Dodany: 21.10.2015 16:30|Autor: Maruszelka

Książka: Dobre geny
Cygler Hanna (właśc. Kanthak Anna)

1 osoba poleca ten tekst.

Dość dobre geny


Zachęcona lekturą „Złodziejek czasu” Hanny Cygler, sięgnęłam po kolejną książkę jej pióra. Dość przypadkowo okazały się nią „Dobre geny”. Od pierwszych akapitów historia Marty mnie wciągnęła. Bohaterka na wysokim stanowisku, odnosząca sukcesy, i afera polityczna…

Przewidywałam, że wokół świata polityki będzie się kręcił główny wątek powieści. Jednak nie stało się tak. Miałam wrażenie, że bohaterka, zrzucona w oka mgnieniu z piedestału, po krótkim załamaniu wyleczonym psychotropami przeszła nad zmianą swojej sytuacji do porządku dziennego i o pracy, której podporządkowała niemal całe swoje życie, zupełnie zapomniała. Wątek polityczny również się urwał, pojawiał się już tylko migawkowo w osobie bliżej niesprecyzowanego premiera, ukazywanego na bilboardach i w telewizji, oraz w pobieżnych i urywanych informacjach o stosunku niektórych bohaterów z dalszego planu do polityki. Jeżeli był jakiś cel w ustawicznym powracaniu do czwartoplanowej postaci premiera, która nic nie wnosiła do żadnego z wątków, to naprawdę nie potrafię się domyślić – jaki?

Marta okazała się paranoiczką, która przeszła załamanie nerwowe, leczone u psychiatry. Pomyślałam więc, że powieść będzie być może zmierzać w kierunku psychologicznym i traktować o schizofrenii? Kolejny błędny trop.

Przewijała się historia tajemniczej i nieszczęśliwej wielkiej miłości, która w pewnym sensie mogłaby tłumaczyć niepowodzenia innych związków Marty. Z czasem tajemnica wyszła na jaw, wszystkie elementy historii dawnego uczucia, zostały połączone. I…? Również nic z tego nie wynikło. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Był też wątek detektywistyczny, związany z przemytem narkotyków. Rozwijany pobocznie, nagle zakończony i w zasadzie także niemający większego wpływu na akcję…

Nie można też nie wspomnieć o elementach obyczajowych – a dokładniej, o tytułowych „dobrych genach”, które dla rodziny Marty miały spore znaczenie, zwłaszcza dla pani Emilii, matki głównej bohaterki. Sprawa tak zwanego „dobrego pochodzenia” pojawiała się cyklicznie (podobnie jak wcześniej wspomniany premier), i o ile wpłynęła na przeszłość bohaterki, o tyle w jej teraźniejszości niczego nie zmieniła.

Podsumowując: uważam, że powieść jest dość dobra. Zwłaszcza początek. Jednak po przeczytaniu dwóch trzecich zaczęłam się zwyczajnie nudzić. Wątki pojawiały się i były spychane na dalszy plan lub kończone. Żaden nie wysunął się trwale na plan pierwszy.

Zakończyłam lekturę z prawdziwą ulgą i poczuciem, że… książka była o wszystkimi o niczym równocześnie, a jej potencjał nie został wykorzystany. Nie zamierzam do niej wracać, co nie oznacza, że mojej uwagi nie przykuje inna powieść Hanny Cygler… i to niebawem. 


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 996
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: