Kradzione w bibliotece?
Przed świętami odwiedziłem Warszawę z okazji pewnego zjazdu. Mając trochę wolnego czasu zajrzałem do Złotych Tarasów, tam zaś postanowiłem wejść do Empiku rozłożonego na trzech kondygnacjach. Gdy wchodziłem, bramka przy wejściu zapiszczała, lecz nikt nie zwrócił na to uwagi, a ja uznałem, że to widocznie wykrywacz metalu. Gdy wychodziłem, w okolicach wejścia kręciła się ochroniarz, i gdy bramka zapiszczała ponownie, bardzo grzecznie poprosiła mnie abym pozwolił mu zajrzeć do plecaka. Wiedziałem dobrze, że nie ma prawa do przymusowej kontroli osobistej, ale z drugiej strony miałem czas, dobrze widziałem, że niczego nie ukradłem a sytuacja zdarzyła mi się pierwszy raz, więc nie widząc w tym niczego deprymującego, a ponadto nie chcąc się narażać na niemiłe podejrzenia, dałem się zrewidować.
Ochroniarz nie przyczepiła się do niczego.
Dlaczego zatem bramka zapiszczała? W plecaku miałem między innymi dwie książki z biblioteki, dość nowe, ściślej "Inne Pieśni" Dukaja, i "Nagrobek z lastryko" Vargi, i wspólnie uznaliśmy, że to na nie reagowała bramka, wyczuwając elektroniczne zabezpieczenia.
Tylko, że przecież powinny być one jakoś chyba skasowane przy zakupie? Jak jest to zatem możliwe? Zdarzyło się wam coś takiego?