Na samym początku przyznaję się bez bicia - ta książka mnie pokonała. Totalna porażka. A przy okazji wspomnę, że do tej pory żadna, nawet najgorsza książka, nie uzyskała nade mną przewagi. Zawsze umiałam jakoś wytrwać do końca. Tę też przeczytałam, ale były takie momenty, że ta książka poleciałaby przez okno, gdyby nie to, że jest prezentem od mojej babci. Od dawna chciałam przeczytać tę książkę, ponieważ widziałam film wyreżyserowany na jej podstawie. Ten film mnie po prostu zachwycił. A ponieważ zawsze książki są lepsze od nawet najlepszego filmu, sądziłam, że książka jest cudowna. Zawód! Może gdyby była totalnie zepsuta, to bym się jej tak nie czepiała. A w tej książce, owszem, postacie są fajne, zdarzenia nawet ciekawe, ale te dłuuugaśneee opisy, niezrozumiałe dialogi są jakby z innego świata. No dobrze, wiem, że to była inna epoka! Ale w "Przeminęło z wiatrem" też była inna epoka, a jakie to wspaniałe i zrozumiałe dzieło! Zawsze miałam się za w miarę inteligentną osobę, ale większości tych dialogów po prostu nie rozumiem! A w filmie na podstawie właśnie TEJ książki, rozumiałam wszystko! Ale może za bardzo się czepiam. Mojej mamie się nawet podobała, tylko że ona kocha wszystkie romansidła i tak dawno nie czytała żadnej książki, że z tęknoty mogło jej się to podobać! Ale ja nic nie poradzę, że czuję się zawiedziona. A przecież autorka w tym dziele starała się ukazać trudną sytuację wydziedziczonych kobiet, zostających na utrzymaniu krewnych, bez grosza przy duszy. Myślę, że gdyby się bardziej postarała, to może coś by z tego wyszło. A tak nic. No cóż, dobry pomysł nie wystarczy, aby napisać dobrą książkę. Nic nie można na to poradzić, że dzieło przypomina bardziej nudnawy życiorys niż porywającą powieść. Ale już przestaję ją krytykować, bo przecież bez niej nie byłoby takiego wspaniałego filmu. I postacie naprawdę są ciekawe. Mogę nawet polecić tę książkę. Ale tylko wielbicielom romansów i ludziom o mocnych nerwach.