Dodany: 19.01.2005 21:39|Autor: Kometa

Puzzle zrozumienia


Pisząc to czuję się trochę jak Pirx, wypełniający formularz, w którym wysyła Terminusa na złom. Skojarzenie to nawiedziło mnie nie dlatego, że i ja chcę „zezłomować” "Solaris", ale dlatego, że Pirx prawdopodobnie odczuwał to samo co ja teraz. „Solaris” to książka naprawdę niesamowita. Pełna przemyśleń, które skłaniają nas do mimowolnych refleksji. Nieco filozoficzna, a jednak niesłychanie wciągająca i ciekawa. Wiele jej tajemnic zostaje nierozwiązanych, co w ogóle nie przeszkadza w ogólnym zrozumieniu tekstu. Niedopowiedzenia te dodają książce pewnej pikanterii, co powoduje, że - chcąc nie chcąc - czytając, wbijamy paznokcie w fotel, jak na dobrym thrillerze. Występuje tu również wiele prawd, które odnoszą się nie tylko do przyszłości, ale i do naszych czasów. Do czego zmierza człowiek? Czego szuka w kosmosie? Czyż nie duplikatów Ziemi? Czyż nie dostrzegamy wciąż planet, które jakoby były przyszłością Ziemi (Mars) lub jej preludium (Wenus)? Spodziewamy się spotkać inne cywilizacje i choć wiemy, że nie muszą wcale wyglądać tak jak my, to jednak wciąż wyglądamy tylko małych, zielonych ludzików. Nie jesteśmy tak naprawdę przygotowani na kontakt z czymś, co nie odpowiadałoby naszym wyobrażeniom. I tak właśnie w Solaris napotykamy wielki ocean, spowijający całą planetę, który jest jakąś formą obcej inteligencji. Ponieważ nie jest „ludzikiem”, stanowi on dla ludzi wielkie wyzwanie, któremu trzeba sprostać.

Niespodziewane zakończenie „Solaris” pozostawia jakby uczucie pewnej nieskończoności, która wprawia w dziwny nastrój. To uczucie sprawia, że czujemy nagle sens całej książki, jakbyśmy błądzili w labiryncie i nagle ujrzeli go z lotu ptaka.

Oprócz przesłań filozoficznych, „Solaris” ma naturalnie ciekawą fabułę. Opowiada ona o psychologu Kelvinie, który przybywa na samotną stację na Solaris. Największą zagadką jest oczywiście wielki ocean, który kieruje całą planetą, a nawet potrafi modyfikować jej orbitę. Ludzie przebywający na stacji zachowują się dziwnie, nienaturalnie. Wkrótce okazuje się, że stację nawiedzają dziwne istoty (zmarli przed laty ludzie), które niewątpliwie mają jakiś związek z oceanem. Fragmenty układanki układają się stopniowo, choć po złożeniu przedstawiają jedynie ogólny zarys całego obrazka. Obrazka, który tak naprawdę nigdy nie zaistnieje w całości w naszym umyśle. Jest zbyt wielki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 24254
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: babette 07.02.2005 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc to czuję się troch... | Kometa
Chciałam tylko króciutko o tych zielonych ludzikach - to jest właśnie to, co sobie w trakcie czytania książki myślałam i co zapamiętałam (historię miłosną jakoś mniej...) Bo tak właśnie jest - wyobrażamy sobie obcość jako coś niby innego, ale w gruncie rzeczy podobnego do nas samych. Stąd w ludzkiej wyobraźni te zielone ufo-ludki z sześcioma palcami i dziwnymi oczami, które cechuje ludzka agresja i chęć podboju, dlatego szykują się do najazdu na naszą planetę (albo już to zrobiły) - jakby nie miały nic lepszego do roboty... Lem stworzył zupełnie inny obraz obcej inteligencji, wychodzący poza schematy i chwała mu za to.
A poza tym gdyby na to spojrzeć z innej strony, to jest to nawet logiczne - przecież w zupełnie innych warunkach zewnętrznych niż ziemskie musiało powstać coś ZUPEŁNIE innego, nieprawdaż?
Użytkownik: Słoń_77 29.07.2005 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam tylko króciutko ... | babette
Przeczytaj EDEN !!!!
Użytkownik: geb88 14.08.2005 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc to czuję się troch... | Kometa
Książki nie czytałam, ale jak słyszałam jest niezła. Nie zrozumcie mnie źle, ale za to film był,...jak to mówią... "do bani". Oglądałam kilka razy i nadal nie mogę pojąć o co w tym wszystkim chodzi. Na pewno nie wpływa na to fakt iż jestem jeszcze dosyć młoda.. tylko o to, że w tym filmie nie było żadnej logiki.

Mimi ,że czuję niesmak po każdorazowym obejrzeniu filmu...I tak uważam, że książki S.Lema są wspaniałe i wyprzedzają przyszłość!

Użytkownik: zamileo 02.03.2006 18:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie czytałam, ale... | geb88
Film był źle nakręcony. Gdybym wcześniej nie przeczytał książki to też bym mało co zrozumiał. Nie da się w filmie przedstawić "Lemowskich" meta-fizycznych przemyśleń o oceanie... i o poszukiwaniu człowieka na innych planetach... właściwie chyba drugiego człowieka. Polecam przeczytanie książki.

pzdr. :)
Użytkownik: janmamut 07.02.2008 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie czytałam, ale... | geb88
Ale który film?! Tarkowskiego czy Soderbergha? To amerykańskie paskudztwo jest tak żałosne, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, natomiast film Tarkowskiego to absolutne arcydzieło, choć sporo odbiegające od książki.
Użytkownik: kasiunia111 02.03.2007 18:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc to czuję się troch... | Kometa
Te "dziwne istoty", "goście", nieważne jak ich nazwać, to były zmarli ludzie? bo ja odniosłam wrażenie, że niekoniecznie (oczywiście oprócz Harey). myślę, że chodziło coś głębszego. Chodzi mi o to, że gośćmi Sartoriusa i Snauta niekoniecznie musieli być zmarli, tylko po prostu ktoś (lub uosobienie czegoś) głęboko "zakorzeniony" w ich podświadomości albo wyobraźni. Może coś czego się bali albo wstydzili?
Użytkownik: luhashe 07.02.2008 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Te "dziwne istoty", "gośc... | kasiunia111
Bingo! Harey nie żyła to prawda, lecz nic o Snauta i Sartoriusa gościach nie jest w książce napisane. Goście nie byli tylko i wyłącznie osobami, które umarły. W książce jest fragment, w którym ocean 'pokazał' duże dziecko, gdy solarysta Fechner utopił się w nim. Jak się później okazało, to owe dziecko zostało sierotą.
Użytkownik: jakozak 07.02.2008 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Te "dziwne istoty", "gośc... | kasiunia111
A nie mówiłam, że pokręcone? :-)))
Wybaczcie - ja nie znoszę książek Lema. Myślałam, że może Solaris mnie przekona. Nic z tego.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: