Dodany: 12.09.2016 09:12|Autor: Jose

Życie wypisane na twarzy


Popatrzcie na tę twarz spoglądającą z okładki. Widzicie na niej twardziela, wiecie, że na pewno nie miał w życiu łatwo, ale to oczy dobrego człowieka. Przed Wami Arkadiusz Onyszko.

Arkadiusza Onyszkę znam od dawna. Pamiętam jego nazwisko pojawiające się w rubryce „Tak grali Polacy” w „Piłce Nożnej”. Głowiłem się, co to za gość i skąd wziął się w Danii. Chociaż średnio miałem pojęcie o tym, jak wygląda, cieszyłem się, że gra w podstawowym składzie i osiąga sukcesy. Oczywiście później ujrzałem jego łysą głowę, dowiedziałem się, że jest wicemistrzem olimpijskim i brązowym medalistą Mistrzostw Europy U-16, ale to wciąż była dla mnie tajemnicza postać. Gdy zrobiło się o nim głośno z powodu wybryków w Danii, gdy wracał do Polski, gdy miał poważne problemy z nerkami i z włodarzami Polonii Warszawa, ja akurat na chwilę straciłem zainteresowanie futbolem i nie śledziłem wydarzeń, dlatego Onyszko pozostał dla mnie nieodkrytą kartą.

Do książki „Fucking Polak” zachęcił mnie wywiad udzielony po jej wydaniu, w którym Onyszko przyznawał się do silnej wiary i wspominał zarówno chorobę, jak i barwną przeszłość. Ujął mnie. Był bezpośredni, szczery, nie cedził słów, jasno wyrażał swoje zdanie, nie próbował się wybielać. Był „jakiś”. Chciałem go poznać.

Jego autobiografia napisana przy pomocy Izy Koprowiak wzbudziła podobne wrażenia. Onyszko wychodzi w niej na porządnego gościa. Może nieco zbyt narwanego i emocjonalnego, ale takiego, który ma swoją hierarchię wartości i się jej trzyma. Nie boi się trudnych tematów: mówi o tym, dlaczego uderzył żonę, z żalem przyznaje, że całkowicie stracił kontakt z jednym synem, wspomina o trudnościach w znalezieniu posady po tym, jak wypowiedział się o gejach w wydanej w Danii autobiografii, przerażająco opowiada o swoich chorych nerkach i o tym, jak trudno było mu wtedy utrzymać rodzinę. Zresztą wystarczy spojrzeć na okładkę tej książki: historia jego życia jest wymalowana na jego twarzy.

To nie jest typowa autobiografia choćby dlatego, że nie została napisana od A do Z. Nie zaczyna się narodzinami, historią rodziców, stryjków i ciotek. Chociaż jakaś chronologia jest zachowana, to Onyszko opowiada o poszczególnych etapach swojej bramkarskiej kariery, robiąc mnóstwo dygresji, cofając się do dzieciństwa, przytaczając anegdotki, wplatając rozważania na temat swoich poglądów i tak dalej. Dzięki temu nieładowi klimat jest o wiele lżejszy, książka nie przytłacza nas faktami i daje żywszy obraz bramkarza z Lublina. Co prawda prowadzi to np. do sytuacji, w których rozdział o Legii nie ma prawie nic wspólnego z warszawskim klubem, ale czy to coś zmienia?

Fascynują też historie dotyczące Danii. Przekonujemy się, że codzienne życie w tym kraju niewiele różni się od tego prezentowanego w szwedzkich czy norweskich kryminałach. Wiele w nim absurdów, jednak jest też coś, co zdaniem autora przydałoby się w Polsce. Chodzi o widzenie pozytywów w codziennym życiu. Podczas gdy my zbyt często przeżywamy porażki i rozpamiętujemy złe chwile, tam ludzie skupiają na tym, co im wyszło. I tego przy pomocy psychologa nauczył się także Onyszko, dzięki czemu zeszło z niego sporo presji.

Innym ciekawym wydarzeniem był obóz, na który zabrano piłkarzy Viborg FF po kilku porażkach. „Wywozili zespół do lasu, spaliśmy w namiotach. Szkolili nas żołnierze, którzy mieli za sobą pobyt na misji w Afganistanie. Pamiętam, jak o 22.00 zabrali nas na tor przeszkód. Kazali wykonywać w pięcioosobowych grupach różne zadania: nosić ogromne drewniane bale, wspinać się po linach. Na jednym z obozów strzelaliśmy z łuku, rzucaliśmy siekierą, kazano nam pływać nocą po morzu (...). Podczas jednej z takich wypraw mało co się nie utopiłem”*. Tak integrowano piłkarzy i budowano ich charakter.

Jeśli graliście kiedyś w piłkę, choćby amatorsko i na orlikach, na pewno spotkaliście kogoś o podobnej charakterystyce co Onyszko. To nie musi być bramkarz. To taki zawodnik, który nigdy nie odpuszcza. Nawet w meczach o złote kalesony wchodzi ostrymi wślizgami i walczy o każdą piłkę, zostawiając na murawie płuca. Nienawidzi przegrywać, drze się na kolegów, ale też najgłośniej bije brawo po strzelonej bramce. Lubicie go, lecz wiecie, że lepiej mu nie podpadać. Ma tylko kilku przyjaciół, bo bywa antypatyczny. Mimo tego darzycie go respektem.

„Fucking Polak” to historia twardego gościa, który popełnił w życiu kilka błędów. Umówmy się, uderzenie kobiety, nawet przy wielu pretekstach, jest niewybaczalne. Niemniej Onyszko jest porządnym gościem. Zna swoje wady, ma wiele zalet. Robi swoje, kocha najbliższych i poświęca im swoje życie. Ja to szanuję.


---
* Arkadiusz Onyszko, Izabela Koprowiak, „Fucking Polak. Nowe życie”, wyd. Sine Qua Non, 2016, s. 173.


[Recenzję opublikowałem też na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 580
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: