Dodany: 28.02.2016 18:15|Autor: Meszuge

Powieść otwierająca i...


„Królewną” byłem zachwycony, „Angielka” też mi się podobała, więc miesiąc za miesiącem i rok za rokiem czekałem na kolejne książki Seippa. Około roku 2009 świat czytelników, miłośników tego autora, obiegała szokująca informacja, że może będzie kontynuacja „Królewny” – „Nóż ojca”. Jak dotąd nic z tego nie wyszło, ale nadzieję mam nadal. Wreszcie na przełomie 2015/2016 dotarła do mnie informacja o „Ostatniej miłości”. Radość moja była wielka, ale… wtedy zauważyłem współautorkę. Kim jest ta Jadwiga Bogusławska? Co na okładce „mojego” Seippa robi jakaś Jadwiga Bogusławska?! Jadwiga – Jaga – baba Jaga… dzięki takiemu właśnie ciągowi skojarzeń oczami wyobraźni widziałem starszą, tęgawą kobietę. Ależ się później śmiałem! W każdym razie zaintrygowało mnie to tak bardzo, że odważyłem się napisać e-mail do Jerzego Seippa i – proszę sobie wyobrazić – odpisał. Zawsze bardzo sobie ceniłem i cenię osobistą kurtuazję i grzeczność ludzi nietuzinkowych. W każdym razie otrzymałem odpowiedź, jednak tak sformułowaną, że tylko pobudziła moją ciekawość. Dalej wypytywać mi już nie wypadało, bo wyszłoby na to, że domagam się od autora streszczenia jego najnowszej powieści. Swoją drogą Jadwiga Bogusławska wyznaje w książce, że też napisała do Seippa (od tego się zaczęło) bez wielkiej nadziei na odpowiedź. Trochę to świadczy o naszych czasach, prawda?

POWIEŚĆ OTWIERAJĄCA I…

Zaczęło się znakomicie, bo humorystycznym zapewnieniem Bogusławskiej, że podczas pisania powieści nie ucierpiał żaden rodzic; z jednej strony zabawna parafraza, z drugiej – przewrotna dwuznaczność: podczas samego pisania może i nie, ale…

Otwieranie rozpoczęło się, zanim przeczytałem pierwsze dwadzieścia stron.

„Poznałem Emilkę, przepiwszy najpierw wszystko, co miałem do przepicia, a to, że wciąż jechałem na Wyborowej i winiaku zamiast Boryga i tektury, zawdzięczam jedynie Miłości Wiernej i Wybaczającej, która nigdy nie była małostkowa…”[1].

Pamiętam noc po koncercie, gdy z Joanną od Mrocznych Aniołów, Dawnym Komilitonem i Madame, jego panią, siedzieliśmy w jakimś kebabowym barku (tylko taki był otwarty o północy), obsługiwanym przez mrukliwego Turka, a może Syryjczyka czy Libańczyka, kto by ich tam rozróżnił, i gadali o bólu istnienia i tworzenia. Kiedy Dawny Komiliton oddalił się na chwilę w celu odświeżenia się, a wszyscy przecież wiedzieliśmy, że chodziło o przyjęcie dawki odświeżającego etanolu, zapytałem Madame, dlaczego trwa u boku starego pijaka. Odpowiedziała, że tak to jest, gdy się kogoś kocha. I, co wydaje mi się najważniejsze, powiedziała to bez goryczy czy cierpiętnictwa, ale z przekornym albo nawet figlarnym błyskiem w oku. Wtedy pomyślałem sobie: kur… (w myślach nieco mniej dbam o poprawność), dlaczego mnie nikt nigdy tak nie kochał? I smutno mi się zrobiło. I żal. I należało mi się pewnie, za naiwne pytanie.

Czytałem dalej i dalej się otwierało.

Wiersz libańskiego poety, w którym tłumaczy, że nasze dzieci są synami i córkami powołanymi przez życie do Życia, ale nie naszą własnością i pytanie książkowej Emilki: „…rodzice robią dzieci dla siebie, czy dla tych dzieci?”[2].

W tym momencie wróciły wszystkie te trudne pytania, których nigdy nie zadałem matce i inne jeszcze wspomnienia z dzieciństwa.

I jeszcze…

„I tak w końcu wszyscy razem przekonali mnie. Że to już koniec. Że to się nie wydarzy. Nigdy. Nigdy. Nigdy. Pewnie nie wiedzieli, co sprawili swoimi kpinami: bez mojego Marzenia odechciało mi się żyć”[3].

Kiedy rozstałem się z kobietą, którą kochałem do bezgranic, kiedy okazało się, że z marzeń o domu i rodzinie nie zostało nic, odechciało mi się żyć. Artysta, alkoholik, po kilkunastu latach abstynencji wrócił wtedy do zachlewania się na ostro, a i mnie przychodziło do głowy, żeby napić się do utraty przytomności i choć na chwilę złagodzić ból. Uratował mnie zdrowy rozsądek, który jednak wówczas wyglądał nieco groteskowo. Pomyślałem bowiem, że jeśli ona nie chce mnie trzeźwego, to czy jest jakaś szansa, że zechce pijanego w trupa? Ostatecznie jakoś przetrwałem.

Tak, „Ostatnia miłość” jest powieścią otwierającą… wrota wspomnień, pozornie zapomnianych, a nawet wyśmianych nadziei i marzeń, przeżyć, cynicznie, choć na pokaz tylko, wykpiwanych uczuć i wartości.

Zaprezentowałem tu swoje skojarzenia i wspomnienia (jedne z wielu pojawiających się w trakcie lektury), ale niech nikt nie oczekuje, że w jego przypadku będzie tak samo, że poruszą go te same fragmenty albo w ogóle jakiekolwiek. „Ostatnia miłość” jest niewątpliwie powieścią… hm… indywidualną i jeśli nie dotrze do czytelnika prywatnie i osobiście, to nie dotrze w ogóle. Dlatego też przewiduję krańcowo różne oceny tej książki, a nawet mam co do tego pewność.

Jest oczywiście „Ostatnia miłość” zapisem procesu poznawania się, narodzin fascynacji, wzajemnego uwodzenia, ewolucji uczuć. W pierwszej chwili miałem ochotę napisać, że jest też poradnikiem, instrukcją, ale to jednak bez sensu. Obserwując uważnie, krok po kroku, grę starego Artysty i Emilki, można rozdziawiać gębę z zachwytu (albo krzywić się ze wstrętem i oburzeniem), ale własnych doświadczeń i umiejętności w ten sposób jednak czytelnikowi nie przybywa.

Podobało mi się, jak dwoje dorosłych ludzi otwarcie umawia się na seks i go planuje. Jeśli taki sposób jest obecnie powszechnie praktykowany, pozostaje mi zawołać z radością: no, nareszcie! Ileż jeszcze obłudy potrzebujemy i udawania, że chodzi o oglądanie kolekcji motyli albo wspólne słuchanie najnowszych przebojów?

„Romans pornograficzny”? A to są jakieś inne romanse w życiu? Czy seks nie jest oczywistym i naturalnym elementem udanego romansu? Oczywiście można udawać, że nas… mnie to nie dotyczy, ale tu znowu odzywa się zakłamanie i pruderia. Może autorzy, może wydawca wymyślili, że tym „romansem pornograficznym” zaintrygują albo nawet zaszokują kogokolwiek, ale widać dawno nie robili zakupów w zwykłym kiosku – tam, za kilka złotych, da się zaopatrzyć w pornografię, i to tak fizjologiczną, że… „Królewnę” Seippa też chwaliłem za śmiałe sceny erotyczne; najwyraźniej on to potrafi… także ładnie opisać.

Bo ona miała okres, a on nie miał erekcji – no i co z tego? Tak czasem wygląda zwyczajne życie, w pornograficznych pisemkach i filmach coś takiego właśnie się nie zdarza.

Sporo – jak na romans – jest w tej książce ciekawych, trafnych spostrzeżeń, na przykład: „…ludzie wybaczą kurewstwo, sponsoring, naiwność. Miłości nie darują. Co za dużo, to niezdrowo”[4]. Wiem, że tak jest, a nawet wiem, czemu tak jest – ze strachu; boimy się tego, czego nie rozumiemy (a zrozumieć miłość przy czterdziestoletniej różnicy wieku niełatwo), ale to już inna sprawa.


Powieść skonstruowana jest z dwóch zasadniczych elementów:

a) zapisu komunikacji Emilki i Artysty, czyli e-maili, esemesów, rozmów telefonicznych; w ten właśnie sposób czytelnik poznaje dzieje ich związku i jego rozliczne meandry;
b) dygresji, wtrąceń Artysty, który raz podsuwa Emilce jakiś swój dawny tekst, innym razem opowiada jej fragmenty przeżyć i doświadczeń z czasów, gdy się jeszcze nie znali albo prezentuje czytelnikowi swoje zdanie na różne tematy polityczne, religijne, socjologiczne i inne, na przykład:

„Tu trzeba przypomnieć o ustawie zakazującej palenia w barach z wódką, gdzie i tak musisz mieć osiemnaście lat, żeby wypić. Kakao tam nie serwują. Faryzejscy gorliwcy pozwalają tatusiowi przepić buciki dziecka, byle nie palił. W barze. W środku można się nachlać i potem tłuc rodzinę, ile dusza zapragnie, ale dopóki przy tym nie zapali papierosa, wszystko jest w porządku. Jeśli chce zapalić, musi wyjść na ulicę. Tam mu wolno. Ale nie wolno mu palić z piwem w ręce, bo na ulicy pić akurat nie można. Trudno się dziwić, że po paru drinkach te przepisy mylą się i dochodzi do przepychanek”[5].


…I POŻEGNANIE, ALE NIE ROZSTANIE

„Okazało się, że Bóg wcale nie ma brody, że jest dobry i nikogo nie będzie karał, bo nie po to nas stworzył, żeby nas teraz terroryzować. Kłamstwem też było, że Jezus siedzi na tronie, z którego nas po śmierci zapędza do piekła: chodził po ziemi, palił z nami jointy i słuchał muzyki gitarowej przy ogniskach”[6].

Może i nie przeczytałem wielu romansów w życiu (kilkanaście?), więc rozległej skali porównawczej nie mam, ale mnie się „Ostatnia miłość” podobała; nie wiem, co jest w tej powieści prawdą, a co nie, czy jest absolutnie wiernym zapisem spraw, zdarzeń i słów, czy tworem wyobraźni, ale jakie to ma znaczenie? Jestem przekonany, że w tym momencie MUSZĘ zwrócić uwagę, iż oceniam powieść, dzieło literackie, a nie prywatne życie Bogusławskiej i Seippa. Dlatego też nie podniecam się niezdrowo spekulacjami, jak to wszystko znosi/znosiła żona Artysty – z książki dowiadujemy się, że jest żonaty, któryś raz z kolei zresztą, i że to żona go utrzymuje – albo jak reagują na nową miłość jego dorosłe dzieci.

Emilka i Artysta nadal się kochają i spotykają, i niech im się wiedzie jak najlepiej.


Komu „Ostatnia miłość” na pewno podobać się nie będzie?

a) Młodym ludziom, nie tylko z pokolenia kciuka, którzy, po otwarciu wewnętrznych drzwi, słyszą jedynie echo swoich nieśmiałych, cichutko wyszeptanych do monitora, jeśli w ogóle ujawnionych, pragnień, głucho odbijających się od wirtualnych tablic Facebooka.
b) Osobom w wieku dowolnym, które zdolne są postrzegać jedynie to, co już wiedzą, zaś niezdolne – przyjąć, a czasem właśnie nawet zauważyć, czegokolwiek, co nie zgadza się z ich (czy na pewno ich własnych? bo może rodziców? katechetki? wychowawcy? starej babci Jagi?) ugruntowanymi przekonaniami o życiu, o rodzinie, o miłości, o seksie, o świecie, o pracy, o uczciwości, o wolności, o… Już dostrzec nowe nie każdy z nas potrafi, a zakwestionować własne przekonania, odrzucić je albo zamienić na inne są w stanie jedynie nieliczni, wyjątkowi ludzie.


---
[1] Jadwiga Bogusławska, Jerzy Seipp, „Ostatnia miłość”, wyd. Novae Res, 2016, s. 13.
[2] Tamże, s. 31.
[3] Tamże, s. 19.
[4] Tamże, s. 95.
[5] Tamże, s. 140.
[6] Tamże, s. 306.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6043
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: modem2 05.03.2016 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: „Królewną” byłem zachwyco... | Meszuge
Doskonała recenzja. Gratuluję, Meszuge. Czytałam ją z wielką przyjemnością:)
Użytkownik: Meszuge 05.03.2016 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała recenzja. Gratu... | modem2
Dziękuję. Książka też niezła. ;-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: