Dodany: 16.10.2015 12:42|Autor: Pok

Czytatnik: Książkowe wspomnienia

1 osoba poleca ten tekst.

Życie René Descartes'a - Młodość


Życiorys Kartezjusza, z racji na objętość, podzielę na 3 osobne czytatki. Myślę, że tak będzie lepiej.

Książki, z których korzystałem:
Rozprawa o metodzie (Descartes René (Kartezjusz))
Kartezjusz (Alquié Ferdinand)
Kartezjusz (Lefebvre Henri)
Filozofia René Descartes'a (Ziółkowski Andrzej M.)

---

Młodość

René Descartes jest znany w Polsce jako Kartezjusz za sprawą transkrypcji łacińskiej, która brzmi Cartesius. Autor Rozprawy urodził się 31 marca 1596 roku we francuskim miasteczku La Haye, położonym w środkowo-zachodniej części tegoż kraju.

René był trzecim synem Joachima Descartes (radcy sądowego w Rennes) i Jeanne Brochard. Pierwszy brat Kartezjusza Piotr urodził się w 1591 r., drugiego w ogóle nie znał, ponieważ zmarł on niemal zaraz po urodzeniu (w 1593 r.). René nie był jednak ostatnim dzieckiem Joachima i Jeanne. 13 maja 1597 r. urodziła im się córka Joanna. Niestety z powodu komplikacji matka Kartezjusza umarła w trakcie porodu. Od tego czasu wychowanie nad przyszłym uczonym przejęła babka ze strony matki, Joanna Sain, żona kustosza królewskiej biblioteki uniwersyteckiej w Poitiers. Ojciec natomiast ożenił się ponownie w 1600 r. z Anną Morin i wiódł od tej pory życie przeważnie w Bretanii.

Rodzina René należała do średniozamożnej szlachty. On sam zwykł przedstawiać się często jako pan na Perron, szlachcic z Poitou. Dziadek ze strony matki był przewodniczącym trybunału sądowego w Poitiers, dziadek ze strony ojca był natomiast lekarzem w Châtelleraut. Okoliczności te sprawiły, że przyszły filozof w latach swojej młodości miał zapewniony pewien status społeczny, jak również wystarczającą płynność finansową. W 1606 r. (niektóre źródła podają mniej prawdopodobną datę 1604 r.) Kartezjusz zostaje wysłany przez ojca do nowo powstałego, ale już znanego i szanowanego kolegium La Fléche. Był to niewątpliwie jeden z tych wyborów, które kształtuje całe życie. Kolegium to zostało założone w 1604 r. przez jezuitów, za pieniądze z fundacji królewskiej i miało być wyrazem aprobaty katolicyzmu przez Henryka IV. Wsparcie finansowe przełożyło się na poziom uczelni. Zgromadzono w niej najlepsze siły pedagogiczne ówczesnej Francji. Program zakładał siedmioletni system nauczania, z czego pierwsze trzy lata miały być poświęcone nauce języków klasycznych, rok czwarty na naukę gramatyki, historii, poezji i retoryki, trzy ostatnie zaś filozofii, w skład której wchodziły wtedy logika, matematyka, fizyka, etyka i metafizyka. Zajęcia z filozofii trwały dwie i pół godziny, a odbywały się rano i wieczorem. W sobotę zamiast wykładów odbywały się wielogodzinne dyskusje pod okiem profesorów. Miały one na celu kształcenie umiejętności samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków. Wiele uwagi poświęcano nauce starożytnych tekstów w łacińskim oryginale, co oczywiście miało swoje przełożenie w uwadze poświęcanej nauce tegoż języka. W programie nie zabrakło także ćwiczeń fizycznych na które składały się głównie taniec i szermierka. Wychowanie religijne również zostało zawarte w systemie nauczania, a uczestnictwo w obrzędach liturgicznych było obowiązkowe. O ile filozofia i studiowanie starożytnych tekstów należały do głównych punktów programu, tak nie zabrakło przedmiotów potrzebnych przyszłemu oficerowi artylerii, takich jak: obsługa maszyn wojennych, geografia, rysunek, sztuka inżynierska, hydrografia, czy konstrukcja umocnień.

Kartezjusz należał do wyróżniających się uczniów, szczególnie chwalono go za dobry zmysł obserwacji, oraz umiejętność wyrazistej i rzetelnej argumentacji. Zresztą już w szkole nie ograniczał się do programu nauczania, dużo czytał, a nawet prowadził własne obliczenia i notatki. Jego potrzeba wiedzy zawiodła go nawet do studiów nad naukami tajemnymi. Wiedział, że nauczył się dużo, ale to nie było jednak to, czego oczekiwał i co próbował osiągnąć. Jego cel – wiedza pewna – był jeszcze poza zasięgiem i jedynie majaczył gdzieś na horyzoncie. Postanowił więc pójść własną drogą. W 1614 r. wyjeżdża do Paryża, a w dwa lata później otrzymuje tytuł bakałarza i licencjata prawa cywilnego i kanonicznego. Daje to mu status uczonego oraz naukową samodzielność.
Jak sam później pisał w „Rozprawie o metodzie” o swoich doświadczeniach z młodości:

„Karmiono mnie nauką od samego dzieciństwa; ponieważ zaś zapewniano mnie, że za jej pomocą można nabyć jasną i pewną wiedzę o wszystkim, co jest pożyteczne dla życia, żywiłem niezmierne pragnienie przyswojenia jej sobie. Ale zaledwie ukończyłem cały ten okres studiów, po upływie którego jest się zazwyczaj przyjętym w poczet uczonych, zmieniłem zupełnie mniemanie. Czułem się bowiem udręczony tyloma wątpliwościami i błędami, iż zdawało mi się, że usiłując się kształcić nie osiągnąłem żadnej innej korzyści jak tę, iż coraz bardziej odsłaniałem sobie moją niewiedzę. A przecież byłem w jednej z najsławniejszych szkół w Europie, gdzie, jak sądziłem, powinni znaleźć się uczeni ludzie, jeśli tacy w ogóle istnieją w jakim miejscu na ziemi. (...) Dawało mi to swobodę sądzenia wedle siebie o wszystkich innych i zrodziło przeświadczenie, iż nie ma na świecie nauki, która by była taka, jak mi się wprzódy kazano spodziewać.
Nie przestałem wszelako cenić ćwiczeń, którymi zatrudniają nas w szkołach. Wiedziałem, że języki, jakich tam uczą, potrzebne są dla zrozumienia ksiąg starożytnych; że powab baśni rozbudza umysł; (...) że czytanie wszelkich dobrych książek jest niby rozmową z najgodniejszymi ludźmi minionych wieków, będącymi tych dzieł autorami (...) że nauki matematyczne zawierają pomysły bardzo subtelne i zdolne wydatnie posłużyć tak dla zadowolenia ciekawych, jak dla ułatwienia wszystkich rzemiosł i zmniejszenia pracy człowieka; (...) że teologia uczy, jak zdobywać niebo; że filozofia daje sposób rozprawiania z prawdopodobieństwem o wszystkich rzeczach i budzenia podziwu mniej uczonych; że prawo, medycyna i inne nauki przynoszą zaszczyty i bogactwa tym, którzy je uprawiają; że wreszcie dobrze jest zbadać je wszystkie, nawet najbardziej zabobonne i fałszywe, aby poznać ich prawdziwą wartość i ustrzec się przed wprowadzeniem przez nie w błąd.
Sądziłem jednak, że już dosyć czasu poświęciłem językom, a nawet także czytaniu ksiąg starożytnych, ich opowiadań i baśni”.

Pobrzmiewa w tych słowach wyraźny szacunek zarówno dla wiedzy jaką udało mu się osiągnąć, jak i dla samego kolegium w La Fléche. Początkowy zachwyt i łaknienie wiedzy musiały później ustąpić czystej refleksji. Kartezjusz zdał sobie sprawę, że mimo iż osiągnął tak wiele, to wciąż był daleki od swego celu, tego czego naprawdę pragnął, czyli osiągnięcia wiedzy stałej, niepowątpiewalnej, niezależnej od czasu i miejsca. A przecież na to właśnie liczył przez cały okres nauki. W końcu zapewniano go, że jasna, pewna wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Na świecie było tylu wybitnych geniuszy, ktoś chyba musiał ją poznać? Tymczasem dopiero po uzyskaniu statusu uczonego zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił. Największą korzyścią ze studiów okazała się nie tyle sama wiedza, co narastający sceptycyzm oraz zdanie sobie sprawy ze swojej niewiedzy. Mimo to w umyśle dwudziestoletniego filozofa, wciąż tlił się płomyk nadziei, poczucie istnienia pewnych niezaprzeczalnych podstaw. Właśnie z tego płomyka później wybuchnie ogień.

---

Powiązane czytatki:
Przed Kartezjuszem

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 823
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: