Dodany: 29.06.2015 18:50|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dziennik 1946-1949; 1966-1971
Frisch Max

3 osoby polecają ten tekst.

Gruby notes, źródło poznania


Max Frisch nie należy do autorów, z których twórczością większość polskich czytelników jest za pan brat: do znajomości jego najsłynniejszych powieści, „Homo Faber” i „Powiedzmy, Gantenbein”, przyznaje się ledwie od kilkudziesięciorga do kilkuset użytkowników czołowych portali czytelniczych, a są to przecież ludzie z założenia czytający więcej niż ogół społeczeństwa. Winien może tu być ogólnie niski stopień popularności w Polsce literatury niemieckojęzycznej (w tym – szwajcarskiej), i to, że Frisch urodził się zbyt późno, by można go było zaliczyć do klasyków, lecz na tyle wcześnie, by świat, o którym pisze, nie stał się już naszym osobistym doświadczeniem. Co więcej, dla niejednego potencjalnego czytelnika zniechęcająca będzie informacja, że ze względu na swoje antyimperialistyczne, antywojenne i w pewnym stopniu lewicujące poglądy pisarz ten był dobrze widziany w krajach byłego bloku wschodniego.

Jaki wobec tego sens ma dziś publikowanie jego dzienników? Czy są takowymi sensu stricto, to inna sprawa. Bo jeśli je porównamy z typowymi dziennikami literackimi – Nałkowskiej, Gombrowicza, Sontag, Bułhakowa itd. – uderzy nas brak właściwej im struktury. Tylko raz na jakiś czas zobaczymy nagłówek w rodzaju „Frankfurt, maj 1946”, jeszcze rzadziej z precyzyjniejszym określeniem daty, np. „Stuttgart, 29 IV 1949”; zwykle jest to jedynie podanie miejsca i/lub okoliczności, w jakich powstał dany wpis („Café de la Terrasse”, „Letzigraben”, „Po powrocie”, „W drodze”) lub jego tematyki („Uprzejmość”, „O teatrze”, „Czytając”). Oprócz typowych obserwacji i przemyśleń dziennik Frischa zawiera sporo tekstów innego gatunku. Znajdziemy w nim np. kilkunastostronicowe wspomnienie o Bertolcie Brechcie, sporo próbek prozy („Hrabia Öderland”, „Arlekin – szkic do filmu”, „Szkic”), dialogi („Przesłuchanie I i II”), kilka „Kwestionariuszy”, w których autor zadaje komuś (czytelnikom?) serie dość osobistych pytań, obszerne „Notatki do podręcznika dla członków” organizacji o dość zaskakującej nazwie, cytaty (w oryginale) z amerykańskiej prasy i ulotek…

Jest to więc raczej notes, brudnopis, raptularz – jednak mówi o autorze przynajmniej tyle, co jego utwory, a pod pewnymi względami nawet i więcej. Powieści nie poinformują nas na przykład, że przez wiele lat łączył on karierę literacką z czynną pracą w zawodzie architekta, który zresztą zdobył już jako człowiek dojrzały. Przeczytanie „Powiedzmy, Gantenbein” czy obejrzenie „Biedermanna i podpalaczy” nie dostarczy nam też takiego jak dziennik wglądu w przekonania pisarza i jego osąd aktualnych wydarzeń w kraju i na świecie. Wbrew temu, co zarzucali mu czytelnicy, rozjuszeni potępieniem przezeń amerykańskiej interwencji w Wietnamie, nietrudno dostrzec, że Frisch wcale nie był ślepo zafascynowany komunizmem, wręcz przeciwnie, nawet ze swojej pozycji honorowego gościa dostrzegał fałsz sowieckich czy czeskich funkcjonariuszy systemu, a lewicowcem był w tym samym stopniu co każdy, kogo obchodzi los ludzi słabszych i gorzej wykształconych. O tym, że w przeciwieństwie do komunistycznych ideologów nie miał jednej gotowej recepty na wszystko, świadczy choćby „Przesłuchanie I”, w którym, wcieliwszy się w dwóch anonimowych rozmówców, roztrząsa kwestie władzy, przemocy w walce politycznej, państwa prawa.

Życie, śmierć, nadzieja, wierność, przyjaźń, ojczyzna, uczciwość, własność – to słowa-klucze rozpracowywane w poszczególnych „Kwestionariuszach” i powtarzające się w rozmaitych konfiguracjach w tekstach różnych opowiadań i szkiców, których echa znajdziemy w opublikowanych za życia pisarza utworach; jeśli ktoś tych ostatnich jeszcze nie zna, niewykluczone, że „Burleska” czy „Szkic do nieszczęśliwego wypadku”, zdradzające głęboką znajomość ludzkiej psychiki, zachęcą go do sięgnięcia po nie.

Jeśli natomiast tym, co cenimy w literaturze, jest głównie styl i język, w „Dzienniku” Frisch zademonstruje nam, jak perfekcyjnie może być on dobrany do rodzaju tekstu. Liryczny, nieledwie poetycki w opisach pejzaży („Zimowy poranek, wszędzie szron, słońce jak czerwona piłka za metaliczną mgiełką, kruche korony naszych drzew, filigranowe i finezyjne, jakby malowane tuszem na szarym jedwabiu mieniącym się odcieniami fioletu, a kiedy się idzie po tym brunatnym polu, pod podeszwami dźwięk niczym pękającego szkła”[1]) zmienia się w rzeczowy, reporterski w relacjach z odbywanych podróży („To pierwszy rok, kiedy żadne pole nie leży odłogiem, bo on już ma traktor. Pokazuje nam księgi, które solidnie prowadzi. Dla kogo? Któregoś dnia, jak twierdzi, ktoś przyjdzie, a z tych ksiąg widać, jak gospodarował”[2]), dosadnie ironiczny we fragmentach „Podręcznika dla członków” („Zmysł rodzinny i zgrzybienie. Raczej nie da się zaprzeczyć, że zmysł rodzinny rośnie w miarę grzybienia. Podobnie patriotyzm”[3]), a wysmakowany i esencjonalny w rozważaniach o kulturze, sztuce, polityce („Rama odrywa obrazy od natury, stanowi okno na zupełnie inną przestrzeń, okno na przestrzeń umysłu, gdzie namalowany kwiat nie jest już kwiatem, który zwiędnie, ale odczytaniem wszystkich kwiatów. Rama stawia go poza czasem”[4]).

Czytany jednym ciągiem, „Dziennik” może zdać się nieco nużący, ale przecież nikt nam nie każe wybierać takiego sposobu lektury. Równie dobrze możemy go sobie dawkować po trochu, rozkładając proces poznania na całe tygodnie. Bowiem to jedna z tych książek, które nie będąc same w sobie porywającymi, nie inicjując eksplozji wzruszeń, są w stanie dostarczyć solidnej satysfakcji intelektualnej.


---
[1] Max Frisch, „Dziennik 1946-1949; 1966-1971”, przeł. Jakub Ekier, Krzysztof Jachimczak, Małgorzata Łukasiewicz, wyd. WAB, 2015, s. 255.
[2] Tamże, s. 231.
[3] Tamże, s. 441.
[4] Tamże, s. 54.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2014
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: sowa 29.06.2015 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Max Frisch nie należy do ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie ma rady - do schowka...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: