Dodany: 30.12.2009 21:59|Autor: ZiggyStardust

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Trudna droga z piekła
Manson Marilyn, Strauss Neil

3 osoby polecają ten tekst.

Człowiek, którego się boisz


Marilyn Mansona nie trzeba nikomu przedstawiać. Ten kontrowersyjny muzyk, autor prowokacyjnych tekstów i wybitny showman ma rzesze fanów (i tysiące wrogów) prawie pod każdą szerokością geograficzną. Wykorzystywanie symboli faszystowskich, nakłanianie do gwałtów i zażywania narkotyków, stosunki seksualne ze zwierzętami, buntowanie przeciwko uświęconym autorytetom – oto lista skarg, pod jaką podpisałby się zapewne niejeden z wrogich Mansonowi obrońców ładu i porządku, przynajmniej tam, w Stanach, gdzie jeszcze kilka lat temu Manson był gwiazdą numer jeden… i zarazem głównym obiektem ataków ze strony członków przeróżnych konserwatywnych stowarzyszeń. Inna sprawa, że Manson – jak mało kto – zasłużył sobie na tak nieprzychylne reakcje. Być może rzekome nakłanianie do gwałtów i historie o stosunkach płciowych ze zwierzętami należałoby włożyć między bajki, zresztą podobnie jak propagowanie ideologii faszystowskiej, prawdą jednak jest, że artyście daleko do świętości. Dowodem na to są chociażby słowa jego piosenek, które często krążą wokół tematów jakby żywcem zaczerpniętych z dziennika pensjonariusza zakładu dla obłąkanych. Autodestrukcja, toksyczna, obsesyjna miłość, upadek w grzech, emocjonalna pustka, dusza wyjałowiona przez narkotyki, ale też prześmiewczy stosunek do ogłupionego, konsumpcyjnego społeczeństwa, drwina z amerykańskich mitów, krytyczny stosunek do popkultury, w końcu zagubienie i samotność. Oczywiście wszystko, o czym możemy przeczytać w tekstach piosenek zespołu Mansona, może być rodzajem artystycznej prowokacji, i może nie należy utożsamiać podmiotu lirycznego z postacią autora. Jednak mimo to nasuwa się pytanie: czy z człowiekiem, który wypisuje takie rzeczy naprawdę wszystko jest w porządku? Czy może być? Wydaje się, że Manson chcąc rozwiać niektóre wątpliwości, postanowił napisać autobiografię. Po jej przeczytaniu ci, którzy go nienawidzili, znienawidzą go jeszcze bardziej, ci, którzy go kochali, pokochają jeszcze mocniej, a ci, którzy chcieli dowiedzieć się, jaka jest prawda o tym kontrowersyjnym muzyku… zaczną stawiać jeszcze więcej pytań.

