Dodany: 05.10.2015 10:24|Autor: sylkwiatek

Książka: Co nas nie zabije
Lagercrantz David

5 osób poleca ten tekst.

Co nas nie zabije, to nas nie zabije


Podobno na kontynuację trylogii "Millenium" Stiega Larssona czekał cały świat, co mnie nieco zaskoczyło, bo ja osobiście nie czekałam. No ale skoro już ktoś zdecydował się taką powieść popełnić, dlaczego właściwie miałabym jej nie przeczytać? – pomyślałam, postanawiając od razu, że dam Davidowi Lagercrantzowi kredyt zaufania i nie będę zakładać, że wziął się za coś, za co brać się nie powinien.

W "Co nas nie zabije" autor nawiązuje do pierwszego tomu "Millenium" w sposób oczywisty. Mikael Blomkvist i jego gazeta znowu mają kłopoty – w świecie, w którym nawet poważne gazety i portale coraz bardziej się "pudelkują", nie ma miejsca na solidne dziennikarstwo śledcze. Lisbeth Salander natomiast przeprowadza pozornie niewykonalny atak hakerski na amerykańską agencję rządową. Oczywiście nie robi tego ani dla pieniędzy, ani dla zabawy – ma własne cele, na których ujawnienie musimy poczekać. Na trop tej samej afery wpada profesor Frans Balder, specjalista od sztucznej inteligencji i ojciec autystycznego Augusta – chłopca o ponadprzeciętnych umiejętnościach matematycznych, który jest świadkiem tragicznych wydarzeń i którego przez przypadek ratuje Salander. Losy tej trójki splatają się, gdy bohaterowie próbują stawić czoło płatnym mordercom, nieuchwytnym przestępcom operującym w wirtualnym świecie i globalnemu złu. Fabuła, jak to w thrillerze, trzyma w napięciu i właściwie się broni, jeśli nie mamy w stosunku do niej zbyt wygórowanych oczekiwań.

Autor próbuje też dotykać istotnych problemów społecznych, co było niezaprzeczalną siłą trylogii "Millenium". Są tu więc bezbronny autystyczny chłopiec i kobieta uwikłana w toksyczny, pełen przemocy związek. Tyle że to, co u Larssona zmuszało do refleksji, u Lagercrantza jest potraktowane dość instrumentalnie i sztampowo. Świat kreowany w tej powieści to również świat, w którym wszyscy jesteśmy nieustająco inwigilowani, a agencje mające strzec naszego bezpieczeństwa nadużywają swoich wpływów. Bez wątpienia nośny temat w czasach, gdy dobrowolnie poświęcamy prywatność i ochoczo dajemy dostęp do naszego życia znajomym i nieznajomym w sieci, rzadko, jeśli w ogóle, zastanawiając się nad konsekwencjami. Z tym, że nie zadrżałam z trwogi i nie zmieniłam wszystkich haseł. Może dlatego, że zrobiłam to już wcześniej, po obejrzeniu pierwszego sezonu "Mr. Robota", w którym wizja świata wielkich korporacji i hakerów jest naprawdę sugestywna.

Wojciech Orliński stwierdził, że Lagercrantz "sprawnie imituje styl Larssona, w jego książce jest wszystko, co trzeba"*. Cóż, darowałam sobie przeprowadzenie porównawczej analizy stylistycznej. Widzę natomiast wyraźnie, czego w "Co nas nie zabije" nie ma. Otóż nie ma Lisbeth Salander. Owszem, jest gwiżdżąca na normy społeczne hakerka w czarnej skórzanej kurtce. Problem w tym, że w niektórych scenach bardziej przypomina ona Czarną Wdowę, która się kulom nie kłania niż złożoną, niebezpieczną outsiderkę, jaką była wcześniej. Niby schemat jej działania został zachowany, niby autor próbował odwzorować oryginał, ale to nie skórzana ramoneska, tatuaże i kolczyki czyniły z Lisbeth Lisbeth. Niestety.

W telegraficznym skrócie: "Co nas nie zabije" nie zabiło. Ani mnie, ani autora, ani siebie. To dość sprawnie napisany thriller z kilkoma ważnymi tematami w tle, dobrze wpisujący się w skandynawską konwencję. Wprawdzie można było zostawić w spokoju Blomkvista i Salander i stworzyć własnych bohaterów, ale czy wtedy miliony egzemplarzy rozchodziłyby się jak świeże bułeczki?


---
* Wojciech Orliński, "»Millenium. Co nas nie zabije«: w tej książce jest wszystko, co trzeba", "Gazeta Wyborcza" 28.08.2015.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1705
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: aprilka 12.10.2015 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Podobno na kontynuację tr... | sylkwiatek
Można szukać porównań Larssona i Lagercrantza, niedociągnięć, różnic i na pewno się znajdzie to czego się szuka. Uważam, że nie jest łatwo ożywić i kontynuować historię innego autora. David musiał mieć świadomość, że jego utwór zostanie przeczytany przez ogromne rzesze ludzi i skrytykowany za najmniejszą nieścisłość. Pewnie miał niezłą presję i ciśnienie, aby to co zostanie stworzone zasługiwało w ogóle na miano kontynuacji Millennium.
Moim zdaniem udało mu się pociągnąć koncepcję i stworzyć intrygę nie gorszą, niż w poprzednich tomach.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: