Dodany: 17.02.2010 15:47|Autor: Mariah

O ogniu miłości pośród skutych lodem pustkowi


„Hohaj” to jedna z piękniejszych historii, jakie dane mi było ostatnio czytać.

Elizabeth Rynell napisała powieść, w której przeplatają się dwie płaszczyzny czasowe. Główną bohaterką teraźniejszości jest bezimienna kobieta, która po nagłej śmierci męża, nie mogąc pogodzić się z bólem i tęsknotą, wyrusza w podróż przez zimne bezdroża północnej Szwecji. Próbując zrozumieć siebie samą i dogłębnie analizując związek z mężem, trafia w pewnym momencie do domu nieżyjącej Iny, bohaterki drugiej historii miłosnej, tej z przeszłości. Jest to historia tyleż piękna, co i bolesna, gdyż każdy z uczestników nosi w sobie piętno, które nie pozwala mu normalnie żyć i w pełni cieszyć się miłością drugiego człowieka. Ina żyje w odosobnieniu ze swoim kalekim i zgorzkniałym ojcem, który ją bije i gwałci, zaś Aron wędruje po świecie w poszukiwaniu odkupienia za tajemniczą zbrodnię, której się dopuścił wiele lat temu. Tych dwoje znajdzie w sobie ciepło i zrozumienie, w którym chcieliby się schronić jak w bezpiecznym domu, jednak los nie pozwoli im zupełnie wyjść z ciemności.

O czym jest ta powieść?

O strachu przed miłością do drugiego człowieka, jakby była czymś kruchym i delikatnym, co za jednym nieuważnym dotknięciem rozpryśnie się na tysiąc kawałków i już nigdy nie da się poskładać. I o powolnym przekraczaniu granicy tego strachu, kiedy z dziecięcym zdziwieniem obserwujemy, jak wypełnia nas uczucie, którego tak się baliśmy, ale za którym w głębi duszy tęskniliśmy od zawsze.

O przemijaniu i odkrywaniu siebie na nowo, o próbach zrozumienia siebie, partnera i łączącego dwoje ludzi uczucia, dotarcia do sedna tej miłości. O podróży w głąb własnego serca, własnego ja w poszukiwaniu tęsknot i odkupienia.

O strachu przed naszą ciemną stroną i próbach uchronienia partnera przed brudem naszego życia.

Wreszcie o wychodzeniu z ciemności ku światłu miłości.

Autorka zgrabnie wplotła w swoją powieść motyw podróży - i tej realnej, dosłownej, i na poziomie metafizycznym. Główna bohaterka-narratorka i Aron podróżują zarówno w sensie stricto, jak i w głąb siebie, poszukując swego miejsca w świecie po tym, jak na skutek tragedii runęła cała rzeczywistość wokół nich.

Tym, co przykuwa szczególną uwagę, jest język – niezwykle poetycki i sugestywny, silnie kontrastujący z opisywanym zimowym krajobrazem odległych szwedzkich pustkowi, ale też z tragicznym i przejmującym losem bohaterów. To właśnie język nadaje rytm tej historii i choć z jednej strony z nią kontrastuje, z drugiej, wbrew pozorom, ją uzupełnia.

Nie jest to powieść bez wad – bardzo słabe jest zakończenie, nagłe, niepasujące do dotychczasowych wydarzeń i jakby pisane na siłę. Choć trzeba przyznać, że mimo iż końcowe rozdziały rozczarowują, to ostatnie zdanie autorka wbija w czytelnika jak nóż w serce, zupełnie jakby chciała, byśmy do samego końca cierpieli z bohaterami.

Pomimo słabej końcówki oceniam tę książkę bardzo wysoko, bo naprawdę rzadko spotykam się z literaturą pisaną tak pięknym językiem, tak bardzo trafiającym w moją wrażliwość.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1401
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: carmaniola 17.02.2010 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: „Hohaj” to jedna z piękni... | Mariah
Zaryzykuję - do schowka! Dziękuję. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: