Dodany: 03.05.2016 18:08|Autor: Pani_Wu

„Obyś żył w ciekawych czasach” – chińskie przysłowie, a może przekleństwo


„Jeżeli kogoś, i jego kraju, nie spotyka nic szczególnego, wydaje się, że życie nie ma końca i jest niezmienne. Ten stan, w którym czas mierzy się etapami kariery zawodowej, kupnem nowego domu czy samochodu, rodzinnymi wakacjami, ślubami i rozwodami, oznacza po prostu stabilizację. Dla kogoś, kto mieszka w jakimś »punkcie zapalnym«, a choćby tylko w pobliżu czynnego wulkanu, wartość przeżytych dni, każdej przeżytej godziny jest nieskończenie większa niż wartość całego tygodnia w stanie stabilizacji”[1].

Tymi słowami Andrzej Kurkow rozpoczyna swoje fascynujące zapiski, poczynione w ciągu pięciu miesięcy dramatycznych wydarzeń w Kijowie, od dnia 21 listopada 2013 roku. Mieszkanie autora znajduje się 500 metrów od Majdanu, gdzie protestujący przyszli po raz pierwszy w odpowiedzi na hasło rzucone na Facebooku. Marzenia zwykłych ludzi, chcących żyć inaczej, niż zaplanował to Wiktor Janukowycz, zderzyły się polityką Europy, która najpierw wydarzenia na Majdanie poparła, by następnie wycofać się w obliczu konfliktu zbrojnego na Krymie.

Kurkow ma żonę i troje dzieci. Relacje z wydarzeń przeplatają się z opisami codziennego życia. Trzeba zrobić zakupy, pójść do szkoły na wywiadówkę, spotkać się z rodziną, udzielić wywiadu prasie, napisać kolejny rozdział powieści, zajrzeć na Majdan i porozmawiać z ludźmi, zrobić notatki w dzienniku: „Coraz bardziej byłem przekonany, że całe ukraińskie sądownictwo ogarnia stan »obłąkania«. Wiele wyroków sądowych zapada nocą, kiedy kraj właściwie powinien spać. (…) Poza tym sędziom, jak wielokrotnie udowodnili to dziennikarze, często wciskano w ręce już wcześniej i bez ich udziału wydany, wydrukowany i podpisany wyrok. Tak w każdym razie wyglądały wyroki, które wydawano wobec przedstawicieli opozycji i każdego, kto po prostu nie był zadowolony z rządzących i nie robił z tego tajemnicy”[2].

Spokojnie, niemal bez emocji autor zauważa: „Rewolucyjny surrealizm kwitnie. Do rewolucji tymczasem »przyłączyło się« więcej dziwnych typów, niż brało w niej udział. Zdarzają się wśród nich zwykli kryminaliści i przestępcy, którzy pod płaszczykiem Prawego Sektora plądrują sklepy i gospodarstwa na południu Ukrainy”[3].

Nam, którzy znamy przebieg wydarzeń na Ukrainie z medialnych przekazów, ukazują się szczegóły zazwyczaj pomijane, mniej zorientowanym w polityce rozjaśniają się pewne powiązania i mechanizmy popychające ludzi do takich, a nie innych reakcji, sięgających korzeniami daleko w głąb historii. Kurkow nie traci nadziei: „Bądźmy dobrej myśli! Wszyscy są zmęczeni czekaniem na wojnę, groźbami Rosji, strachem o przyszłość. Chciałoby się tę stronę ukraińskiej historii odwrócić tak szybko, jak to tylko możliwe, i przejść do happy endu!”[4].

Życie pokaże, co będzie dalej, a ja zapraszam do lektury!


---
[1] Andriej Kurkow, „Dziennik ukraiński”, przeł. Elżbieta Zarych, wyd. Noir sur Blanc, 2015, s. 7
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 175.
[4] Tamże, s. 198.


[Opinię opublikowałam wcześniej na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 390
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: