Dodany: 19.09.2015 11:48|Autor: sameoldwar

Nikt nie jest już bezpieczny


Świat przed Upadkiem był zupełnie inny. Teraz ludzie po zmroku nie wychodzą z domów, nie ma już księdza, który odprawiałby egzorcyzmy, starzy i młodzi nie spotykają się tak chętnie jak kiedyś, nikt też nie cieszy się z małych rzeczy: dziecięcych obyczajów, białego puchu za oknem, towarzystwa najbliższych. Wszyscy żyją w strachu. Za zaryglowanymi drzwiami i zasłoniętymi oknami, w ciemności czyha niebezpieczeństwo o niewinnych rozmiarach i niepozornej nazwie. Świetliki. Rozprzestrzeniająca się jak pożar plaga jaśniejących owadów, które ponad wszystko pragną opętać blaskiem duszę człowieka, gdzie – zyskają pełną nieśmiertelność. Irracjonalne? Cóż, to nie koniec. Ich powstanie zapoczątkowała roztrzaskana kometa, z której się wylęgły – a jako że mieszkańcy jej pojawienie się uznali za karę boską, nosi imię Lucyfera. Aby gniew Boga ludzi nie dosięgnął – przenieśli się oni w góry. I w takiej rzeczywistości żyje Kacper – buntowniczy nastolatek, któremu ambicja każde opuścić rodzinę, dom i wyruszyć się na wyprawę mogącą kosztować go życie. Wystarczy jeden nieostrożny krok, by jaśniejące w ciemności światła ogarnęły jego duszę...

"Epicka", ciśnie mi się na usta za każdym razem, gdy przewracam stronę. A za nią tysiąc "a jednak": a jednak da się stworzyć coś zupełnie, w stu procentach innego, a jednak możliwe jest napisanie powieści postapokaliptycznej zdecydowanie różnej od tych powszechnie znanych, a jednak jest coś bazującego na wizji przyszłości, co nie mówi o nastolatkach zjednoczonych przeciwko systemowi ani nie rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych. I wiecie co? Jestem z tego dumna, mimo że nie czytało mi się najlepiej i bywały momenty nieco nużące – szóstą książkę Piotra Patykiewicza, a zarazem pierwszą jego pióra, z jaką się zapoznałam uważam za całkowicie udaną.

Chociaż początki były trudne. Strony z jedną tylko linijką dialogu (a raczej monologu) pośród długachnych opisów przywodziły mi na myśl "W pustyni i w puszczy" w wersji "na zimno". Niektórzy mogą być w pełni usatysfakcjonowani bogatymi opisami przyrody, śniegu, jaki pokrywał stoki i dzikich pustkowi – ale nie ja. Ja czytałam tę książkę prawie miesiąc, nużył mnie sposób przedstawiania w niej historii – nie była nudna, co to, to nie, ale trudna w odbiorze, wymagająca pełnego skupienia. Automatycznie więc towarzyszył mi ten problem, że musiałam czasami zmuszać się do lektury; owszem, byłam ciekawa losów bohaterów, nie mogłam usiedzieć myśląc o zakończeniu (swoją drogą wyjątkowo słabym i całkowicie otwartym), ale – wizja zmierzenia się z ciężkim stylem autora, pełnym słów, których na pewno nie znajdziecie w książce tłumaczonej z obcego języka, oraz myśl o ogromnej liczbie opisów zniechęcała mnie okropnie. (Więc trochę z nich ominęłam, to naprawdę niezła metoda).

Powytykałam, ponarzekałam i ogólnie można by rzec – zapewne zniechęciłam połowę z Was wzmianką o ukochanym nobliście Henryku, którego cuda tak dobrze znamy z list lektur szkolnych, czytaj: przymusu edukacyjnego. Ale uwierzcie – wcale nie miałam takiego zamiaru. Znacie "Drogę" Cormaca McCarthy’ego (albo film o tym samym tytule)? Tak, tę, która otrzymała w 2007 nagrodę Pulitzera i którą jedni z Was uważają za arcydzieło, emocjonalną oraz wzruszającą powieść postapokaliptyczną, a drudzy – za historię smętnej wędrówki ojca z synem opisaną tak mozolnie, że już ten Sienkiewicz bawi lepiej? (Ja zdecydowanie zaliczam się do pierwszej grupy!) Niezależnie od opinii – Patykiewicz przemycił z "Drogi" do swojego dzieła atmosferę błąkania się po opustoszałych ulicach, surową rzeczywistość, masę wyrachowania, sprawiając, że polska powieść stała się równie poruszająca co klasyka gatunku.

Ogromną rolę w "Dopóki nie zgasną gwiazdy" odgrywa religia, która właściwie składa się z wielu niedopowiedzeń i tajemnic – Lucyfer, meteoryt, egzorcyzmy, próba św. Jerzego. To ogromna zaleta tej książki – mistyczność, opanowanie na zmianę z przejęciem, chwile religijnego uniesienia. To cegiełka budująca rozległy i trójwymiarowy świat, niepowtarzalny klimat i niespotykany podczas czytania – moment wywołujący ciarki. To książka dla wszystkich niezależnie od wieku, ale niekoniecznie dla każdego. Mądra, piękna, niosąca pewne wartości i co za tym idzie – dosyć wymagająca. Czasem trudna, czasem frustrująca i przydługa, ale niepowtarzalna w każdym calu. Jestem dumna.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 512
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: