Dodany: 11.09.2016 17:48|Autor: Marioosh

Atak bez pomysłu


Dwaj niemieccy dziennikarze postawili sobie zadanie ugryzienia Angeli Merkel i postanowili to zrobić, analizując działalność pani kanclerz w czasie istnienia dawnej NRD. Siła ich argumentów jest jednak na tyle mizerna, że skończyło się na lekkim poszarpaniu nogawek, a prawnicy Angeli Merkel mogą spać spokojnie, gdyż trudno oczekiwać jakichś procesów o zniesławienie.

Dziennikarze opisali pierwsze 35 lat życia niemieckiej kanclerz na tle historii NRD – sęk tylko w tym, że to tło zajmuje przytłaczającą część książki. Najpierw więc dowiadujemy się, że Angela Merkel jest córką pastora Horsta Kasnera który w 1954 roku wraz z ciężarną żoną przeniósł się z Hamburga do NRD – kierunek w tamtych latach dość niespodziewany, ale zgodny z poleceniem biskupa, który wezwał go do Brandenburgii ze względu na małą ilość tamtejszych duchownych. Sytuacja księży w NRD była wręcz schizofreniczna – Kościół był systematycznie inwigilowany i oceniany przez władzę jako zagrożenie i dlatego duża część kleru współpracowała z bezpieką, a jednocześnie głosiła królestwo niebieskie. Autorzy książki postanowili więc zaatakować Angelę Merkel przez jej ojca – nie da się ukryć, że Horst Kasner wykazywał zrozumienie dla reżimu, akceptował budowę muru berlińskiego, był inicjatorem ruchu „Kościół w socjalizmie” i był nazywany „czerwonym pastorem”. Ale, co ciekawe, autorzy sami przyznają, że odrzucił współpracę ze Stasi, a na dodatek sprowadzał z RFN zakazane książki i na poddaszu domu urządził gabinet wypełniony aż po sufit pozycjami, których posiadanie wiązało się z poważnym niebezpieczeństwem. Przy okazji opisu życia Kasnera dostajemy też powojenną historię kościoła ewangelickiego w Niemczech czyli opis wydarzeń zmierzających do rozłamu w tymże kościele, ale czy o to w tej książce najbardziej chodzi?

Wracamy więc do przyszłej pani kanclerz i dowiadujemy się, że była uczennicą grzeczną i niepozorną, nie brała udziału w letnich obozach i nic nie zapowiadało jej późniejszych aspiracji przywódczych. Została magistrem fizyki na uniwersytecie w Lipsku po silnie zideologizowanych studiach, gdyż władze NRD ustanowiły przemianę szkół wyższych w socjalistyczne uczelnie. Opuściła więc mury uczelni należycie „uformowana” ale tu mamy następną ciekawostkę – w sierpniu 1981 roku, powracająca z wycieczki po Polsce, została zatrzymana we Frankfurcie nad Odrą, a w jej torbie znaleziono znaczek Solidarności i dwa zdjęcia pomnika poległych stoczniowców w Gdańsku. Czego to mogło być dowodem? Niefrasobliwości, ciekawości czy autentycznych przekonań? Do tego już autorzy nie dotarli, wiemy za to, że w 1986 roku obroniła doktorat w berlińskiej Akademii Nauk.

I w końcu docieramy do najbardziej kontrowersyjnego, przynajmniej zdaniem autorów, epizodu w życiu naszej bohaterki, czyli ogłoszonej przez Michaiła Gorbaczowa pierestrojki. W NRD zapanowała wielka dezorientacja – część funkcjonariuszy reżimu, głównie ta zbliżona do polityki Honeckera, postawiła na przeczekanie, ale byli i tacy, którzy nie mieli wątpliwości co do konieczności reform. Angela Merkel znalazła się na rozdrożu – co prawda, uznawana była za „komunistkę reformatorkę”, ale była też dość aktywną agitatorką i propagandystką reżimu; za to, gdy w październiku 1989 roku powstała organizacja Przełom Demokratyczny, przyłączyła się do niej i, ku zdziwieniu kolegów, podczas dyskusji była aktywna, zaangażowana i pozbawiona rezerwy, żądała wprowadzenia niezbędnych reform i przestała przypominać nieśmiałą i niepozorną fizyczkę. Od tego momentu jej kariera nabrała rozpędu – wiele osób podkreślało, że zaskakiwała wszystkich analitycznym umysłem, ale też wielu było zaskoczonych jej dość radykalnym zwrotem. Czy jest to jednak wydarzenie zasługujące na jakieś szczególne potępienie? W tym przypadku autorzy podkreślają, że przyszła pani kanclerz, podobnie jak jej ojciec, odmówiła współpracy ze Stasi – fakt faktem, że okoliczności tej odmowy są mało wiarygodne i wręcz zabawne, ale trzeba też przyznać, że niemieccy dziennikarze nie dotarli do żadnej osoby, której Angela Merkel zaszkodziła zarówno swoją działalnością w NRD, jak i swoją ideologiczną woltą.

O co więc w tej książce chodzi? Nie chcę być złośliwy, ale wygląda na to, że autorzy próbowali rozdmuchać jakąś wydumaną sensację podobną do hecy z dziadkiem w Wehrmachcie, czyli „wiemy, że to lipa, ale może ktoś to kupi”. O tym, że ta książka jest burzą w szklance wody świadczy choćby to, że od jej wydania czyli przez trzy ostatnie lata pozycja Angeli Merkel była niezachwiana; dopiero źle prowadzona polityka wobec imigrantów wywołała kryzys w jej partii. Nie wiem, czy warto po nią sięgać, bo niczego nadzwyczajnego się z niej nie dowiemy, dużo jest tutaj historii kościoła ewangelickiego w NRD i historii ostatnich chwil tego kraju przed zjednoczeniem Niemiec, ale przecież nie o to tutaj chodziło.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1003
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: