Dodany: 29.02.2016 13:10|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Serbski Franek Dolas



Recenzent: Maria Długołęcka-Pietrzak


28 czerwca 1914 roku. W Sarajewie podczas wizyty austriackiej pary książęcej reprezentujący antyrządową organizację Czarnej Ręki Gawriło Princip oddaje strzały do samochodu, którym podróżują Franciszek Ferdynand i jego ciężarna małżonka, Zofia. W wyniku udanego – drugiego zresztą w tym dniu – zamachu oboje giną, a Europę na nadchodzące cztery lata ogarnia wojna angażująca 28 państw i pochłaniająca (w wyniku bojowych działań i chorób) 30 milionów ludzkich istnień[1].

Tyle historia.

Jak rozpętałem pierwszą wojnę światową – zdaje się opowiadać, na wzór popularnego polskiego filmu z lat 70., debiutancka powieść Iana Thorntona. Daleko jej jednak do komedii: historia Johana Thomsa, choć również złożona z zabawnych zwrotów akcji i prowadząca przez niemalże całą Europę, jest przede wszystkim realizacją literackiego motywu geniuszu i jego oczywistej bliskości z szaleństwem.

Czytelnik towarzyszy bohaterowi przez całe jego, jak się okazuje, bardzo pogmatwane życie: od momentu narodzin w bośniackim Argonie w 1894 roku do śmierci w roku 2003. Poznaje małego, niebywale bystrego chłopca znakomicie grającego w szachy (znamienna jest ich analogia do wszelkich wojennych działań), z wybitnymi uzdolnieniami językowymi, umiejętnością zjednywania sobie ludzi i bujną – jeszcze nie szaleńczo – wyobraźnią. Późniejsze jego losy zdają się wynikiem wielu różnych wypadków i zdarzeń: od (być może genetycznie przekazywanego) obłędu ojca, przez niefortunny wypadek z jeleniem prowadzący do protektoratu bogatego hrabiego Kaunitza, do – wreszcie – nieszczęsnego popołudnia czerwcowej niedzieli, kiedy to dwudziestoletni Johan miał (wówczas jeszcze) przyjemność zasiąść za kierownicą auta wiozącego arcyksięcia Ferdynanda. Śmierć austriackiej pary rzuci cień na całą jego dalszą egzystencję; obarczając się winą za zaistniały zamach ucieka z kraju, a kolejne wydarzenia mają znamię efektu domina lub motyla, będąc zapewne konsekwencją tego jednego ułamka sekundy, w którym młodziutki, zakochany Thoms zamyślił się o pięknej Lorelei, nieświadomie wystawiając swoich pasażerów na niebezpieczeństwo.

Polityczne skutki zamachu w Sarajewie są znane: zaledwie dwa miesiące później wybucha wojna, o której informację Johan przypłaca zapaścią nerwową i długim pobytem w szpitalu: każda z gazet, które czyta, histerycznie mu przypomina, że to on jest odpowiedzialny za narastający na kontynencie koszmar. Ucieczka przed strachem i wyrzutami sumienia prowadzi bohatera do Portugalii, późniejsza II wojna światowa (według mniemania Thomsa będąca wynikiem wydarzeń I wojny, a zatem i jego postępku) wypędza go na tułaczkę do Hiszpanii i Anglii. W swoich wojażach od pierwszych dni emigracji Johan jakby za karę traci wszystko, co posiada niematerialnego: przyjaciela, rodziców, wreszcie – ukochaną, do której nie ma odwagi powrócić. Zyskuje jednak towarzysza: małego Cycera, chorego chorwackiego chłopca, którego obecność chroni go przed całkowitym zatraceniem się w wynikającym z poczucia winy obłędzie, i tym samym przed samotnością. Przed szaleństwem ratuje Thomsa również literatura: zaczyna swoje przeżycia i spostrzeżenia opisywać w formie powieści wydawanych (obok popularnych wówczas Hemingwaya, Orwella i poetki Dorothy Parker) pod żeńskim pseudonimem Blanche de la Peña, próbując tym samym zrehabilitować w opinii publicznej jeżeli nie siebie, to bodaj swoje literackie alter ego. A to – w gruncie rzeczy – dopiero początek opowieści…

Konstruując narrację „O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty…”, Thornton robi to z niemal matematyczną dokładnością: jedno zdarzenie (paradoksalnie logicznie) wynika z drugiego; rachunek prawdopodobieństwa chichocze w twarz czytelnikowi, za każdym razem wyciągając z dzbana czarną kulę[2], pieczę nad ciągłością losów Johana sprawują nierzadko przywoływani w powieści Pitagoras i Fibonacci[3], a wszystkie jego kolejne przedsięwzięcia rozważane są z precyzją szachowego ruchu, nieuchronnie prowadzącego do druzgocącego mata. Postać Thomsa, skrzyżowanie analitycznego geniuszu z obłąkaniem, dość groteskowo obrazuje konsekwencje ludzkich decyzji, które niezależnie od woli człowieka potrafią przejąć kontrolę nad całym jego życiem, do samego końca powracając z nachalnym „co by było, gdyby”. Moralnym przesłaniem językowo znakomitej i wielce erudycyjnej powieści Thorntona niewątpliwie jest nauka, iż nie należy rozpamiętywać minionych zdarzeń, a dać szansę teraźniejszości – bywa ona zaskakująca niczym książkowe wydarzenia. Rzecz wspaniała: brawurowe połączenie psychologicznych rozważań z historycznym tłem obydwu wojen światowych zaowocowało intelektualną, zmuszającą do myślenia czytelniczą ucztą. Dajmy zatem szansę Johanowi Thomsowi, by opowiedział swoje dzieje, i tym samym mu… wybaczmy, bo tego przede wszystkim ten smutny bohater potrzebuje.


---
[1] Por. Wikipedia, hasło „I wojna światowa”.
[2] Por. David J. Hand, „Zasada nieprawdopodobieństwa. Dlaczego codziennie zdarzają się cuda, zbiegi okoliczności i rzadkie wydarzenia”, wyd. W.A.B., 2015.
[3] Ian Thornton, „O człowieku, który…”, wyd. Marginesy, 2015, s. 383.



Autor: Ian Thornton
Tytuł: O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał. Porywająca opowieść o szaleństwie minionego wieku
Tłumacz: Aleksandra Ambros
Wydawnictwo: Marginesy, 2015
Liczba stron: 418

Ocena recenzenta: 5/6


Recenzentka jest autorką bloga Mea Culpa Bibliophilia


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 475
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: