Dodany: 02.06.2016 20:16|Autor: dot59
Kontrdzwony dla Joya
Pięknie dzwonią konkursowe dzwony, a jako że nie są one jedynymi w literaturze, to jeszcze garstkę dorzucam:
1.
A w L. już od rana dzwony biły wolno a bezustannie — i żałosne, rozbolałe dźwięki pojękiwały po omglonych, pustych polach; ponurym głosem żałoby wołały w ten dzień smętny, w ten dzień, co wstał blady, spowity w mgły aż do tych dal zapadłych, aż do tych bezkresów ziemi i nieba, siny, do niezgłębionej topieli podobny.
Od zórz wschodnich, co się jeszcze żarzyły blado, kieby ta miedź stygnąca, spod sinych chmur zaczęły płynąć stada wron i kawek…
Szły wysoko, wysoko, że ledwie okiem rozeznał i ledwie uchem pochwycił tę dziką, żałosną wrzawę krakań, podobną do jęków nocy jesiennych…
A dzwony biły wciąż.
Ponury hymn rozlewał się ciężko w martwym, ogłuchłym powietrzu, opadał na pola jękami, huczał po wsiach i lasach żałością, płynął światem całym, że ludzie i pola, i wsie zdały się już być jednym wielkim sercem, bijącym skargą żałosną…
Ptactwo płynęło wciąż, aż dziw i lęk ogarniał, bo szły coraz niżej i coraz większymi stadami, że niebo pokryło się jakby sadzą rozwianą, a głuchy szum skrzydeł i krakań wzmagał się, potężniał i huczał niby burza nadciągająca… Zataczały kręgi nad wsią i jak kupa liści porwana przez wichurę kołowały nad polami, opadały na lasy, wieszały się na nagich topolach, obsiadły lipy przy kościele, drzewa na cmentarzu, sady, kalenice chałup, płoty nawet… aż zestraszone bezustannym biciem dzwonów zerwały się i czarną chmurą leciały ku borom… a ostry, przenikliwy szum płynął za nimi.
2.
Dzwon królewski: —
Siedziałem u królewskich stóp,
królewski za mną dwór:
synaczek i kilka cór,
Włoszka— a wielki chór
kleru zawodził hymny; —
a dzwon wschodził.
Patrzali wszyscy w górę,
a dzwon wschodził —
zawisnął u szczytów
i z wyżyn się rozdzwonił:
głos leciał, polatał,
kołysał się górnie,
wysoko, podchmurnie —
a tłum się wielki pokłonił.
Pojrzałem na króla,
a król się zapłonił…
Dzwon dzwonił.
3.
Mieszka ten dzwonek wysoko, na jednej z wież kościoła, dziś benedyktyńskiego, a który wcześniej, przez dwa stulecia blisko, służył jezuitom. Kto ma dobre oko, dojrzeć go może w dzień jasny przez jedno z wąziutkich, do strzelnic podobnych okienek. Jest wysmukły, jak kleryk w obcisłej sutannie, a od starości już nie zielony, lecz czarny. Przypomina kruka, dożywającego dni swych w niedostępnym gnieździe.
Kto wie, czy nie ten sam dzwonek przed dwustu kilkudziesięciu laty budził i do rzeczywistości przywoływał pewnego skłonnego do marzeń, zawsze zamyślonego młodzieńczyka, owego małego, z ostrym, wyrazistym profilem "Matyjaszka", z którego wyrosnąć miał głośny na całą Europę Mateusz Sarbiewski?... Kto wie, czy rześki i skoczny rytm tego dzwonka nie rozweselał ongi uszów księdza Piotra Skargi i księdza Jakuba Wujka, którzy w tych murach długie chwile przemodlili i przemyśleli?...
4.
Drugiego dnia, o zachodzie słońca, rozległ się dźwięk wielkiego dzwonu. Jego powolne, głębokie dzwonienie przyprawiało S. o drżenie. Wielki dzwon nie ustawał i wkrótce dołączyły do niego inne, umieszczone w Wielkim S. B. na Wzgórzu V. Ich dźwięki płynęły nad miastem niczym grzmoty zwiastujące nadejście burzy.
- Co to? - spytała J., zatykając uszy. - Dlaczego dzwonią dzwony?
- Król zmarł. – S. nie potrafiła powiedzieć, skąd o tym wie, a jednak nie miała wątpliwości. Powolne dzwonienie wypełniło ich pokój, żałosne jak pieśń pogrzebowa. Czy wróg zaatakował zamek i zamordował króla R.? Czy to w wyniku walk, które widziały?