Dodany: 31.01.2010 14:32|Autor: Sylverka

Właściwie... to niemal brak mi słów


Przez cały czas czytania książki Brenchleya rozmyślałam, co by tu napisać w jej recenzji. Miałam wiele ambitnych i porywających pomysłów, ale kiedy wreszcie dobrnęłam do końca, żaden z nich nie wydawał się już godny uwagi. Moje wrażenia zupełnie mijają się teraz z tymi, które miałam wcześniej, a cała wzniosła konstrukcja moich spostrzeżeń legła w gruzach. Czyż nie jest to wystarczająco dobry powód, by wziąć się za tę książkę?

Historia zaczyna się w momencie, gdy do twierdzy krzyżowców Roq de Rancon zbliża się równolegle dwoje głównych bohaterów. Pierwszym, którego poznajemy, jest młodziutki Fra Marron, przybywający wraz ze swoim oddziałem braci zakonnych, na których czele stoi surowy Fra Piet. Drugą osóbką jest Julianna de Rance, która zdąża do Ellesi na spotkanie przyrzeczonego jej męża - Barona Imbera.

Trudno napisać coś więcej, by nie wyjawić jakichś ważnych elementów powieści, więc na tym poprzestanę. Dodam tylko, że występujące w książce postacie i wydarzenia są niebanalne i nieprzewidywalne. w każdym razie mogę zagwarantować, że nie znudzą nikogo, kto lubi dobrą literaturę. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że wyczuwam u Brenchleya potencjał godny Sapkowskiego.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 528
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: