Dodany: 21.01.2010 22:41|Autor: McAgnes
Na Północy trzeba umieć żyć
Skadynawska saga opowiadająca o dziejach jednej z norweskich rodzin, tocząca się na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Powieść napisana nieco dziwnie - z tekstu bowiem bije chłodem. Tak jakby klimat bliski kręgu podbiegunowego odcisnął swoje piętno na stronach książki. Ale wszak i na Grenlandii raz w roku bywa wiosna! Tak i w tej książce czasem, jak przez dziurę w przeręblu, widać emocje i gorące uczucia, natychmiast szybko skrywane pod lodową skorupą. Szczerze przyznam, że wolę literaturę "cieplejszą", powieść Gulbranssena przeczytałam jednakże z zaciekawieniem, przybliżyła mi nieco życie ludzi na dalekiej Północy, życie trudne, twarde, ciężkie. Podziwiam ich. Sama jestem wyjątkowo ciepłolubna i nie wiem, czy tam by mi się spodobało. Tak jak nie wiem, czy polubiłabym tamtejsze ówczesne zwyczaje żywieniowe: "Ranek rozpoczął się od kieliszka wódki wypitego na czczo, lekkiej przekąski i ciepłego napoju podanego do łóżka"[1]. "Dzisiejszego ranka jeszcze nie zdążył dobrze otworzyć oczu ani wygrzebać się z łóżka, a już dostał coś na wzmocnienie serca oraz solidną porcyjkę peklowanego mięsa i dobry łyk gorącego piwa"[2] - takie właśnie były świąteczne śniadania. Aczkolwiek w zimnym klimacie spełniało to zapewne swoją rolę - żeby wyleźć bladym świtem z ciepłego łóżka, trzeba było zażyć coś na odwagę. Kontynuując wątek żywieniowo-kulinarny, znalazłam jeszcze to: "Poza tym miejscowi ludzie znali jeszcze z dawnych czasów sposób wyrabiania chleba z kory drzew"[3]. Słyszałam o czymś takim - chyba podczas okupacji ludzie tak sobie radzili z głodem. A może coś mi się pomieszało?
Tak czy siak - dobra książka.
---
[1] Trygve Gulbranssen, "A lasy wiecznie śpiewają", tłum. Henryk Goldmann i Henryk Leśniewski, wyd. Rebis, Poznań 1994, s. 190.
[2] Tamże, s. 191.
[3] Tamże, s. 242.
[Tekst zamieściłam wcześniej na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.