Początek historii prokuratora Szackiego
„Uwikłanie” jest jednym z tych utworów, w których najlepiej widać niesamowity instynkt psychologiczny ich autora, Zygmunta Miłoszewskiego. To pierwsza część trylogii kryminalnej z prokuratorem Teodorem Szackim w roli głównej. Miłoszewski dał się poznać szerszemu gronu czytelników w 2005 roku, kiedy to wydano jego debiutancką powieść „Domofon”. Lecz właśnie za sprawą najważniejszego bohatera wszystkich swoich dzieł, prokuratora Szackiego, zyskał międzynarodową sławę i miano, może nieco pretensjonalnie brzmiące, króla polskiego kryminału.
Zawodowe przygody Szackiego zostały osadzone w Warszawie. To tu pewnej czerwcowej niedzieli 2005 r. prokurator rozpoczyna kolejne śledztwo. W klasztorze w centrum miasta, w jednym z wynajmowanych pomieszczeń ekscentryczny psycholog Cezary Rudzki prowadzi niekonwencjonalną terapię grupową. Ginie jeden z jej uczestników, Henryk Telak – człowiek przedsiębiorczy, biznesmen, ale również nieszczęśnik uwikłany w traumatyczne dla niego wydarzenia z przeszłości. Pomóc mu miał udział w terapii zwanej ustawieniem.
Owo ustawienie to metoda spopularyzowana przez Berta Hellingera, której istotą jest osadzenie obcych sobie ludzi, uczestników terapii, w rolach członków rodziny danego pacjenta po to, by wyciągnąć z każdego z nich autentyczne emocje i odczucia panujące w rodzinie, a następnie poddać je psychoanalizie. Niekonwencjonalność tej metody polega na tym, że w zasadzie bazuje ona na pewnych postulatach metafizycznych. Miłoszewski ciekawie wykorzystał ją w powieści, czyniąc z sesji terapeutycznej o burzliwym przebiegu punkt wyjścia dla dalszych wydarzeń.
Kiedy Henryk Telak zostaje znaleziony martwy przez jedną z uczestniczek terapii, w grę wchodzi podejrzenie o samobójstwo. Jednak ta wersja szybko zostaje odrzucona przez śledczych. Sprawa śmierci Telaka, który zginął od ciosu rożnem w oko, zaczyna nabierać coraz bardziej dziwnych i tajemniczych odcieni. Rozpoczyna się walka z czasem i licznymi podejrzanymi. Wszystko to zostało przedstawione na tle urzędniczej codzienności warszawskiego prokuratora rejonowego, który jawi się jako zblazowany nieco rutyną swego zawodu stróż prawa, a także jako przeżywający kryzys wieku średniego mężczyzna, zmęczony wypłowiałymi urokami żony i sielanką życia rodzinnego.
Jak na porządną powieść kryminalną przystało, śledztwo przynosi liczne zaskoczenia, z których największym jest osoba zdemaskowanego zabójcy. Miłoszewski wykazał doskonałą umiejętność budowania napięcia, kreacji wyrazistych bohaterów, z których najwięcej emocji i wcale nie zawsze pozytywnych, wzbudza prokurator Szacki, oraz utrzymywania stałego zainteresowania czytelnika za pomocą chociażby wtrąceń dotyczących aktualnych wydarzeń społecznych, politycznych etc., zarówno w Polsce, jak i na świecie. Ten zabieg zresztą, przeplatania fabuły obserwatorskimi opisami ówczesnej rzeczywistości kraju, jest kontynuowany w dalszych częściach trylogii – „Ziarnie prawdy” i „Gniewie”, stając się jednym z elementów łączących je w spójną całość.
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu oraz na stronach matras.pl, nakanapie.pl, lubimyczytac.pl]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.