Dodany: 22.12.2015 21:34|Autor: Marioosh

Solidna robota


Gmerałem ostatnio w antykwariacie i trafiłem na tę książkę trochę przypadkiem; dałem za nią całe 3 złote, czyli mniej niż za czwartkową „Wyborczą”. W Internecie znalazłem informację, że wszystkie powieści Desmonda Bagleya zostały w Polsce wydane w latach 90., ale nie przypominam sobie, żeby wzbudziły one falę popularności tego autora. Postanowiłem go wskrzesić, tym bardziej że udało mi się znaleźć w mojej przepastnej piwnicy jeszcze kilka jego tytułów, a poza tym lubię wydobywać z niebytu takich zapomnianych pisarzy.

Były agent brytyjskiego kontrwywiadu, Alan Stewart, przybywa do Islandii, gdzie otrzymuje tajemniczą przesyłkę, którą ma dostarczyć w pewne miejsce. Po przylocie do Akureyri zostaje napadnięty i okradziony z przesyłki. Wraz ze swoją islandzką narzeczoną postanawia odnaleźć zleceniodawców kradzieży; od samego początku podejrzewa radzieckiego szpiega, którego kiedyś okaleczył i który prawdopodobnie chce się zemścić. Niespodziewanie okazuje się, że w sprawę zamieszani są też Amerykanie i Stewart odkrywa, że znalazł się w samym środku wojny wywiadów.

„Na oślep” to pozytywne zaskoczenie. Powieść została wydana w 1970 roku i jej tematyka nieco już trąci myszką, ale mimo to czyta się ją naprawdę dobrze. Bagley wyraźnie wzoruje się na Alistairze MacLeanie – historia opowiedziana jest w pierwszej osobie, a główny bohater to Szkot, ale w korzystaniu z dobrych wzorców nie ma nic złego. W stylu również widać inspirację MacLeanem – bohater otoczony wrogami porusza się w surowym, islandzkim terenie; swoją drogą Islandia jest tu opisana bardzo rzetelnie i wiarygodnie, surowo i w pewnym sensie pięknie. Owszem, u współczesnego czytelnika może wywołać uśmiech kilka scen, jak choćby identyfikacja agenta za pomocą drugiej połówki banknotu, ale pamiętajmy, że książka jest już dość wiekowa i może być pewnym świadectwem minionych czasów. Generalnie jednak akcja toczy się płynnie, autor umiejętnie ją prowadzi, raz na jakiś czas rozładowując napięcie ciekawym opisem przyrody, nie ma dłużyzn, bezproduktywnej paplaniny – słowem, solidna robota; lektura nie wywołuje poczucia zmarnowanego czasu. Niedługo pewnie sięgnę po kolejną pozycję Bagleya, zastanawiając się, czy nie był to pisarz w naszym kraju niesłusznie niedoceniony i zapomniany.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 557
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: