Dno absolutne
Uwaga! Uprzedzam że w poniższym tekście zdradzam pewne szczegóły istotne dla rozwoju akcji powieści, zatem ci, co nie życzą sobie ich poznać, niech nie czytają.
Cokolwiek by powiedzieć o Sienkiewiczu, jedno trzeba mu przyznać - umiał pisać. Akcja "Trylogii" wciąga, jego bohaterowie są barwni. Tego się, niestety, nie da powiedzieć o p. Stojowskim i jego kontynuacji "Trylogii". Niby ci sami bohaterowie, pozorna ciągłość postaci, ale to nie to samo. Stojowski to nie Sienkiewicz.
Zagłoba we "W ręku Boga" to zwykły cwaniaczyna. Basia Wołodyjowska nie jest dzielna i rezolutna, jest przygłupia i pusta. Oddaje się na sianie niejakiemu Borucie - co jest jawnie sprzeczne z duchem Sienkiewicza. Krzysia Ketlingowa zostaje żoną bardzo wrednego Francuza i kochanką innego, wyższego rangą.
Najlepiej się autor obszedł z dziećmi Jana Skrzetuskiego. Miało być 12 synów(a w "Panu Wołodyjowskim" jest aluzja, że po synach miał i córki), a tu tylko syn Jarema, najstarszy. Co się stało? Zaraza. Dzieci, z wyjątkiem Jaremy, umarły. Jakie to proste - jednym pociągnięciem pióra uśmiercić zbędnych jedenastu.
Tenże Jarema Skrzetuski cudzołoży z córką Kmiciców - Andrzeja i Oleńki. Zagłoba mu w tym służy pomocą, a chodząca cnota Oleńka nie ma nic przeciwko temu! Przy okazji wspomniane jest, że matką chrzestną Kmicicówny miała być Anusia Borzobohata-Krasieńska, a przecież ona umarła przed narodzeniem się dziecka Kmiciców, jak pamiętamy z początku "Pana Wołodyjowskiego".
Pojawiają się nawet czterej muszkieterowie (a co!), a Basia pokonuje w pojedynku szermierczym d'Artagnana. Musieli mieć ci muszkieterowie po 70-80 lat w czasach, w jakich dzieje się akcja "W ręku Boga".
Niestety - dno absolutne!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.