Dodany: 19.09.2015 11:41|Autor: sameoldwar

Bo nie ma dorosłych!


Nibylandia jest fantastyczną wyspą. Wyspą wspaniałych przygód, porośniętą niezwykłym gatunkiem roślin, zaludnianą bohaterami z dziecięcych marzeń i wyobraźni. Trafia się do niej za pomocą snów i zabaw…

Nibylandia to opuszczony lunapark. Kawałek suchej ziemi, na której nie rośnie nic poza cieniem starych kolejek, zakurzonych kolorowych koników, opustoszałych budek z hot dogami i tych, gdzie wygrać można wielkiego pluszaka. Do Nibylandii trafia się na dobrym harleyu, nie nosi się tam spódniczek hula, lecz lateksowe spodnie i skórzane kurtki, a zamiast pisków dzieciaków na wagonikach słyszy się jedynie ryk silników, huk wystrzałów i głośne: BANGARANG! Ta druga Nibylandia to miejsce, gdzie osiedlili się Zaginieni Chłopcy, czyli zgraja urwisów Piotrusia Pana, po zwycięskiej bitwie z Kapitanem Hakiem. Lecz tym razem na ich czele staje zabójczo seksowna Dzwoneczek, matka, która zrobi wszystko, by Chłopcy przetrwali, a przy tym… dobrze się bawili. Bez względu na cenę.

Już pierwszy rozdział zwalił mnie z nóg atmosferą, gwałtownym tempem, drapieżnością i naprawdę mocno mnie zaintrygował. Motocykle, tajemnicze zombie, świetna narracja bohaterki. Na początku natychmiast poczuć można polskość, od razu wie się, że nie jest to powieść kaleczona często nieporadnym tłumaczeniem, a książka pisana w ojczystym języku, której styl odznacza się charakterem, nie traci na wartości w ani jednym momencie. Często również wzbogacona jest wulgaryzmami Chłopców – w końcu nie zapominajmy, że są dorośli (lecz niekoniecznie dojrzali) – które dodają książce tej jeszcze więcej dosadności. Tak, to powieść zdecydowanie dosadna, bezceremonialna, nieowijająca w bawełnę i czasem brutalna, która szybko uderza w czytelnika, zaskakuje, a przy tym… bawi. No właśnie, świetnie bawiłam się podczas czytania. Bohaterowie są bardzo różni, każdy znajdzie tu swojego ulubieńca, a muszę przyznać – wykreowani zostali świetnie. Zabawne sytuacje, w których uczestniczą, wręcz głupie dziecinne sprzeczki, żartobliwe dialogi, komentarze, riposty. A gdy zamiast wyobrażenia przedszkolaka w piaskownicy podstawi się motocyklistę o ogromnych rozmiarach, całość maluje się bardzo irracjonalnie, zakrawa wręcz na groteskę i jest po prostu wyjątkowa.

Oczywiście należy również zaznaczyć, że to powieść, która łamie pewne zasady i podczas lektury tomu pierwszego uczucie zagubienia jest nieuniknione. Bowiem do końca nie wiadomo, czy to po prostu zbiór luźnych opowiadań, które się nie zazębiają, czy też historie całkiem spójne, choć na pierwszy rzut oka wyjątkowo różne. Jednak jestem pewna, że chodzi o tę drugą możliwość, która niezwykle zbija z tropu, a jednocześnie fascynuje swoim niespotykanym stylem.

Więc jestem pod wrażeniem. Mimo że nie wciągnęła mnie tak jak inne książki, że nie spędziłam przy niej paru godzin, a parę dni i mimo że moja sympatia do niej nieco zgasła, czuję, że to świetna historia. Umiejętnie poprowadzona przede wszystkim – bo o Piotrusiu tu w zasadzie niewiele i samemu pewne niedopowiedzenia trzeba dokończyć. Ale też ciekawa, wyjątkowa, z przesłaniem. Jakub Ćwiek bardzo zgrabnie przedstawia granicę między dorosłością a byciem dzieckiem, odwołując się przy tym do swojej ulubionej bajki z dzieciństwa. Będziecie więc zachwyceni, jeśli i Wy macie słabość do śmiałego spojrzenia na bajki z trochę innej perspektywy. Gwarantuję Wam dużą dawkę humoru, lekkość pióra i naprawdę niezapomnianą przygodę u boku Zaginionych Chłopców.

Zdecydowanie polecam.


[Recenzję opublikowałam również na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 444
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: