Dodany: 05.03.2016 15:40|Autor: Ambroży

Szpital perwersji


Człowiek to istota pełna zaskakujących skrajności i sprzeczności. Warto zauważyć, że część przeciwieństw, którymi jesteśmy naznaczeni, wynika z naszej biologicznej budowy. Przyjrzymy się na przykład miłości i pożądaniu. Więź duchowa spajająca dwójkę ludzi powszechnie uważana jest za uczucie czyste, szlachetne oraz wzniosłe. Sławetne braterstwo dusz rozpala wyobraźnię nieszczęśliwych kochanków, którym jednak (o zgrozo!) nierzadko przychodzi zmierzyć się z podszeptami grzesznego ciała. Grzesznego, bowiem płciowe współżycie, kopulacja, cielesna bliskość bardzo często traktowane są jako potrzeby niższego rzędu, uleganie pierwotnym instynktom. Zmysłowość, intymność, erotyzm automatycznie łączą się z niemoralnością czy nieobyczajnością – bezpośrednie sąsiedztwo narządów wydalniczych i rozrodczych sprawia, że w wielu kulturach oraz według wielu religii seksualny kontakt jest ściśle związany z nieczystością, duchową skazą, moralnym brudem. Wydaje się, że właśnie stąd może płynąć powszechny w ogólnoludzkiej narracji dualizm, którym bardzo chętnie w swojej twórczości posługiwał się choćby Jun'ichirō Tanizaki. W jego powieściach piękno fizyczne przeplatało się z moralną degeneracją, a szlachetnym postawom nierzadko towarzyszyły erotyczne aberracje. Ale obecnie seks coraz rzadziej stanowi temat tabu. Cywilizacja, szczególnie ta określana mianem zachodniej, wyzwala się z pęt pruderii, choć można odnieść wrażenie, że jej przedstawiciele gnają na złamanie karku ku rozpasaniu i konsumpcjonizmowi, kreując rzeczywistość, w której naczelną doktryną będzie troska o siebie samego oraz własne potrzeby bez oglądania się na dobro bliźniego. Jak zatem może wyglądać świat, gdzie seks całkowicie wyzwolił się z ciasnych kajdan religii, praw oraz konwenansów?

Twoje oczy, niczym natrętna mucha, atakuje słowo "seks". Ten wyraz oraz wszelkie jego synonimy mierżą Cię, ale mimo wszystko postanawiasz kontynuować lekturę. Wiedziony ciekawością, chciał(a)byś dowiedzieć się czegoś więcej o cywilizacji zorientowanej głównie na cielesne doznania, chociaż jeśli dobrze się zastanowić, czy nie wystarczy przyjrzeć się, jak egzystuje młode pokolenie ludzi, którzy dopiero przekraczają próg pełnoletności? Proszę jednak o jeszcze odrobinę cierpliwości. Pośród czytających znajdą się pewnie tacy, którzy znają historię Józefa K. Z uwagi wszakże na tych, którzy nie mieli przyjemności poznać perypetii tego osobnika wspomnę, iż ów jegomość pewnego dnia dowiedział się, że został postawiony w stan oskarżenia i toczy się przeciwko niemu proces. Nie wiadomo jednak ani kto wniósł sprawę do sądu, ani nawet o co bohater został obwiniony. Wyobraźmy sobie teraz, że wobec nas także wszczęto śledztwo. Jesteśmy bacznie obserwowani, rozmowy nasze są podsłuchiwane i nagrywane, a wszystkim naszym krokom wtóruje odgłos chodu śledzącego nas osobnika. Nasze życie prywatne zostaje pocięte na kawałki i wystawione na pokaz. Mlaskanie, charkanie, pierdzenie, wycie, błaganie, żucie, smarkanie, sikanie, jęczenie – wszystkie dźwięki, z których składa się nasza egzystencja (obdarta teraz dość brutalnie z szat wielkości) – zostają skrupulatnie utrwalone na taśmie. Bądźmy więc ostrożni!

Bardzo ciekawą oraz interesującą wizję świata, gdzie seks uchodzi za wartość nadrzędną, której winien być podporządkowany ludzki byt, zaprezentował Kōbō Abe w powieści "Schadzka". Głównym bohaterem utworu jest bezimienny mężczyzna. Pewnego letniego poranka, kiedy resztki ciemności ociągają się jeszcze z ustąpieniem miejsca światłu, jego sen przerywa przyjazd karetki. Sanitariusze, działając bez ociągania się i nie reagując na żadne argumenty ani protesty, zabierają jego żonę, młodą i zdrową kobietę, twierdząc, że otrzymali zgłoszenie, zgodnie z którym musi ona zostać dostarczona do szpitala. Szybkie potwierdzenie tożsamości przyszłej pacjentki gasi ostatnie ogniki oporu i w ten oto sposób protagonista pozostaje sam – oszołomiony, półprzytomny, nie do końca zdający sobie sprawę z tego, czego przed momentem był świadkiem. Jedyny dowód, że ostatnie wydarzenia nie były tylko sennym majakiem, stanowi łóżko – miejsce, w którym jeszcze przed chwilą leżała żona, gdzie wciąż unosi się zapach oraz ciepło jej ciała, jest teraz puste.

Mężczyzna, kiedy wreszcie udaje mu się pozbierać myśli i wziąć się w garść, wyrusza na poszukiwania małżonki, kierując swe kroki do szpitala, do którego została przyjęta. Tutaj natrafia jednak na niewidzialną ścianę, wysoki mur; nie sposób go przeskoczyć ani ominąć. Bardzo szybko okazuje się, że ukochana kobieta zniknęła, wsiąkając w przepastne trzewia lecznicy. Gdzie aktualnie przebywa? Dlaczego nie można się z nią skontaktować? Dlaczego ludzie, którzy ją widzieli, tak niechętnie dzielą się swoją wiedzą? Czy to możliwe, by absolutnie nikt nie wiedział, co się z nią dzieje?

Rzeczywistość staje się coraz bardziej nieprzyjazna i wroga. Znasz to poczucie, że oto znalazłeś się poza nawiasem zdarzeń? Wszystko wokół wydaje się grą, której zasad nie rozumiesz i nie potrafisz pojąć. Skąd zacząć? Gdzie jest początek nitki, która mogłaby doprowadzić Cię do kłębka? Jak wyjść z labiryntu, w który musisz się zagłębić, by odnaleźć to, co dla Ciebie najważniejsze?

Klimat, w jakim utrzymana została powieść, kojarzy się z dziełami Franza Kafki, przywodząc na myśl takie pozycje, jak "Zamek" bądź "Proces". Świat przedstawiony, do którego trafia główny bohater "Schadzki", kieruje się własnymi regułami, trudnymi jednak do uchwycenia. Poszczególne zdarzenia wymykają się logicznemu rozumowaniu, kłócą się ze zdrowym rozsądkiem, przypominają senny koszmar, gdzie wszystko jest tylko na pozór uporządkowane i możliwe do pojęcia. Stopniowo, w miarę zagłębiania się w szpitalne warunki, realność zostaje zachwiana, zaburzona. Spadają kolejne warstwy, zasłony oraz maski, zaś rzeczywistość cechuje się coraz większą niedorzecznością i absurdalnością. Granica między autentycznością a ułudą zaciera się, traci na wyrazistości. Ta płynność, niejednoznaczność widoczna jest także na innej płaszczyźnie – podobna transgresja, swobodne przejście następuje również w przypadku lekarzy oraz pacjentów. W miarę postępu lektury bardzo trudno jest jednoznacznie stwierdzić, kto właściwie wymaga opieki i leczenia – wszyscy sprawiają wrażenie chorych. Jedynym zdrowym osobnikiem wydaje się protagonista, ale czy bezimienny człowiek, pozbawiony jakichkolwiek cech szczególnych, który bez problemu może wtopić się w tłum, jest w stanie unieść brzemię indywidualizmu?

Warto zatrzymać się przy głównym bohaterze i spojrzeć na niego przez pryzmat innych dzieł Kōbō Abego ("Kobieta z wydm", "Urwisko czasu", "Czwarta epoka"). Tym, co rzuca się w oczy od początku jest przede wszystkim jego anonimowość. Mężczyzna nie ma ani imienia, ani nazwiska, nie został obdarzony nawet inicjałem! To zatem nikt szczególny. Po prostu człowiek. Godny uwagi jest jednak fakt, że bohater to jednostka, która na tle innych postaci wyróżnia się odrębnością i niezależnością. Nie stanowi integralnej części środowiska, w którym znalazł się nagle i niespodziewanie, niejako z przymusu, z konieczności, wbrew własnej woli. Jest obcym elementem, którego inność dodatkowo podkreśla niemożność zrozumienia panujących zasad. Otoczenie bohatera – samotnika i indywidualisty – pozostaje obojętne i nieczułe na jego starania i usiłowania. Zdaje się wręcz kpić z jego małości i bezradności, z pojedynczego gestu oporu, skazanego na porażkę buntu wobec potężnego molocha, jakim jest szpital ze swym personelem i pacjentami. Zatem z jednej strony protagonista odznacza się silnym poczuciem własnej indywidualności, z drugiej zaś nie jest osobnikiem niezłomnym i silnym. Podobnie jak w przypadku bohatera "Kobiety z wydm", to typ człowieka, który dość łatwo daje schwytać się w formę, który w pewnych okolicznościach staje się bierny i niezdolny do podjęcia działania ("Nie było innej możliwość, jak tylko poddać się biegowi wydarzeń"[1], "(…) nie mógł więc ostro protestować"[2]). Dobre wychowanie, uprzejmość oraz kultura stają się przeszkodami uniemożliwiającymi mu podjęcie zdecydowanych i ostrych akcji. Natomiast inteligencja oraz ciekawość, z których wynika chęć odkrycia reguł panujących w nowej rzeczywistości, okazują się pułapką i labiryntem bez wyjścia.

"Schadzka", co charakterystyczne dla dzieł Kōbō Abego, jest utrzymana w eksperymentalnym stylu. Uwagę zwraca przede wszystkim swobodnie ewoluująca forma narracji. Narrator pierwszoosobowy niespodziewanie i często przekształca się w narratora trzecioosobowego, mimo że całą opowieść snuje ten sam człowiek. Znamienne są także teksty, które składają się na całą powieść oraz ich postać – w toku lektury przed oczami czytelnika przewijają się sprawozdania, wizytówki, wycinki z dziennika przyjęć pacjentów, notatki oraz zapisy dźwięków i rozmów pochodzących z odsłuchiwanych taśm magnetofonowych. Ta drobiazgowość i precyzja w prezentowaniu pojedynczych, niekiedy wręcz nieistotnych informacji stoją w wyraźnej opozycji do ogólnego klimatu utworu, który oscyluje wokół niejasności i niedopowiedzeń. Ale to nie jedyna sprzeczność, jaką naznaczone jest dzieło. W "Schadzce" występuje cały szereg rzeczy i wartości wzajemnie się wykluczających bądź stanowiących swoje przeciwieństwa, negację, wśród których można wymienić prawdę i kłamstwo, lekarzy i pacjentów czy ukrywanie się i poszukiwanie. Ten dualizm może wynikać z właściwości naszej ludzkiej natury, cechującej się całym szeregiem wartości stojących względem siebie w wyraźnej opozycji, które jednak wzajemnie się dopełniają, tworząc integralną i nierozerwalną całość.

Wracając jeszcze do oryginalnego stylu, którym wyróżnia się ta powieść: wziąwszy pod uwagę narracyjne sztuczki, jak motyw koła (bohaterowi wmawia się, że to on jest osobą stanowiącą klucz do rozwiązania zagadki zniknięcia jego żony) oraz mechaniczność opisu i nadmiar szczegółów, które jednak powodują utratę ostrości całego dzieła, można stwierdzić, że proza japońskiego pisarza przypomina utwory pisane pod szyldem nouveau roman. Motyw szpitala-molocha, będącego swoistym labiryntem, skąd nie można uciec kojarzy się z miastem, do którego trafia protagonista powieści "Gumy", detektyw Wallas. Zmagania obu postaci z bezosobową siłą otoczenia są równie wyczerpujące i jałowe. Z kolei tonięcie w szczegółach prowadzące do rozmycia samej fabuły jest analogiczne do stylu "Żaluzji" oraz "Domu schadzek" (fantastyczna zbieżność tytułów!).

No dobrze – Abe to niewątpliwie literacki gigant, ale gdzie w tym wszystkim seks, o którym tyle było mowy na początku tekstu? Białe, surowe, zimne i sterylne ściany szpitala w połączeniu z absurdalnym i niedorzecznym klimatem to jeszcze nie powód, by powieść określać mianem antyutopii, gdzie dominującym przedmiotem jest fizyczne pożądanie. Czyżby ta różowa okładka z nagimi, kobiecymi piersiami była tylko tanim chwytem mającym przyciągnąć uwagę co bardziej jurnych czytelników?

Reasumując, "Schadzka" to niezwykle intrygująca powieść Kōbō Abego. Utwór zachwyca wieloznacznością oraz możliwościami interpretacji. To wspaniały portret człowieka-jednostki, uparcie dążącego do zachowania własnej integralności na przekór otoczeniu, które zdaje się usilnie dążyć do stłamszenia wszelkich przejawów inności, wyjątkowości. Dzieło napisane w 1977 roku to także ciekawe spojrzenie na seksualność, która staje się wartością samą w sobie, zapędzając ludzkie osobniki na krawędź szaleństwa. Wizje przeszczepów organów płciowych, seksualnych schadzek pacjentów oraz szpitalnego personelu czy konkursów na najdłuższy kobiecy orgazm można z pewnością uznać za obsceniczne oraz nieprzyzwoite, aby po krótkim namyśle stwierdzić, że bardzo trafnie opisują one rzeczywistość naszych czasów, kiedy to hedonizm i koncentrowanie się na własnych doznaniach i płynącej z nich przyjemności stanowią cel egzystencji niejednego człowieka.


---
[1] Kōbō Abe, "Schadzka", przeł. Mikołaj Melanowicz, wyd. Wilga, 1995, s. 13.
[2] Tamże.


[Recenzję opublikowałem wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 469
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: