Białystok. Moje miasto
Już dawno chciałem napisać recenzję tej książki. Recenzję na podstawie lektury, a nie opinii w „necie”. Teraz wiem to już na sto procent. Najpierw przeczytaj, potem zabieraj głos w sprawie. Byłem oburzony, bo uważałem, że ta pozycja to paszkwil na moje miasto. Teraz wiem, że Białystok to tylko symbol tego, z czym mamy do czynienia w całym kraju. Czytałem ją po jednym rozdziale co kilka dni. Inaczej się nie dało, a i tak odchorowuję każdy odnotowany w niej fakt. Odchorowuję właśnie dlatego, że każdy się zdarzył, chodź zdarzyć się nigdy nie powinien. Czytając, notowałem swoje przemyślenia, które chciałem potem zawrzeć w tej recenzji, ale ostatecznie tego nie zrobię. Może kilka miesięcy temu napisałbym wszystko, co leży mi na wątrobie i wykrzyczał parę faktów do zatwardziałych łbów, zaślepionych chorą ideologią, ale dziś tego już nie zrobię. Czas minął. Wołanie na puszczy. Dziś głos mają ci, co idą z pochodniami przez polskie ulice, krzycząc „Polska dla Polaków”. Ta książka boli jak cholera, ale wierzę w to, że była potrzebna, bo tylko prawda może nas wyzwolić. Nie chcę o niej dyskutować. Mogę tylko polecić tym, którzy mają otwarte umysły, a nie Boga na ustach, a nienawiść w sercu. Dla mnie za wiele...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.