchodzą w skład dopuszczanego do oceniania zbioru, to oceniam tę jedną pozycję, a poszczególne zostawiam nieocenione. Zazwyczaj. Bo jeśli coś mi wyskakuje w polecankach, to wystawiam ocenę, by sobie nieco rozjaśnić sytuację;-) A części przeczytanych książek nie mam ocenionych, bo o nich nie pamiętam. Dopiero jak zobaczę u kogoś na liście, to mi się czasem przypomina. Inna para kaloszy to lektury. Czasami...
Nie mam pamięci do imion. Kompletnie. Czasami zaraz po zakończonej lekturze, nie potrafię powiedzieć jak miał na imię główny bohater. Nie przeszkadza mi to w orientowaniu się podczas czytania, kto jest kim. Rozpoznaję postaci po imieniu, ale wzrokowo – tak jak Dido – po pierwszej literze, zazwyczaj biorę dodatkowo pod uwagę długość imienia, czy jeszcze jedną „orientacyjną” literę ze środka.
Guy Gavriel Kay „Lwy Al-Rassanu” Kupiłam jeszcze w promocji z okazji dnia książki, ale ciągle było coś pilniejszego do przeczytania (czyli coś co trzeba szybko oddać). Teraz z wielką przyjemnością nadrabiam zaległości:-) Wcześniej przebijałam się przez „Dom nad rozlewiskiem” Kalicińskiej. Koleżanka, która mi to pożyczała zna chyba lepiej moje upodobania niż ja, bo ostrzegała, że to nie książka dla mnie. A ja uparta nie...
>A nowego Pratchetta kupiłam za 16zł. :P Niech zgadnę, zareagowałaś błyskawicznie na promocję w Merlinie;-)
Hmm...Mój kieszonkowy "Koniec świata..." też jest w wydaniu W.A.B. (2005 r.). Cena na okładce 14.99, a kupowałam przecenione. Czyżby aż tak źle się sprzedawało, że przyda się dodatkowa "promocja"?
Nie wiem czy to akurat jakaś wyjątkowa okazja. Większość cen wydań kieszonkowych waha się obecnie w granicach 15 zł. Poza tym mój egzemplarz "Końca świata w Breslau" kupiłam w taniej książce za 12,50:-)))))
Marquez "Sto lat samotności". Od czasu zakupienia książka zdążyła się nieźle zakurzyć. Podchodziłam do niej jak pies do jeża, ale już widzę, że niepotrzebnie i na pewno doczytam do końca. Mimo mojego całkowitego braku pamięci do imion, jestem w stanie zapamietać jak się kto nazywał. Może dlatego, że niemal wszyscy nazywają się tak samo... Czasami mam wątpliwości czy ten Jose Arcadio o którym mowa, to akurat ten, którego mam na myśli,...
Czytając te cytaty, przypomniałam sobie jeszcze jeden powód dla którego mi się ta książka nie podobała. Nie dość że nudna, to jeszcze banał na banale.
Co to zmienia? Przegrali dwa mecze, z tego pierwszy w fatalnym stylu, a do tego nie potrafili strzelić ani jednej bramki. Mam się cieszyć, albo być dumną z faktu, że w meczu z Niemcami nasi piłkarze zrobili łaskę i postanowili powalczyć (nie wytrzymując kondycyjnie)? Dla nich przeciwnik jest albo za słaby i wtedy go lekceważą, albo za silny i grają na bezbramkowy remis. Zero ambicji. Ech... Teraz może pójdzie im lepiej, w końcu będą grać o tzw....
Poważnie? Nie wiedziałam. Teraz zamiast słowa „zakurzone” będę używać „zakonserwowane”;-) Nie zmienia to faktu, że nie lubię czytać takich przesiąkniętych kurzem książek. Mają specyficzny zapach. Aż coś kręci w nosie.
Tylko podziwiać taki porządek-:) U mnie na półkach w dwóch rzędach (jeden z przodu – widoczny, drugi z tyłu) stoją sobie od lat te same książki. Tam gdzie jest jeszcze miejsce, część tytułów leży sobie poziomo na górze. Większość nowości, poza wyjątkowo zasłużonymi tytułami jest poupychana po szafkach, komodach i kartonach. Kartony stojące w piwnicy to ostateczność, ale nie mam niestety zbyt wiele miejsca. Zresztą mam wrażenie, że dzięki te...
Nie zależy mi na ilustracjach w książkach, ale też specjalnie mi one nie przeszkadzają. Jeśli w moim odczuciu są ładne, to przedstawione na nich postacie mogą nawet odbiegać od moich wyobrażeń. Gorzej jeśli zapisane strony są poprzeplatane jakimiś bohomazami. Najpaskudniejszymi obrazkami zaszczyca swoich czytelników Fabryka Słów. To już nawet nie chodzi o to, że te obrazki nie są w lubianym przeze mnie stylu. W moim odczuciu one są po prostu am...
I właśnie dlatego do tej książki nie wracam, obawiam się rozczarowania. Jeśli fascynowałam się czymś w wieku siedmiu lat, nie ma siły, po dwudziestu latach raczej mnie to nie zafascynuje. Lepiej zachować dobre wspomnienia. A od „Winnetou” wolałam książki „Czarny Mustang” czy „Upiór z Llano Estacado”. Bohaterowie ci sami, ale zakończenia jakby bardziej odpowiednie (przynajmniej według moich ówczesnych upodobań...
Nie chcę straszyć, ale też tek zaczynałam. W pierwszej klasie liceum miałam po -0,75 na każdym oku, siedziałam w ostatniej ławce i spisywałam z zeszytu koleżanki. Rok później było już po –2 i wada się pogłębiała. Od kiedy noszę soczewki (jakieś 5-6 lat) wada się nie powiększa i oby tak zostało. Tak że może okularki na specjalne okazje (przy takiej małej wadzie nie trzeba jeszcze na stałe), to może nie taki zły pomysł?
Nie wszyscy tak mają. Mój schowek jest pusty. Raz, że dopiero niedawno zorientowałam się o co w tym wszystkim chodzi (w którym to miejscu trzeba kliknąć, żeby coś do schowka dodać;-), a dwa, że i bez tego wchodząc do księgarni czy biblioteki mam w głowie sto dziesięć tytułów. Rozbudowa schowka musiałaby dla mnie być rozrywką sama w sobie, a nie jest. Rosnąca ilość tytułów do przeczytania tylko mnie frustruje, a czasu brak. Bez prowadzenia spisu i...
Ile książek przeczytałam w życiu, nie jestem w stanie określić. Na pewno więcej niż mam ocenione. W moim czytaniu nigdy nie było jakiejś prawidłowości czy systematyczności. W szkole podstawowej czytałam bardzo dużo, a w średniej już właściwie wcale (pomijając lektury szkolne). Nawróciłam się gdzieś na studiach. Były długie wakacje, to i wolnego czasu nagle znalazło się sporo. Wtedy przypomniałam sobie jaka to frajda czytać książki :-) Obecnie ...
Naodpowiadałam na tyle pytań tylko po to żeby dowiedzieć się, że nie mam jednoznacznie sprecyzowanych zainteresowań? Ech...na całe szczęście studia już skończyłam i nie muszę się tym przejmować:-) Zawsze mnie bawią tego typu testy. Zazwyczaj łatwiej odpowiedzieć na pytanie główne, niż na każde z pytań pomocniczych z osobna;-)
Może dlatego, że książka powstała na podstawie filmu, a nie odwrotnie. Podstawową wadą jest nadmiar patosu. Zresztą wygląda to trochę tak, jakby autorka* nie mogła się zdecydować czy ma to być na poważnie, czy z przymrużeniem oka. *Choć jako autor figuruje Charles Edward Pogue, to wewnątrz, a także na tzw. czwartej okładce można przeczytać „Na podstawie scenariusza filmowego Charlesa Edwarda Pogue’a wg pomysłu Patricka Reada Johns...
Lekko? Ha ha, dobry dowcip. Ta książka jest w ścisłej czołówce najbardziej prostackich rzeczy jakie czytałam. Niechlujna pod każdym względem. Co prawda pierwszej części wystawiłam czwórkę, ale część trzecia zarobiła już jedynkę (choć właściwie gdyby to oceniać uczciwie, to skali by zabrakło). Skoro już kupiłam, poświęciłam się i zmordowałam to „dzieło” do końca, żeby poznać zakończenie. Niepotrzebnie, trzeba było rzucić precz. Jak maw...
„Skrzynia na złoto” to moje pierwsze spotkanie z Akuninem. Może mogłabym je uznać za udane, gdyby nie nazbyt wybujałe oczekiwania. Wiem, że opisami z okładek nie ma co się zbytnio sugerować, ale ten „pisarz roku” strasznie rzuca się w oczy. Po lekturze książki, muszę przyłączyć się do tych, którzy zastanawiają się, czy to tytuł zasłużony. Zawsze istnieje możliwość, że po prostu niezbyt trafnie wybrałam, zakupiłam bowiem pi...
Owszem, niektóre rzeczy wypada poznać i wyrobić sobie zdanie, a gdyby nie szkoła człowiek nie miał by okazji. A napisałam, „katują” ze względu na niedobranie lektury do wieku czytelnika. Ja zraziłam się do Lema, bo nic z niego nie zrozumiałam. Przypuszczam, że byłam na to za młoda. Zresztą jak widać po wypowiedziach, nie tylko ja. Znajoma pani w księgarni, która próbowała mnie przekonać do tego autora, też przyznała, że bardzo wiele o...
Od jakiegoś tygodnia „Skrzynia na złoto” Akunina. Książka ciekawa i całkiem wciągająca, a jednak z jakiegoś powodu strasznie wolno mi to idzie...:(
Rozbieżności trochę jest. Moim zdaniem wszystkie mają na celu uczynienie filmu mniej kontrowersyjnym. Może i część zmian była potrzebna, ale przez to film jest jedynie zestawieniem ładnych obrazków. Książka jest bardziej wyrazista i bardziej zapada w pamięć.
To jeszcze cały czas tym dzieci katują? Też należę do osób zmuszonych w podstawówce czytać fragmenty „Bajek robotów”. Efekt tego taki, że do dziś żadnej książki Lema do rąk nie wzięłam, choć fantastyki czytam dużo. Mam blokadę i nie mogę się przełamać. Może kiedyś...
Też niestety zbyt plastycznie wyobraziłam sobie te rozkładające się zwłoki w towarzystwie gołębich odchodów. Nikt kto próbował się pozbyć sąsiedztwa tych uciążliwych ptaków, raczej nie wpadł by na taki pomysł. I jeszcze, skoro już o zakończeniu mowa, zastanowiło mnie jak bohater wyobraża sobie ewentualne odebranie spadku. Taka już ze mnie materialistka;-) Tak się składa, że „Spóźnieni kochankowie” otrzymali jedną z dwóch wystawiony...
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)