Kiedyś wpadł mi do głowy pomysł nowy, by przynajmniej raz w miesiącu przeczytać książkę „napisaną na cześć” biblionetkowej braci.
Czyli taką, w tytule (albo w nazwie autora - bo to o pseudonim też może chodzić) której ukryty jest ktoś z biblionetkowego grona:)
Przyłączcie się do apelu i...
Biblionetkowiczki i biblionetkowicze! Na cześć biblionetkowiczek i biblionetkowiczów... czytajcie!
Dziś skończyłem czytać książeczkę
Ewcia i drzewko szczęścia (
Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy))
.
Uważam ja za świetną książkę na początek zaznajamiania się z literaturą spod znaku Ewy Ostrowskiej:)
Nie ukrywam, że... jest to książka typowo dziecięca, ale... któż z nas nie był dzieckiem?
No, kto?
Chyba jednak jest to książeczka, po którą mogliby też sięgnąć inni, nie tylko Ewy, nie tylko dziewczynki.
Nie tylko dzieci...
A chyba każdemu przydałoby się tego ducha dziecka nie gubić w sobie, nie wyganiać tak długo, jak tylko się da:)
Tak, dokładnie o tym jest ta książeczka.
Główną bohaterką jest Ewa, Ewcia, ale... wg mnie to nie Ewcia, a mama.
Która zapomina o tym swoim wewnętrznym dziecku, gubi je w natłoku świata dorosłych, swoich obowiązków.
Czym czasami martwi się tato Ewci, jej dziadkowie (rodzice mamy), ale przede wszystkim sama Ewcia.
Czy mama Ewci zostanie już taką bardzo ważną wice?
---
Kiedy czytałem tę książeczkę to przypomniał mi się najprawdziwszy podręcznik kucharski dla dzieci, czyli
Kuchnia pełna cudów (
Terlikowska Maria)
,
Placek zgody i pogody (
Papuzińska Joanna)
oraz wierszem i... ze smakiem pisane
Kurczę blade (
Chotomska Wanda)
.
Aha!
No i „kurczę blade”, nie da się tej książki czytać z pustym żołądkiem, no!...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.