Czytając „Trudną drogę z piekła” mamy okazję prześledzić życiową drogę artysty, zaczynając od lat wczesnoszkolnych, poprzez jego pierwsze miłosne niepowodzenia i pierwsze artystyczne sukcesy (ekscesy!), aż po pracę nad płytą „Antichrist Superstar” i spektakularne tournée promujące ten album. W pierwszych rozdziałach autobiografii Manson próbuje odpowiedzieć na pytanie: „jak to się stało, że jestem tym, kim jestem?”. Poznajemy więc rodzinę muzyka, a w szczególności jego dziadka, który pod pozorem zabawy kolejką elektryczną oddawał się w piwnicy autoerotycznym uciechom (z twardą pornografią w roli głównej!); zaglądamy do szkolnej klasy, gdzie nauczyciele straszyli Mansona diabłem, wiecznym potępieniem i apokalipsą; poznajemy wielebnego Ernesta Angleya – telewizyjnego kaznodzieję i uzdrawiacza – który zbija fortunę na ludzkiej naiwności; śledzimy pierwsze miłosne niepowodzenia przyszłej gwiazdy rocka. Wydaje się, że sensem tych wszystkich doświadczeń było dla Mansona odkrycie, że ludzie nie są tym, czym się wydają. Prawie każdy opisywany przez niego człowiek w końcu okazuje się potworem, hipokrytą lub seksualnym dewiantem. Manson odkrywa, że za fasadą porządnej, purytańskiej Ameryki kryje się inny świat. Świat przemocy i narkotyków, hipokryzji i zawiedzionych nadziei, pogoni za sławą i zyskiem, w końcu świat zdrady i manipulacji. Przygląda się temu raz z odrazą, z przerażeniem, innym znowu razem z osobliwą fascynacją. Tak właśnie rozpoczyna się jego własna degrengolada. Poznaje smak narkotyków i seksu, z coraz większym cynizmem odnosi się do otaczających go ludzi, zaczyna szydzić z fasadowych wartości świata dorosłych, z ironią przygląda się amerykańskim mediom, głównie telewizji, która wychowuje sobie pokolenia niedorozwiniętych emocjonalnie konsumentów rozrywkowej tandety. W którymś momencie wyznaje: „Straszliwie się nudziłem, siedząc przed telewizorem i oglądając powtórki »Cudownych lat« oraz różne talk-shows, i coraz bardziej zdając sobie sprawę, jacy Amerykanie są głupi. To wszystko zainspirowało mnie do stworzenia własnego projektu (…). Chciałem zostać najgłośniejszym, najbardziej wytrwałym wykonawcą, budzącym społeczeństwo z wywołanej przez media i chrześcijaństwo śpiączki”[1]. A w innym miejscu dodaje: „(…) zacząłem identyfikować się z Mansonem. Był zdolnym filozofem, o większym potencjale intelektualnym od tych, którzy go skazali. Ale właśnie ta inteligencja sprawiała, że wydawał się ekscentryczny i szalony, ponieważ ekstrema – obojętnie, złe czy dobre – nie mieszczą się w społecznej definicji normalności”[2]. W kolejnych rozdziałach książki mamy okazję prześledzić Mansona drogę do sławy, a zarazem jego drogę ku wyzbyciu się własnego człowieczeństwa. Są przerażające opisy zdarzeń za kulisami występów, są narkotyki, jest przemoc, są opisy staczania się po równi pochyłej, wprost ku samozniszczeniu, są sceny, jakich nie powstydziłby się sam markiz de Sade, a wszystko to skąpane w specyficznym poczuciu humoru, opisane ze swadą, „umyślnie w złym guście”, tak jakby autora bawiło to, że lektura jego autobiografii może wywołać wstrząs u co wrażliwszych czytelników. Specyficzną cechą narracji jest swoisty dystans i humor, a czytelnik podczas lektury coraz częściej zadaje sobie pytanie: „czy to jest prawda, czy tylko fantazja autora?”. Manson prowadzi narrację w taki sposób, że jego książkę można czytać jednocześnie na dwóch płaszczyznach. Możemy wszystko traktować serio i widzieć w autorze degenerata i dewianta, który z upodobaniem przedstawia nam swój chory świat, możemy też odczytywać tę książkę jako rodzaj żartu, gdzie opisy upadku nie służą wychwalaniu takiego stylu życia, ale raczej jego ośmieszeniu. Tak jakby Manson mówił: „nasza kultura jest tak chora, że ludzie chcą czytać o takich dewiantach jak ja. Wyjdę naprzeciw ich oczekiwaniom, ale po cichu będę się śmiał z tego, że ludzie fascynują się życiem, jakie opisuję. Są na tyle głupi, żeby to robić i na tyle głupi, aby nie zorientować się, że to tylko fikcja”. W jednym z ostatnich rozdziałów książki Manson pisze: „Głupi ludzie zasługują na to, co mają. Kupowaliby koszulki z napisem »Jestem cholernym idiotą«, gdyby tylko reklamowała je Cindy Crawford”[3]. To prawie tak, jakby mówił, że ludzie gotowi są naśladować swojego ulubionego gwiazdora (czytaj – Mansona) tylko dlatego, że jest sławny. Gotowi są go naśladować, nawet jeśli to, co on robi (albo pisze, że zrobił) zakrawa na kompletny idiotyzm, absurd. Można więc powiedzieć, że autor prowadzi pewną grę z czytelnikiem, liczy na jego inteligencję i rozwagę, a jednocześnie pokazuje lustro, w którym przejrzeć się może cała współczesna kultura, z jej fasadową normalnością, jej byciem „O.K” i jednocześnie tkwiącą gdzieś głęboką fascynacją tym, co chore i zwyrodniałe. Jeśli w ten sposób czytać autobiografię Mansona, to może okazać się ona wartościową lekturą, ale nie byłaby taką, gdyby rozumieć wszystko dosłownie i brać całkiem serio.

Autobiografia Mansona nie jest jednak tylko prostą próbą przedstawienia czytelnikowi przypadków z życia kontrowersyjnej gwiazdy rocka. Można powiedzieć, że wpisuje się ona w szerszy kontekst literacki i filozoficzny. Są tu odniesienia i do twórczości Hermanna Hessego, i do filozofii Nietzschego, i do intelektualnego satanizmu spod znaku Antona La Veya. Wszystkie te odniesienia i filozoficzne motywy wydają się kolejnym narzędziem autokracji, służącym budowaniu wizerunku zimnego – ale też niezwykle inteligentnego – potwora, jakim Manson, jeśli wierzyć jego słowom, zawsze chciał się stać. Nie ma wątpliwości co do tego, że „Trudna droga z piekła” to w jakiejś mierze zmyślenie, fantazja, przemyślana strategia budowania swojego „ja-dla-innych”. Autor kreuje się na kogoś w rodzaju nietzscheańskiego nadczłowieka, w kolejnych odsłonach książki przedstawia swoją drogę ku przezwyciężeniu własnych słabości i zarazem swojego człowieczeństwa, jeśli przez to ostatnie rozumieć zaszczepione przez wychowanie i kulturę normy i wartości etyczne. „Ale kiedyś, w czasach lepszych niż obecny rozkład, pojawi się on, zbawiciel, człowiek wielkiej miłości i pogardy, stwórca, którego nieodparta siła nie pozwoli mu pozostać bezczynnym. (…) On będzie niczym bicie dzwonów w południe, uwolni nasze umysły, przywróci światu cel, a człowiekowi nadzieję; ten antychryst i anty-nihilista; zwycięzca Boga i Nicości – pewnego dnia musi nadejść”[4]. Te słowa z „Genealogii moralności” Nietzschego otwierają autobiografię Mansona i zwięźle podsumowują charakter postaci, jaką Manson na kartach tej książki kreuje. Czytelnik ma okazję prześledzić, jak z niepewnego i naiwnego, przerażonego wizją potępienia i apokalipsy, nauczonego widzieć grzech w tym, co zmysłowe i spontaniczne „robaka”, Manson wyrasta na postać ucieleśniającą niektóre z marzeń niemieckiego filozofa (rzecz jasna – w wersji zwulgaryzowanej). Wpierw pokonuje w sobie strach, potem litość i współczucie, następnie zwątpienie i dekadencję, by w końcu odnaleźć sens w tworzeniu muzyki i sztuki, tym samym realizując nietzscheański postulat oparcia wartości życia na tym, co „ziemskie”, w przeciwieństwie do „chowania głowy w piasek rzeczy niebieskich”. Nietzscheańskim echem jest też motyw cierpienia, które staje się tu elementem hartującym wolę i budującym siłę. W ostatnim rozdziale książki Manson pisze: „(…) zacząłem oglądać świat nowymi oczami (…). Wszystko i wszyscy, którzy chcieli zniszczyć album, uczynili go tylko mocniejszym, lepszym i bardziej efektywnym”[5]. Choć z drugiej strony można się zastanawiać, czy takie stwierdzenie nie jest jedynie próbą zaspokojenia gustów amerykańskich (i nie tylko amerykańskich) czytelników, którym podoba się, gdy ich ulubiony bohater, po serii niepowodzeń i cierpień, w końcu stawia na swoim i staje się zwycięzcą swojego losu.

Ale nie tylko filozofią Nietzschego jest autobiografia Mansona podszyta. Pojawia się też Anton La Vey i jego satanizm, czyli filozofia, „dla której największym grzechem jest głupota”[6]. Manson zresztą w dosyć humorystyczny sposób przedstawia samego La Veya. Czyni z niego na pół ekscentryka, na pół mitomana, i czytelnik po raz kolejny zadaje sobie pytanie, czy wszystko to, czego dowiedzieć się może chociażby o domostwie „czarnego papieża”, nie jest fantazmatem autora i próbą ośmieszenia zarówno satanizmu, jak i jego głównego piewcy. W którymś miejscu Manson pisze jednak: „(…) humor, na który nie ma miejsca w dogmatyce chrześcijańskiej, w satanizmie zajmuje istotne miejsce, jako odpowiednia reakcja na groteskowość świata, rządzonego przez dominującą rasę kretynów”[7]. I taka jest też autobiografia Mansona: prześmiewcza, autoironiczna, nie sposób dokładnie stwierdzić, co w niej jest prawdą, a co zmyśleniem, co należy traktować serio, a do czego podejść z przymrużeniem oka. Jest w swojej istocie niejednoznaczna, a przez to otwarta na szereg interpretacji, które nie muszą układać się w spójną całość. I to właśnie czyni ją książką odrobinę postmodernistyczną: stawiającą pytania, ale niedającą jednoznacznych odpowiedzi. Być może w tym właśnie tkwi jej wartość i siła – ta książka zmusza czytelnika do poszukiwania prawdy i sensu na własną rękę. A przecież w tej jednej formule można by streścić i całą filozofię Nietzschego, i w ogóle cały współczesny humanizm.

„Trudną drogę z piekła” można polecić wszystkim starszym wiekiem (i doświadczeniem) fanom amerykańskiego wokalisty. Można też polecić ją tym, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o fenomenie kulturowym, jakim jest popularność tego artysty-prowokatora. Z pewnością jednak nie należy polecać jej młodszym wielbicielom twórczości amerykańskiego rockmana, bo ryzyko, że nie zrozumieją żartu – jest zbyt duże. Pójście drogą, jaką przedstawia autor, może okazać się tragiczne w skutkach. I wtedy już nie będzie to „trudna droga – Z PIEKŁA”, ale trudna droga – w dokładnie przeciwnym kierunku. Powodzenia!




---
[1] Marilyn Manson i Neil Strauss, „Trudna droga z piekła”, tłum. Magdalena Mejs, wyd. Karga, 2000, s. 80.
[2] Tamże, s. 87.
[3] Tamże, s. 219.
[4] Tamże, s. 3
[5] Tamże, s. 243.
[6] Tamże, s. 168.
[7] Tamże, s. 168.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7125
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: