Dodany: 08.11.2009 22:00|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

1 osoba poleca ten tekst.

Littell "Łaskawe"


Nie dziwi mnie żadna opinia o tej książce. Ani że arcydzieło, ani że syf malaria. "Łaskawe" wymykają się wszelkim próbom klasyfikowania (czy dosadniej: epitetowania). W partiach najlepszych, i zwyczajnie słabych (rozdział przedostatni). Mam wręcz poczucie, że strach o niej pisać, bo tu każde słowo może być nieadekwatne, obraźliwe, bluźniercze, niejasne. Dlaczego więc o niej piszę? To proste, muszę się uwolnić.

Problem podstawowy: Czy można oceniać książkę (dzieło sztuki) o Holokauście (choć to nie jest książka tylko o Zagładzie, a w jakimś stopniu o całym XX wieku, co zresztą jest może i problemem dla części odbiorców), nie wspominając o tym, że Holocaust był najstraszniejszym wydarzeniem w dziejach? Czy bez tego zastrzeżenia można napisać jakąkolwiek recenzję, i nie zostać oskarżonym o brak ludzkich uczuć?

Strasznie się gmatwam, wędruję w grząskie moralnie rejony. Ale naprawdę mam wrażenie, że jednym z celów Littella jest ukazanie że "nasze" oburzenie jest coraz bardziej mechaniczne, może nawet instrumentalne. Rzeczywistą refleksję zastępuje zbiór klisz, i to nawet nie prawdziwych, nie z II wojny. I zastanawiam się czy to powieść o Holokauście czy raczej o tym jak funkcjonuje on w powojennej świadomości i (pop)kulturze.

W tym roku nominowany do Oscara był "Lektor". Z finalnej piątki film zdecydowanie najważniejszy i chyba najlepszy, choć niepozbawiony wad. Na podstawie minipowieści, której nie czytałem, a teraz nie chce mi się wygooglać autora. Schlink? I cześć komentatorów twierdziła, że film "uczłowiecza ludobójstwo", usprawiedliwia morderców. Dlaczego? Bo pokazuje zwyczajne życie zwyczajnych ludzi. Z których kilkoro okazało się zbrodniarzami wojennymi. Paradoksalnie mniejsze kontrowersje by pewnie wywołało pokazanie tradycyjnych (niestety) obrazków z esesmanami, z psami na łańcuchach; maltretujących ludzi w pasiakach. Tak swoją drogą, już dawno zauważono fascynację kina (czy tylko?) rekwizytami nazizmu.

Ukazywanie "normalności" dla wielu jest brukaniem Pamięci i usprawiedliwianiem - powtórzę - katów (w domyśle: Niemców). Ja odczytuję to dokładnie na odwrót: wzmacnia oskarżenie. Zbyt łatwo ulegamy (czy to "my" jest adekwatne?) iluzji, iż ludobójstwo, wojny itd. to erupcja jakiegoś nieracjonalnego szaleństwa. Że to dzieło zbiegu okoliczności albo zebrania się, nie wiem, grupy charyzmatycznych szaleńców.

Littell na pewno próbuje dyskutować z taką wizją. Nie przez przypadek skupia się na biurokratycznych aspektach, czasem w Kafkowski sposób. Wydarzenia na Wschodzie prezentuje w sposób... no właśnie... także na polskim rynku pojawiają się wspomnienia lub powieści, w których opisano jak to bohaterski Wermacht dzielnie walczył, by na końcu ulec przerażającym siłom barbarzyńców. Oczywiście ich autorzy nie są na tyle bezczelni, by w ogóle nie wspomnieć o "niemieckiej winie", ale taka Barbarossa to nieledwie chłopięca przygoda w ich ujęciu, aż do klęski pod Stalingradem. Littell stosuje podobny chwyt, "tylko" zastępuje żołnierzy frontowych jednostkami SS. I zamiast spalonych ruskich tanków, podaje liczby spalonych Ruskich. Obrzydliwe? No pewnie...

Najważniejsze: ukazywanie codzienności, małych trybików mających czelność uprawiać seks, awansować, pić i jeść, nie zmniejsza odpowiedzialności, ani jednostek, ani narodów. Przeciwnie: wzmacnia przekaz.

Jest jednak Littell niekonsekwentny w swej "banalizacji zła". Bo główny bohater nie tylko jest ciężko chory psychicznie, ale na dodatek dostaje cały zestaw (rodem z Psychoanalizy może?) usprawiedliwień na swoje odchyły. Nie wiem czy to nie budzi największego zaniepokojenia, bo może "Łaskawe" są obrzydliwym, koszmarnym żartem?

Nieprzypadkowo także przez karty powieści przewijają się nazwiska i postaci kilku pisarzy. Jest Celine, w mundurze paraduje Junger (Littell na pewno nawiązuje do niego, może nawet jego twórczość i życie były głównym bodźcem...). Bodaj wspominany jest Mann. A ja nie potrafię się oprzeć myśli, że "Łaskawe" są w jakimś sensie zwieńczeniem, gorszą stroną, trzech Wielkich Powieści Niemca.

To ciekawe, ale dopóki nie zasiadłem do tej "recenzji" nie przyszedł mi do głowy trop może najważniejszy. "Kaputt" Curzio Malaparte. W tego typu literaturze pisanie, że "wolę" to czy tamto, to po prostu świństwo, ale Włoch jest lepszy. Z oczywistych względów bardziej autentyczny, to na pewno jest wielka literatura. Książka Littella jednak niekoniecznie.

---
Łaskawe (Littell Jonathan)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2222
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: