Dodany: 17.02.2016 19:37|Autor: majkanew

Winda jest w nas


Jak się czujesz jadąc windą? Przeraża cię klaustrofobiczna kabina, a może paraliżuje strach przed możliwością awarii? Czy jednak należysz do grona tych, którzy doskonale czują się w bezpiecznej – bo niewielkiej, wręcz intymnej – przestrzeni sam na sam ze sobą? Z pewnością winda to miejsce niezwykle inspirujące i działające na wyobraźnię, o czym przekonuje nas Magdalena Knedler w swojej najnowszej książce.

W „Windzie” spotykamy się z sąsiadami z pewnego wrocławskiego 10-piętrowca. Bloku szczególnego, bo jego mieszkańcy to wyjątkowe indywidualności, samotnicy podążający własnymi ścieżkami, a jednak nie da się o nich myśleć jako o bytach osobnych – tak bardzo są pewnego rodzaju całością. Knedler stworzyła mnóstwo charakterystycznych postaci, m.in. Wandę, kurę domową z artystycznymi ambicjami, Japonkę z samurajskim mieczem, cierpiącą na atrofię uczuciową panią psycholog, albinoskę, niezdolnego do podejmowania aktywnych działań Romana czy byłą zakonnicę.

Każdy bohater nosi w sobie (mniej lub bardziej) dramatyczną historię, wszyscy mają swoje sekrety. Niemal zawsze podczas wprowadzania postaci Knedler generuje pewien niepokój w czytelniku, odrobinę niepewności i oczekiwanie – pokazuje je bowiem w bardzo intymnym momencie (najczęściej podczas autorefleksji), nawiązuje do ich przeszłości (która zwykle ma kluczowy wpływ na obecne życie) i dopiero stopniowo, rozdział po rozdziale (piętro po piętrze) odsłania tajemnice.

Bohaterów, na pozór diametralnie różnych (inne wychowanie, pochodzenie, religia, pasje, ambicje, pragnienia), łączą samotność, smutna przeszłość, niespełnione marzenia, tęsknota (za kimś lub do czegoś), strach przed byciem sobą – niemal wszyscy nakładają jakieś maski czy chowają się przed światem bojąc się odrzucenia lub braku akceptacji, wstydzą się też swoich uczuć. Wielu z nich wymierza sobie karę, np. Wanda nie potrafi zrezygnować z literackiej pasji, ale narzuca sobie rygor formy – tworzy wyłącznie haiku. Pokutą Alicji jest praca na oddziale paliatywnym – kobieta chce ukarać siebie cierpieniem, ale nie potrafi (współ)odczuwać, nie umie odnaleźć w sobie wrażliwości. Pozwala, by ją wykorzystywano i upokarzano, co ma być nie tylko karą za przeszłą winę, ale i za nieumiejętność emocjonalnego zaangażowania.

Mieszkańcy bloku zmagają się z kompleksami, czują potrzebę udowadniania (innym i sobie) własnej wartości, pragną zyskać uznanie najbliższych czy wreszcie marzą po prostu o szczęściu. W przypadku bohaterów „Windy” szczęście przybiera rozmaite postacie, może być np. małżeńską harmonią lub byciem użytecznym dla kogoś.

Winda – łatwo się domyślić – jest symbolem, ale wcale nie tak jednoznacznym i oczywistym, jak może się wydawać. Bohaterowie właśnie w windzie oddają się ważnym refleksjom, analizom dotychczasowego życia, to tu krystalizują się ich marzenia i plany, w ciasnej kabinie stają twarzą w twarz z demonami przeszłości. Winda to dla nich jednocześnie miejsce ucieczki i pole konfrontacji. W windzie cierpią, ale także wyzwalają się z cierpienia. Winda jest odzwierciedleniem wszelkich lęków, pragnień, wyobrażeń i oczekiwań zderzonych z brutalną rzeczywistością. Ale gdzie, jak nie tu, szukać nadziei i wewnętrznej siły?

Już na początku powieści autorka wysyła czytelne sygnały, np. analizując haiku Wandy subtelnie podpowiada, co jest najważniejsze – słowa, ich głębia, wszelkie konotacje i skojarzenia oraz emocje, jakie wywołują. Proza Knedler jest niezwykle gęsta – każdy wyraz ma odpowiedni ciężar, barwę, nacechowanie, nie tylko nazywa, ale też bywa wielowymiarowym drogowskazem. Słowa są tu najważniejsze, lecz równie istotne bywają gesty czy atrybuty bohaterów, a nawet rzeczy-symbole, jak np. gitara, grzebień z kości słoniowej czy fortepian, które budują pojedyncze opowieści. Wiele tu także odniesień do światowej sztuki i kultury, jak również mniej ambitnej rozrywki (szczególną frajdę będą mieli dzisiejsi trzydziestokilkulatkowie).

„Winda” to ogromny ładunek emocjonalny, co nie oznacza, że jej lektura wpędza w depresję. Autorka umiejętnie równoważy ciężar powieści m.in. poprzez humor czy fascynującą grę w szukanie aluzji, skojarzeń, wydobywanie ukrytych sensów. Muszę jeszcze wspomnieć o okładce (Wydawnictwo JanKa, 2016) – idealna! Bo to również utwór o wzajemnych relacjach, powiązaniach międzyludzkich, o byciu jednym z trybików wielkiej machiny.

Już w swoim debiucie Knedler udowodniła, że potrafi pisać i sprawić czytelnikowi wielką przyjemność, ale „Winda” odkryła wszechstronność autorki i potwierdziła, że jej twórczość to najwyższa literacka jakość. W tej powieści proza życia współgra z poezją, melodia codzienności tłumiona jest dźwiękami dzieł klasyków. Pisarka porusza nas emocjami bohaterów, zmusza do refleksji, zaskakuje i zachwyca. To, o czym pisze jest bardzo ciekawe i ważne, ale to, jak pisze jest dla mnie dużo istotniejsze, bo oto właśnie literatura polska wzniosła się na wyżyny, z których Knedler spogląda w dół na większość współczesnych autorów. Niski ukłon dla pisarki oraz jej biegłości językowej, konsekwencji i świadomości celu, jaki chciała osiągnąć.


[recenzję opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 800
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: