Dodany: 30.01.2010 00:48|Autor: żabka zielona

Magiczna podróż od życia do wieczności


Właśnie dziś, niemal równo z tym, jak mój pociąg wtaczał się na stację, do której cierpliwie zdążał, doczytałam ostatnie kartki tej książki i nie sądzę, żeby był to zwykły zbieg okoliczności. Myślę po prostu, że magia wypełniająca jej kartki wymknęła się niechcący do mojego świata, dodając na zakończenie ten symboliczny element tak współgrający z jej treścią. Jest to bowiem książka o życiu, śmierci i miłości nierozerwalnie ze sobą związanych w jedno magiczno-senne, pasjonujące doświadczenie. Główne jej przesłanie zawiera się w słowach wymienionych pomiędzy bohaterami:
"- Ci, co potrafią żyć, tak jak i ci, co potrafią umierać, będą zbawieni. Śmierć jest tylko odmienną formą życia. Tak zostało napisane.
- Gdzie?
- W twojej powieści"*.

Ze sporą trudnością szukam słów oddających to, co się w tej opowieści wydarzyło, jest ona bowiem niezwykle wielowątkowa. Akcja rozpoczyna się w cyrku, w którym umiera stary i zasłużony lew o imieniu Goldwyn Mayer. Wydarzenie to, choć z pozoru nieznaczne, odciska swoje piętno na życiu występujących w cyrku artystów. Każdy z nich doświadcza głębokiej przemiany i opuszcza cyrk po to, by już niedługo, w kolejny i ostatni poniedziałek, do niego powrócić.

Muszę przyznać, że nie od początku uległam urokowi tej książki, łamie ona bowiem wszelkie konwenanse, do których przyzwyczaiła mnie moja kultura. Nie było to moje pierwsze spotkanie z literaturą latynoamerykańską, którą naprawdę uwielbiam za przenikające ją ciepło i wybuchowy optymizm, nie dostałam jeszcze jednak w żadnej z nich tak dużej dawki magiczności, a tak małej - realizmu. Zwykłam też poszukiwać w książce głównego bohatera i na nim skupiać uwagę, więc gdy okazało się, że głównym bohaterem jest właściwie w równym stopniu każdy z dziesięcioosobowej grupy cyrkowej, a także, iż w miarę rozwoju akcji pojawiają się kolejne równie istotne postacie, poczułam się mocno zagubiona w tym nadmiarze. (Łączna liczba bohaterów wymienionych na końcu książki przez autora wynosi 73. Co prawda nie każdego z nich można zaliczyć do grona głównych postaci, ale nie zmienia to faktu, że każdy jest opisany żywo i wyraziście i bez wątpienia zasługuje na uwagę). Irytował mnie nadmiar, irytował mnie zwariowany nierealizm, irytował mnie cyrk, który również nie jest bliskim mi zagadnieniem, do czasu...

Do czasu, kiedy to wszystko miękko otuliło mnie i poniosło, aż zaczęłam dostrzegać, że rozwijający się przede mną obraz, naszkicowany chlapnięciami nieokiełznanej wyobraźni autora, jest niczym innym jak przepiękną metaforą życia, które jest tak skomplikowane, tak pełne zarazem goryczy i blasku, że nie da się o nim mówić inaczej niż właśnie tak! I właśnie tak chciałoby się je przeżyć. Odważnie skacząc z trapezu na trapez, nie bojąc się wejść do magicznej skrzyni w kształcie serca, a także nie wątpiąc w to, że najwierniejszych przyjaciół można znaleźć pośród lwów i królików. Jest to świat, w którym wszystko jest możliwe, miłość jest zawsze bliżej niż nam się wydaje, zaś sztuka i poezja są czymś, co potrafi stawić czoło nienawiści i bezsensownej przemocy. Śmierć zaś nie jest końcem, tylko początkiem. Dla każdego z nas ten poniedziałek, w którym poznamy wieczność, może przyjść już jutro, a my możemy go przywitać z uśmiechem i odwagą.

Wiem, że nie każdy da się ponieść tej książce. Zdrowy rozsądek jest w nas jednak mocno zakorzeniony i niełatwo o nim zapomnieć czytając o tym, jak stado walecznych królików rozprawia się ze snajperami, albo jak szybko można dojść do zdrowia po przypadkowym wystrzeleniu z lufy działa armatniego. Myślę, że jednak warto spróbować, chociażby po to, by przekonać się, co tak naprawdę znajduje się w głębi ludzkiego serca. I to nie jest żadna przenośnia...



---
* Eliseo Alberto, "W poniedziałek wieczność wreszcie się zaczyna", przeł. Barbara Jaroszuk, wyd. Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa, 2008, s. 295.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3238
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: krysiron 05.02.2010 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie dziś, niemal równ... | żabka zielona
Piękna recenzja. Jestem w pełni zachęcony do zagłębienia się w tym magicznym świecie cyrku:)
Użytkownik: adas 05.02.2010 20:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie dziś, niemal równ... | żabka zielona
Mi się ona strasznie... nie podobała. Ot, wprawka 50 lat po realizmie magicznym. No dobra - 30 lat. Taki Marquez kompletnie bez wyrazu i talentu. Bardzo mnie to zdziwiło, bo dwie "amerykańskie" powieści Kubańczyka "Caracol Beach" i "Niech Bóg sprawi" są bardzo dobre i w jakiejś mierze odświeżające latynoski schemat. Facet studiował coś związanego z filmem, i to w tej prozie czuć. Fabularnie opowiada historie prawdopodobnie nieprawdopodobne (jak wielkie kino), zdarza mu się epatować okrucieństwem i zbyt wielkim uproszczeniem, ale nie potrafię odmówić mu nerwu. Ale nie w tej książce-dziwadle bez wyrazu.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: