Wyciągnięta z... lamusa!
... i tam też powinna powieść na "wieki wieków" pozostać! Cztery przyjaciółki-półidiotki próbują rozwikłać zagadkę tajemniczych wydarzeń w sąsiedztwie jednej z nich. Słodkimi idiotkami pozostają bohaterki powieści praktycznie do samego końca książki próbując grać "równiachy" używając przy tym dziwnego i nieprzemawiającego do mnie języka! Próbki: "... wystroję z ciebie siekane kotlety!!!"[1], "Ani chybi dostała bzika!"[2]. Te cztery "babki" poruszają się niestety w krainie sztucznych i nienaturalnych dialogów, które w zamiarze miały zapewne bawić czytelnika, ale na zamiarze się niestety skończyło. "Dobił" mnie wręcz fragment: "- I nie wstydziłaś się iść z kierowcą ciężarówki do lokalu?... O czym mogliście rozmawiać?"[3].
---
[1] Jabłkowska Zofia, "Zjawiał się zawsze wieczorem", Wydawnictwo Morskie, 1987, str. 150
[2] Tamże, str.79
[3] Tamże, str.149
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.