Dodany: 25.05.2016 17:22|Autor: adas

Chyba dobrze


Thomas Pynchon bywa nazywany najbardziej tajemniczym pisarzem Ameryki, bywa też wymieniany w gronie najwybitniejszych amerykańskich pisarzy. O ile z pierwszą opinią można się zgodzić bez większych zastrzeżeń – jego najnowsza znana fotografia pochodzi sprzed ponad półwieku – o tyle drugą warto przedyskutować. Pynchon bywa twórcą intrygującym, potrafi nieźle oddać ducha opisywanych czasów, ale już jego najważniejsza powieść, kultowa gdzieniegdzie "Tęcza grawitacji" jest – moim zdaniem – przyciężkawym eksperymentem na granicy bełkotu, interesującym jedynie fragmentami; w opisach wojennych zniszczeń nie tylko materialnych, ale i dotykających ludzkiego ducha.

Zdarza się Amerykaninowi grzeszyć również nadmierną erudycją, która sprawia, że nieprzygotowany czytelnik musi się od książki odbić (patrz: "Mason i Dixon"). Na szczęście pisze on również powieści łatwiej przyswajalne, utrzymane w charakterystycznej dla niego mieszance drapieżnego opisu rzeczywistości i ironicznego szaleństwa, jednak zdecydowanie prostsze formalnie. I z tego nurtu "Vineland" jest utworem – znowu moja absolutnie prywatna opinia – jeśli nie najlepszym, to najłatwiejszym do odczytania zarówno na poziomie podstawowym, jak i głębszym.

Bo też Pynchon aż tak bardzo nie zmienia zainteresowań. Pisze, chciałoby się zakrzyknąć: jak zwykle!, o spiskach, seksie i... śpiewie. W jego ujęciu życiem przeciętnego człowieka kierują wielkie spiski światowe, tajne umowy rządów z koncernami, zwykły obywatel w każdej chwili może paść ofiarą niezrozumiałego eksperymentu społecznego albo naukowego. Wszystko to, oczywiście, pod osłoną prawa. Można się wręcz zastanawiać, czy każdy rodzaj kontaktu międzyludzkiego nie jest rodzajem spisku, bo przecież umawiając się na coś z najbliższą osobą też... spiskujemy? Seks, może nawet miłość, w tym układzie są w równym stopniu przejawem rzeczywistych pragnień, co rodzajem transakcji, czasem jawnej, czasem nieuświadamianej. I już, już, już czytelnik dochodzi do wniosku, że Pynchonowska rzeczywistość jest paranoiczna, okrutnie i bezsensownie nieludzka, kiedy ratuje go... piosenka. Bohaterowie Pynchona muzyki, przeróżnej: od klasyki po heavy metal, słuchają i sami ją wykonują, nucąc w każdej sprzyjającej temu chwili. I te piosenki, o absurdalnych tekstach, pozwalają czytelnikowi odetchnąć, nabrać dystansu do treści, uśmiechnąć się.

"Vineland" rozpoczyna się w roku 1984, co niekoniecznie jest całkowitym przypadkiem, jednak akcja dość szybko cofa się do cudownych lat 60. XX wieku. Autor ma słabość do ruchu hipisowskiego (i zwłaszcza surferów), to nie jedyna jego książka osadzona choć częściowo w tych realiach ("Wada ukryta"), można wręcz twierdzić, że weterani spod znaku pacyfy i trawki są w jego wszechświecie postaciami pozytywnymi, zdolnymi do niegodziwości, ale w sumie niewinnymi i jeśli już grzeszącymi, to z winy okoliczności. Nie brzmi zbyt zachęcająco? Próba streszczenia absolutnie nie polepszy sytuacji. Leciałoby ono jakoś tak: "Czterdziestoletni Zoyd Wheeler żyje sobie spokojniutko z dorastającą córką w małym kalifornijskim miasteczku w otoczeniu takich jak on straceńców, kiedy wraca do niego przeszłość, dzięki czemu możemy poznać dzieje nie tylko jego, ale i jego byłej żony Franesi". Na szczęście – znowu – można wybrać, czy uważać "Vineland" za nostalgiczną i zwariowaną podróż w lata 60., czy próbować odczytywać jako diagnozę stanu, ekonomicznego i intelektualnego, Ameryki w ciągu dwóch burzliwych dekad, od Johnsona po Reagana.

Wygodnie stanę pośrodku i pozwolę sobie nie podejmować tej decyzji. Wspomnę tylko, że "Vineland" w odróżnieniu od pozostałych książek Pynchona może się poszczycić względnie zwartym zakończeniem. I jest to zakończenie jak należy, takie, w którym zło zostaje ukarane, a cnota nagrodzona. "Chiba" – jak uroczo w polskim przekładzie* bohaterowie kwitują wszelkie swe wątpliwości i niepokoje.


---
* Thomas Pynchon, "Vineland", przeł. Jędrzej Polak, wyd. Albatros, 2015.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 524
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: