Dodany: 11.08.2015 11:33|Autor: MonikaLK

Nadzieja umiera ostatnia


Karolina jest nauczycielką, szczęśliwą żoną i córką. Ma wspaniałego, przystojnego i mądrego męża, troskliwych rodziców, piękne mieszkanie, uwielbia swój zawód i ma coraz lepsze widoki na przyszłość. Jedyna skaza na jej doskonałym życiu to problem z zajściem w ciążę, ale jako urodzona optymistka nie poddaje się łatwo i jest zupełnie pewna ostatecznego sukcesu.

Jeden dzień, jedna chwila daje jej największe szczęście i największą tragedię, jakie kiedykolwiek przeżyła i przeżyje. Następuje moment, który kolokwialnie nazywamy wywróceniem życia do góry nogami. Jej droga wykonuje diametralny zwrot, zakręt i wskakuje na inne tory, a wrodzona pogoda ducha Karoliny zostaje wypędzona za drzwi. Od tej chwili już nic nie będzie takie samo. Osoby, które były blisko – są odepchnięte, a na ich miejsce pojawiają się postaci zaskakujące, obce i kompletnie niepodobne do żadnego z dotychczasowych znajomych. Czy bohaterka poradzi sobie ze wszystkim? Czy będzie potrafiła cieszyć się mimo bólu i strachu?

Moi drodzy, kompletnie nie wiem, jak ugryźć książkę, która wzbudziła we mnie masę sprzecznych emocji. Postaram się omówić ją krok po kroku i przedstawić moje odczucia dokładnie tak, jak je przeżywałam w trakcie lektury.

Kiedy zaczęłam czytać, nie miałam pojęcia, o czym będzie ta powieść. Ponieważ kilkakrotnie natknęłam się na omówienia zdradzające zbyt wiele, nie czytam ich, jeśli nie muszę. Idąc w niewiedzy przez pierwsze strony, nie czułam niczego poza zachwytem. Postaci zostały przedstawione krótko i zwięźle, ale tak treściwie, że od razu można było stwierdzić, kogo się obdarzy sympatią, kto jest typem pozytywnym, a kto będzie przysłowiową czarną owcą. Fabuła, zawiązana w sposób przepiękny, spowodowała, że bardzo się zaangażowałam w szczęśliwe, choć niepozbawione kłopotów i komplikacji, życie Tyrolskich. Szczerze polubiłam tę pełną entuzjazmu i wzajemnej miłości parę. Wzruszało mnie to, jak dobrze się nawzajem znają i jak doskonale potrafią wykorzystać tę wiedzę o partnerze, żeby zrobić mu przyjemność. Klimat stopniowo się zagęszczał, wyraźnie dawało się wyczuć, że za chwilę do czegoś dojdzie – i owo wydarzenie wywołało odpowiednią reakcję. Niezrozumienie, smutek i poczucie nieodwracalności.

Niestety, moment kulminacyjny następuje już w początkowych rozdziałach i dalej nie dzieje się nic, co mogłoby przyciągnąć uwagę. A wręcz wszystko wprawia w konsternację. Odczułam to tak, jakby autorka włożyła całą swoją energię w napisanie tej kulminacyjnej sceny (której Wam nie mogę zdradzić) i nie wiedziała, co zrobić z całą resztą albo też straciła motywację. Cały ciepły i, powiedziałabym, domowy – bo bardzo nam bliski – klimat znika, a jego miejsce zajmują zupełna abstrakcja i lekki chaos.

Najpierw przyjaźń bohaterki z nijakim Szymonem. Relacja podszyta sztucznie nieśmiałym zauroczeniem w tamtej chwili była, moim zdaniem, wręcz profanacją, zburzyła dobry wizerunek Karoliny. Później ni z tego, ni z owego nachalna i dręcząca dziewczynę teściowa wybiegła na pierwszy plan. Jej wątek jest tak obszerny, że Grażyna staje się jedną z głównych bohaterek, a naiwność Karoliny w stosunku do niej jest bezbrzeżna. Sytuacje, które mają być romantyczne – są zbyt tanie, żeby poruszyć, a Szymon wzbudza sympatię, ale i współczucie, bo autorka robi z niego nieco bezwolną kukiełkę na usługach ciężarnych kobiet. Momenty wsparcia ze strony przyjaciółki i rodziców, które powinny wzruszać, są okropnie spłycone i skrócone do minimum. Wszystko poszło nie tak...

Mogłabym napisać, że "We dwoje" to romans, na co wskazuje okładka (wyd. Prószyński i S-ka, 2015) – ale nie było romantyczności. Mogłabym napisać, że to dramat – ale fabuła w tak lekkiej i nieco banalnej formie wyklucza wszelki dramatyzm. Bardzo starałam się wczuć w wydarzenia, jednak to pozycja, w której emocje są tylko słowami. Pozostaje mi określić tę powieść jako obyczajową. Lekką, niezobowiązującą, niewymagającą zbyt wiele uwagi ani czasu. Miało być o wielkiej, nieśmiertelnej miłości, o sile, jaką się w sobie odkrywa, o granicach, jakie się przekracza, żeby móc pójść dalej. Wyszło nijako.

Pozytywną stroną jest sporo humoru, wprowadzonego przez jedną z drugoplanowych postaci – niepoprawną, roztrzepaną i niekonwencjonalną przyjaciółkę Karoliny, Martę. O niej mogłaby powstać osobna powieść i byłaby to z pewnością niezła komedia pomyłek.

Mimo iż początek zasłużył na mocną dziesiątkę, nie mogę postawić nic innego niż piątka. Szukałam lekkiej historii na wakacje, no i znalazłam. Zabrakło w niej jednak magnetyzmu i uroku typowego dla polskich powieści. Zabrakło naturalizmu, bez którego wzniosłość była pompatyczna i najzwyczajniej sztuczna. Na razie wspominam ją miło, ale z doświadczenia wiem, że nie zapamiętam jej na długo, z czego wcale się nie cieszę, bo dawno nie czytałam książki o takim potencjale ujawnionym na wstępie.


[Recenzja dostępna również na stronach: MyStory, Webook, Lubimy Czytać]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 437
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: daria28 29.12.2017 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Karolina jest nauczycielk... | MonikaLK
Wczoraj czytałam tę książkę.Bardzo szybko się ją czytało,ciężko było się oderwać.
Fajna historia,która pokazuje,że niczego w życiu nie możemy być pewni,bo los może w jednej chwili
wszystko przewrócić do góry nogami.Według mnie powieść super,choć ten epilog mógłby być troszkę inny,bardziej pokazujący życie głównej bohaterki.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: