Dodany: 05.09.2016 12:24|Autor: Aivalar

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Urodzeni, by przegrać
Wiśniewska Iga

Trzeba walczyć, żeby wygrać


Czy można być skazanym na porażkę? Tak z pewnością wydaje się Karolowi i Dianie. Na obojgu ciąży widmo tragicznych wydarzeń, które co jakiś czas dają o sobie znać. Kiedy przed laty ich związek dobiegł końca, nie przypuszczali, że jeszcze się kiedyś spotkają. A jednak wpadają na siebie… I wygląda na to, że nawet trudna przeszłość nie potrafi wymazać tego, co ich kiedyś łączyło. Problem w tym, że wiele się zmieniło, odkąd oboje byli tylko dzieciakami mieszkającymi w jednym mieście.

Na możliwość przeczytania „Urodzonych, by przegrać” czekałam z niecierpliwością. Iga Wiśniewska zdążyła mnie już do siebie przekonać świetnym stylem i ciekawymi pomysłami, dlatego wobec jej kolejnej powieści miałam spore oczekiwania. Cieszyłam się, mogąc poznać tak obiecującą autorkę od bardziej romantycznej strony… i nie zawiodłam się, choć muszę przyznać, że oczekiwałam czegoś jeszcze lepszego.

Książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Na początku niewiele się dzieje i prawdę powiedziawszy, w całej powieści dominuje raczej refleksyjne, stonowane tempo, ale nie odebrało mi to przyjemności lektury. Podobało mi się, że fabuła jest tak uporządkowana, że autorka stopniowo ujawnia sekrety głównych bohaterów, a jednocześnie dba o tło wydarzeń, poświęcając sporo uwagi chociażby studenckiemu życiu, bo właśnie w takim środowisku obracają się Karol i Diana. Przyznaję, że sam pomysł jest dość prosty i obyło się bez większych zaskoczeń, jednak poszczególne wątki tworzą naprawdę interesującą, spójną całość – bez koloryzowania, należy dodać. Przesadne szczęście zdecydowanie nie jest pisane bohaterom Igi Wiśniewskiej, o tym mogę was zapewnić.

Jak wszystkie znaki wskazują, najważniejszy jest wątek miłosny. W Dianie i Karolu ożywa dawny sentyment, który z czasem przekształca się w poważne uczucie. Ich relacja ma odpowiednią ilość romantyzmu, nie została w żaden sposób przesłodzona, co nie zmienia faktu, że człowiekowi robi się cieplej na sercu, kiedy o nich czyta. Autorka nie pozwoliła jednak, by miłość miała w „Urodzonych, by przegrać” władzę absolutną. Powieść porusza znacznie więcej tematów, niejednokrotnie bardzo trudnych, warto wymienić chociażby alkoholizm, kwestię przebaczenia czy odpowiedzialności za własne czyny. A zarówno Karolowi, jak i Dianie zdarza się nagrzeszyć. I to chyba podobało mi się najbardziej: że dominuje tutaj realizm. Dzięki temu poszczególne motywy skłaniają do przemyśleń, bo mamy świadomość, że takie rzeczy stale się dzieją.

Skoro podkreślam realizm tej książki, to bohaterowie muszą być naprawdę dobrze wykreowani. I są. Chociaż Karol i Diana, a także ich znajomi istnieją jedynie na papierze, bez wątpienia podobnych ludzi, tylko z krwi i kości, mijam codziennie na ulicy. Diana co prawda czasem mnie irytowała, ale jestem skłonna jej to wybaczyć – zwłaszcza mając na uwadze, przez co przeszła. Najbardziej jednak polubiłam Karola. Jest dojrzały, otwarty na innych, zawsze pomocny. Jego dzieciństwo nie było kolorowe, a jednak udało mu się wyjść na prostą, za co go niesamowicie podziwiam. Niejeden chłopak na jego miejscu skończyłby pod sklepem monopolowym albo w więziennej celi, do której wracałby regularnie. W przedstawianiu postaci i kolejnych wydarzeń z pewnością pomógł autorce ładny, plastyczny język, który sprawia, że chociażby dialogi są niesamowicie naturalne.

Wszystko, co wyżej napisałam, to same pochwały – i jak najbardziej są one zgodne z prawdą. Problem w tym, że kiedy skończyłam czytać, zrozumiałam, że czegoś mi brakuje. „Czegoś”, bo nie jestem w stanie tego nazwać – co uczyniłoby tę książkę wyjątkową, taką, która wryłaby mi się w pamięć. Tymczasem „Urodzeni, by przegrać” to po prostu dobra powieść obyczajowa z dobrze rozwiniętym wątkiem miłosnym. Zakończenie zostało rozegrane fenomenalnie, bo jest słodko-gorzkie, co mnie satysfakcjonuje, ale po zebraniu wszystkiego razem stwierdzam, że nie była to książka, która rzuciła mnie na kolana. Świetnie spędziłam przy niej czas, zwłaszcza że uzmysłowiła mi parę kwestii, chyba jednak spodziewałam się, iż bardziej mną wstrząśnie.

Czy polecam? Zdecydowanie tak. Mimo braku tego dodatkowego elementu, który stłumiłby mój niedosyt, absolutnie nie żałuję przeczytania „Urodzonych, by przegrać”. Jeśli ktoś lubi podobne klimaty, jestem przekonana, że będzie czuł tak samo. Są tajemnice, są problemy, są emocje (tych ostatnich szczególnie dużo), a to sprawia, że powieść zdecydowanie wciąga.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 920
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: